Blisko ludziIle minut to norma? Wszystko o przedwczesnym wytrysku

Ile minut to norma? Wszystko o przedwczesnym wytrysku

26.02.2014 16:10, aktualizacja: 05.06.2018 16:03

Przedwczesny wytrysk (PW) to problem dotykający nawet 20-30 procent mężczyzn. Nie pozostaje bez wpływu na jakość związku i poczucie własnej wartości panów. Wielu cierpiących na to zaburzenie odczuwa frustrację, lęk, czasem pojawia się nawet depresja. Jednak tylko 9 procent zgłasza się do lekarza.

Przedwczesny wytrysk (PW) to problem dotykający nawet 20-30 procent mężczyzn. Nie pozostaje bez wpływu na jakość związku i poczucie własnej wartości panów. Wielu cierpiących na to zaburzenie odczuwa frustrację, lęk, czasem pojawia się nawet depresja. Jednak tylko 9 procent zgłasza się do lekarza.

Szacuje się, że przedwczesny wytrysk to problem nawet 4 milionów Polaków. To najczęstsze zaburzenie seksualne u mężczyzn przed 60 rokiem życia. Dotyczy nawet 1 na 5 mężczyzn.

Problemu nie warto więc bagatelizować. Skoro bowiem jest tak powszechny, to dlaczego tak mało osób zgłasza się do lekarza? Wszystko przez to, że dysfunkcje seksualne to wciąż temat tabu. Tymczasem specjaliści podkreślają: im szybciej mężczyzna zgłosi się na leczenie, tym większe prawdopodobieństwo, że pozbędzie się problemu oraz swoich kompleksów.

Para jakich wiele

Przypadek 25-letniej Anny i 23-letniego Tomasza jest dość typowy. Pokazuje, w jaki sposób dysfunkcja seksualna partnera może odbić się na jakości związku. – Problemy z seksem zaczęły się od samego początku – mówi. –Tomasz dochodził do orgazmu po około minucie od rozpoczęcia penetracji. Na początku myślałam, że z czasem to się zmieni, że po prostu jeszcze nie zgraliśmy się w tej sferze. Przyjaciółki zresztą to potwierdzały. Mówiły, że to norma, szczególnie że byłam dla Tomka pierwszą partnerką seksualną.

Problem jednak nie ustawał, nawet po kilku miesiącach związku. – Nie wiem dlaczego, ale bałam się z nim o tym porozmawiać. Widziałam, że sam bardzo się tym martwi. W końcu stwierdziłam, że skoro Tomasz jest moim partnerem, a więc najbliższą mi osobą, to przecież nie może być między nami tematów tabu.

Anna i Tomasz odbyli długą i trudną rozmowę, po której bardzo im ulżyło. Kobieta zapewniła, że kocha go i chce z nim być, jednak wspólnie muszą zrobić coś, żeby polepszyć swoje życie seksualne…

Specjaliści zaznaczają, że zrozumienie ze strony partnerki jest bardzo ważne w leczeniu przedwczesnego wytrysku. Problem najlepiej rozwiązywać we dwoje. Tym bardziej, że zaburzenie tak silnie odbija się na poczuciu własnej wartości partnera. O potrzebie komunikacji świadczą zresztą statystyki. 60 procent panów twierdzi, że zgłosiłoby się na leczenie, gdyby zasugerowała to partnerka. Aż 75 procent zadeklarowało, że zrobiłoby to, żeby zwiększyć jej satysfakcję seksualną.

Ile to za mało?

Kiedy możemy mówić o przedwczesnym wytrysku? W przypadku Anny i Tomasza sprawa była ewidentna, nie można bowiem mówić o satysfakcji seksualnej kobiety, jeżeli stosunek trwa niecałą minutę. Co jednak, kiedy trwa dwie, trzy albo pięć minut? A co w przypadku, kiedy jest o wiele dłuższy, jednak kobieta nie może osiągnąć orgazmu? O wyjaśnienie poprosiliśmy Andrzeja Depko, doktora nauk medycznych, specjalistę seksuologa, prezesa Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej.

- Przeważnie mężczyzna wie i czuje, że kontakt seksualny był zbyt krótki, że nie zdążył mu dostarczyć satysfakcji. Obserwuje też przecież reakcję partnerki. Jeżeli do wytrysku dochodzi po minucie lub nawet wcześniej, to dla obydwojga to relatywnie zbyt krótko – wyjaśnia specjalista. – Trudno jednak wyznaczyć jasną granicę. Można przytoczyć wyniki badań prowadzonych na całym świecie dotyczących czasu stosunku płciowego. Okazuje się, że wynosił średnio trochę ponad 5 minut, a w Polsce ok. 9 minut. Wydaje się więc, że stosunek seksualny trwający od 5 do 9 minut jest jak najbardziej prawidłowy.

Ekspert przestrzega przed dawnymi definicjami przedwczesnego wytrysku. Kiedyś uważało się, że można mówić o nim za każdym razem, kiedy partnerka nie zdążyła osiągnąć orgazmu. Czasami jednak to kobieta może mieć problemy ze szczytowaniem, a to już zupełnie inna dysfunkcja seksualna. W razie jakichkolwiek wątpliwości zawsze można skonsultować się z lekarzem.

Rodzaje zaburzenia

Lekarze rozróżniają przedwczesny wytrysk pierwotny i wtórny. – Pierwotny wynika z różnych neurobiologicznych i medycznych uwarunkowań – tłumaczy Andrzej Depko. – Prawdopodobnie istnieje deficyt receptorów hamujących w mózgu. PW występuje wtedy od pierwszego kontaktu seksualnego i nie ustępuje z czasem.

Około 65 procent mężczyzn z tą dysfunkcją seksualną ma właśnie pierwotną formę tego zaburzenia.

Może jednak zdarzyć się tak, że ktoś przez jakiś czas utrzymywał satysfakcjonujące życie seksualne. Potem nagle coś się wydarzyło i do ejakulacji zaczęło dochodzić coraz szybciej, a w odczuciu mężczyzny stosunek seksualny zrobił się zbyt krótki. – W takim wypadku mamy do czynienia z nabytym czy też wtórnym PW – mówi Andrzej Depko. – Powodem mogą być wszelkiego rodzaju schorzenia, np. zapalenie gruczołu krokowego, zapalenie pęcherza, żołędzi, cukrzyca czy też zaburzenia nerwicowe.

Cuda z internetu

Kiedy Anna i Tomasz zdecydowali, że muszą naprawić swoje życie seksualne, nie mieli pojęcia o tym, że istnieje PW pierwotny i wtórny. Nie wiedzieli nawet, że to dysfunkcja seksualna, z którą należy zgłosić się do specjalisty.

– Nawet nie wpadliśmy na to, że z takim problemem można udać się do lekarza. Zrobiliśmy więc to samo, co pewnie większość par: zajrzeliśmy do internetu. Zaskoczyła nas liczba najróżniejszych porad w sieci. Znaleźliśmy wiele różnych treningów. Jeden polegał na przykład na tym, żeby w odpowiednim momencie stosunku nacisnąć żołądź członka. Niestety, choć do każdej nowej porady podchodziliśmy z dużym entuzjazmem, nic nie działało. Byliśmy coraz bardziej załamani.

Lekarze ostrzegają przed treningami, które można znaleźć w internecie. Ich zdaniem jedynym słusznym rozwiązaniem jest udanie się z problemem do specjalisty: seksuologa bądź urologa.

- Powiem szczerze. Te treningi wymyślano na przełomie XIX i XX wieku, kiedy już próbowano leczyć PW, jednak jeszcze nie znano jego przyczyn, podstaw biologicznych – mówi Andrzej Depko. – Już wtedy próbowano leczyć to zaburzenie. Na przykład szczypano mężczyzn w sutki, ściskano żołądź z całej siły. Wszystkie te metody poddano badaniom i okazało się, że ich efektywność jest na poziomie placebo. Oznacza to, że gdyby zamiast ćwiczeń połykali chipsy jabłkowe, efekt byłby ten sam.

Ekspert zaznacza, że trzeba uważać na metody znalezione w internecie. – Ludzie najchętniej sami by się leczyli, a wiele osób w sieci lubi kreować się na specjalistów. Wyciągają metody treningowe sprzed lat. Jeżeli ktoś nie śledzi bieżących doniesień, to może stać się ofiarą.

Do lekarza, marsz!

Historia Anny i Tomasza miała szczęśliwe zakończenie. – Po wielu niepowodzeniach postanowiliśmy w końcu przełamać wstyd. Tomasz udał się do urologa, który skierował go do seksuologa. Okazało się, że cierpi na pierwotną formę przedwczesnego wytrysku, ma więc niedobór neuroprzekaźnika serotoniny w mózgu. Na szczęście są na to lekarstwa. Bardzo nam ulżyło. Przede wszystkim okazało się, że ani ja, ani Tomek nie jesteśmy niczemu winni.

Andrzej Depko zaznacza, że jeżeli mężczyzna cierpi na PW, powinien jak najszybciej zgłosić się do lekarza. – Najlepiej do seksuologa albo urologa. Zaburzenie samo nie ustąpi, a leczenie się metodami z internetu też nie rozwiąże problemu.

Czego mężczyzna może spodziewać się na wizycie? Przede wszystkim drobiazgowego wywiadu medycznego, czasem dodatkowych testów. Trzeba bowiem zdiagnozować przyczynę PW. W przypadku zaburzenia pierwotnego najczęściej przepisuje się leki regulujące ilość neuroprzekaźnika serotoniny. Jeżeli natomiast zdiagnozowany zostaje PW wtórny, najpierw trzeba ustalić jego przyczynę, a potem ją zaleczyć.

Czasami lekarz zaleca też psychoterapię. – Może być formą wspomagającą, jeżeli mężczyzna ma duży poziom neurotyczności – mówi Andrzej Depko. – Nieraz jest tak bardzo skupiony na swoim problemie i reaguje tak lękowo, że trzeba go trochę ustabilizować emocjonalnie.

Nie ulega wątpliwości, że warto zgłosić się do lekarza. Im szybciej, tym lepiej.

Tekst: Sylwia Rost

(sr/mtr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (123)
Zobacz także