GwiazdyRozwód? Nie teraz!

Rozwód? Nie teraz!

Rozwód? Nie teraz!
Źródło zdjęć: © 123RF
30.12.2013 14:19, aktualizacja: 14.08.2018 14:32

Choć jest to całkiem nielogiczne i przynosi nam ewidentną szkodę, często powtarzamy bezwiednie to, co nie daje nam i naszemu otoczeniu dobra, nie wspiera nas. Na przykład: oskarżamy, obwiniamy, komunikujemy się z partnerem głównie poprzez wyrażanie pretensji i żali.

I choć widzimy, ze on reaguje na to w sposób nie przynoszący nam korzyści, powtarzamy wobec niego te zachowania nadal.

Ponadto często nie zdajemy sobie sprawy z tego, co konkretnie jest naszym negatywnym nawykiem i brak nam autorefleksji, aby działać tak jak chcemy i zgodnie z tym, czego chcemy i pragniemy. Zmiana nie wydarzy się sama, tym bardziej nie dokona jej drugi człowiek, poddawany naszym naciskom, żądaniom, szantażowi, manipulacjom itd. Bez naszych indywidualnych świadomych wyborów, działań, bez osobistego zaangażowania we własne przeobrażenia, będziemy przeżywać rozczarowanie za rozczarowaniem.

Warto więc na co dzień zauważać w sobie myśli, przekonania, schematyczne, nawykowe reakcje, które hamują nasz rozwój, nie pozwalają korzystać z własnego potencjału, zaciemniają postrzeganie rzeczywistości. I nie powtarzać tego, co nam nie służy. Zamiast myśleć o tym i wzmacniać swoje osądy, że to partner nie nadaje się do małżeństwa oraz grozić mu rozwodem, lepiej skupić się na własnej perspektywie.

Przekonanie o tym, że nasze życie ulegnie zmianie, jeśli zmienimy kogoś (partnera/partnerkę, męża/żonę), stosowane w praktyce nie przynosi spodziewanych rezultatów. Im bardziej koncentrujemy się na takim myśleniu, tym więcej i częściej oskarżamy, obwiniamy, atakujemy, obrażamy, krytykujemy. Gdy bliską osobę postrzegamy jako przyczynę swych problemów, generujemy coraz więcej pretensji wobec niej, a to dla niej najpierw jest tylko niesympatyczne, potem staje się coraz bardziej nieprzyjemne, często zaczyna ranić i boli. Wtedy albo „odbija piłeczkę” i robi to samo, albo zamyka się w sobie i próbuje przetrwać, albo ucieka.

Takie koło „akcji i reakcji” toczy się wciąż tym samym torem, a jeśli partnerzy myślą o uratowaniu się z tego zakręcenia, to na ogół jedynym sposobem jaki widzą jest rozstanie i/lub rozwód. Co zrobić, aby nie wpaść w taką pułapkę?

Gdy zauważymy, że mamy pierwsze myśli o tym, jak nam ciężko, gdy w nasz związek wkrada się coraz więcej wzajemnej niechęci i wrogości, warto powiedzieć STOP! - nie relacji, tylko swoim własnym nawykom, stosowanym nieświadomie. Zanim podejmiemy decyzję o rozstaniu czy rozwodzie, spróbujmy zainwestować w zmianę samego siebie.

Pewnie, że pojawią się wątpliwości, przeszkadzające myśli jak np. „Jestem jaka jestem, charakteru zmienić się nie da” albo „Po co mam pracować nad sobą, i coś zmieniać, jak ona i tak się zmieni”. Warto je zauważać i żegnać się z nimi równie szybko, jak przychodzą. A przywoływać myśli, które nam służą, np. "Moja wczorajsza wybuchowa rekcja nie podobała mi się, następnym razem spróbuję najpierw zapanować nad emocjami, a dopiero potem podjąć rozmowę z mężem”.

Człowieka jako takiego trudno jest zmienić – tak samo siebie, jaki i drugą osobę, więc nie próbujmy tak postępować. Ale zachowania – na te możemy mieć wpływ. Jest to w naszej mocy, aby utrwalać te, które służą nam i innym, które wybieramy jako dobre, mądre. Bądźmy uważni na to, co myślimy, mówimy i robimy, zamiast w porywach emocjonalnych powtarzać wciąż te same błędy, które wymykają się spod kontroli.

Zamiast myśleć o rozwodzie, szukać pomocy u innych osób (rodziny, przyjaciół, znajomych itd.), taki proces zmian w swoim związku możesz zacząć zupełnie sam/sama i to od zaraz. Oczywiście przychodzić ci będą do głowy wątpliwości i przeszkadzać ci będą w tym, abyś mógł/mogła być szczęśliwa i aby to szczęście zależało tylko od ciebie. Coś w tobie będzie szeptało, że gdy sam/sama się zmienisz, a partner nic nie zrobi, aby zacząć swój proces zmian, to i tak nic z tego. Albo że nie dasz rady, bo jesteś zbyt zmęczony już brakiem bliskości i wsparcia. I tak dalej. I temu podobne…

Obserwuj te swoje myśli, zauważ je i pozwól im odchodzić. Im mniej będziesz im poświęcać swojej uwagi, tym ich wpływ na ciebie i twoje życie będzie mniejszy. I znajdziesz wtedy inne, konstruktywne myśli, np. że zachowania twojej żony/męża, są przecież w dużej części reakcją na to, w jaki sposób ty się komunikujesz.

Zauważysz, że gdy zwróciłeś się z troską, zainteresowaniem, życzliwością do żony, aby pomogła ci przygotować się do wyjazdu, gdyż musisz jeszcze pilnie skończyć prezentację na konferencję, uśmiechnęła się i zapytała, co może zrobić. I docenisz jej zrozumienie i empatię, ucieszysz się uśmiechem i tym, że możesz liczyć na jej pomoc w trudnych dla ciebie sytuacjach.

Po kilku takich sytuacjach dojdziesz do wniosku, że to ty sam/sama decydujesz o własnych zachowaniach, a nie twoja żona/mąż. Zobaczysz, że wystarczy zmiana twojego zachowania, a twoja żona/twój mąż zacznie inaczej reagować. I rozwód nie będzie już jedynym pomysłem na rozwiązanie waszych małżeńskich problemów.

Alicja Krata – mediator; coach i superwizor; Prezes Zarządu Fundacji MEDIARE: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości – w ramach projektu realizuje spotkania, seminaria, debaty, warsztaty, których celem jest doskonalenie miłości w relacjach międzyludzkich, budowanie dialogu i pokoju w rodzinach i grupach społecznych.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (3)
Zobacz także