GwiazdyShindai – bitwa na poduszki sposobem na kryzys w związku?

Shindai – bitwa na poduszki sposobem na kryzys w związku?

Shindai – bitwa na poduszki sposobem na kryzys w związku?
Źródło zdjęć: © 123RF
14.10.2014 15:51

Nieporozumienia towarzyszą niemal każdemu związkowi. Wiele par stosuje wówczas taktykę „cichych dni”, ale zdaniem psychologów emocje zdecydowanie lepiej z siebie wyrzucać niż tłamsić w sobie. Dlatego ciekawym sposobem na rozładowanie konfliktów wydaje się stary japoński zwyczaj – shindai, czyli… walka na poduszki.

Nieporozumienia towarzyszą niemal każdemu związkowi. Wiele par stosuje wówczas taktykę „cichych dni”, ale zdaniem psychologów emocje zdecydowanie lepiej z siebie wyrzucać niż tłamsić w sobie. Dlatego ciekawym sposobem na rozładowanie konfliktów wydaje się stary japoński zwyczaj – shindai, czyli… walka na poduszki.

Zalety japońskiego systemu rozładowywania napięć pojawiających się między partnerami doceniła niedawno Dagmara. „Byłam strasznie wściekła na swojego narzeczonego. Szczerze mówiąc, zamierzałam się do niego nie odzywać przez kilka dni, ale wieczorem instynktownie chwyciłam poduszkę i rzuciłam w jego stronę. Do tego wykrzyczałam mu, za co jestem zła. I o dziwo, mój chłopak zamiast się zezłościć, też rzucił we mnie poduszką i powiedział, o co jemu chodzi” – opisuje internautka. „Taka bitwa trwała kilka minut, a jej finał bardzo mnie zaskoczył. Nie dość, że doszliśmy do porozumienia, to jeszcze okazało się to świetną grą wstępną. Resztę wieczoru spędziliśmy w swoich objęciach” – dodaje Dagmara.

Taka opowieść na pewno nie zdziwiłaby Ody Kadedy, czyli największego współczesnego teoretyka shindai, który opisał ponad osiem tysięcy sposobów na „spoduszkowanie” partnera, uznając to za najlepszy sposób łagodzenia konfliktów zatruwających związek.

Ciche dni to nie rozwiązanie

Dla Polaków japońska metoda może wydawać się egzotyczna i dziwna. Tym bardziej, że zwykle stosujemy całkowicie odmienny sposób rozwiązywania nieporozumień, czyli „ciche dni”.

Jednak jest to rozwiązanie dalekie od ideału, często destrukcyjne dla związku. Szczególnie, jeśli jedna ze stron traktuje je jako karę wymierzoną w partnera i przedłuża milczenie w nieskończoność, czekając na przeprosiny. Takie dąsanie się to przejaw niedojrzałości emocjonalnej.

Poza tym „ciche dni” niszczą poczucie bliskości, co może mieć katastrofalne konsekwencje dla przyszłości związku. Obrażone pary unikają intymnych relacji, czego konsekwencją bywa zmniejszenie aktywności ośrodka w mózgu, który steruje namiętnością i pożądaniem.

„Płomień w kominku wygasa” – ostrzega seksuolog Zbigniew Lew-Starowicz. Emocje lepiej z siebie wyrzucić, niż je tłamsić, szczególnie przez długi czas. Dlatego może warto poznać i wcielić w życie metodę shindai.

Jęki i okrzyki

O japońskim sposobie na łagodzenie konfliktów w związku wspominała już Michalina Wisłocka w kultowej „Sztuce kochania”. „W świecie ta terapia jest na ogół mało znana, ponieważ Japończycy uważają ją za sprawę intymną, ściśle rodzinną i niechętnie o niej mówią z obcokrajowcami” – pisała autorka jednego z najsłynniejszych podręczników popularyzujących różne zagadnienia dotyczące naszej seksualności.

Wisłocka opisywała skomplikowany rytuał, który przybliżył światu Oda Kadeda. Zasady shindai nakazują, by każdy cios zadany poduszką partnerowi podkreślany był słowem przeprosin. „Przeciwnik” powinien wówczas jęczeć i wydawać okrzyki oraz ciężkie westchnienia w chwili, kiedy zostaje ugodzony.

„Shindai zastrzeżony jest raczej dla małżonków, między którymi zwykle częściej niż między kochankami trafiają się okazje do rozładowania nagromadzonych nieporozumień. Walce musi towarzyszyć dyskusja na temat sporu” – czytamy w „Sztuce kochania”.

Jak uczcić bogów łoża

Japończycy definiują również, kiedy i przy jakich okazjach shindai ma zastosowanie. Po pierwsze – za każdym razem, ilekroć różnice opinii dzielące partnerów każą im zapomnieć o czułości, jaka ich łączy. Po drugie – walka na poduszki bywa stosowana w sytuacjach, gdy „duch małżonka nie jest dość pogodny, aby uczcić bogów łoża”. „Jak się okazuje, shindai zmierza również do oderwania małżonków od szarych spraw dnia codziennego i wprowadzenia ich w nastrój fizycznie i psychicznie bardziej sprzyjający miłości” – tłumaczy Michalina Wisłocka.

Poduszkowa bitwa uchodzi bowiem za świetną grę wstępną. Zwycięzca może wybrać formę pieszczot, którymi chce zostać zaspokojony. Decyduje też, kto będzie tego wieczora bardziej aktywny w łóżku.

„Wśród psychologów istnieje pogląd, że shindai umożliwia rozładowanie nastrojów agresywnych i zadawnionych pretensji, przywracając w ten sposób harmonię małżeńską . Metoda jest bezpieczna, bo walić można z całych sił, a krzywdy się partnerowi nie zrobi. Nadaje się ona raczej dla małżeństw udanych, i kochających się, bo gdy nie ma już uczuć wzajemnych, żadna walka nie wygładzi zadawnionych żalów i pretensji” – podkreśla autorka „Sztuki kochania”.

Rafał Natorski/(mtr), kobieta.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (5)
Zobacz także