Niemowlęcy dylemat: uczyć czy bawić?

Niemowlęcy dylemat: uczyć czy bawić?

Niemowlęcy dylemat: uczyć czy bawić?
20.06.2008 10:15, aktualizacja: 30.05.2010 19:56

W Polsce rodzice kilkumiesięcznych dzieci coraz częściej wysyłają je na lekcje (!) czytania i języka angielskiego. Kradną pociechom dzieciństwo, czy dają szansę na zabawę?

W Polsce rodzice 3-, 4-miesięcznych dzieci coraz częściej wysyłają je na lekcje (!) czytania, zajęcia z angielskiego czy ćwiczenia w basenie. Niepotrzebnie włączają się w wyścig szczurów i kradną pociechom dzieciństwo, czy dają im szansę na miłą i bezstresową zabawę? Spór trwa…

- Chcę zaszczepić w Marcelu miłość do literatury – mówi Barbara, która właśnie zdecydowała się uczęszczać ze swoim 3-miesięcznym synkiem na lekcje czytania. Polegają na pokazywaniu kart, na których wypisana jest jedna litera. Kiedy malec zlokalizuje kartę, rodzic odczytuje znajdującą się na niej nazwę litery i pokazuje następną. Taka metoda stosowana jest już na noworodkach. Zajęcia w grupie odbywają się raz w tygodniu, do tego dochodzą ćwiczenia w domu każdego wieczora.

Podobnie przebiegają zajęcia z matematyki. Z tą różnicą, że litery na kartach zastępują kropki, a rodzic mówi na głos liczbę, która odpowiada liczbie kropek. Do tego co weekend Barbara wraz z mężem zabierają Marcela na basen, gdzie chłopiec uczy się pływać. Niedługo zapiszą go też na angielski. Apogeum przyjdzie w przedszkolu. Do basenu, matematyki i nauki czytania dojdą jeszcze pianino, balet, może tenis.

- Koleżanka zaczęła uczyć 4-letnią córkę angielskiego i hiszpańskiego. Może ja też pomyślę o drugim języku obcym – dodaje Barbara. W całej Polsce jak grzyby po deszczu powstają szkoły oferujące kursy czytania, nauki podstaw matematyki czy języków obcych (do najmłodszych grup można zapisać 3-miesięczne maluchy) oraz zajęć rekreacyjnych w basenie. Wysyłanie niemowlaka na takie zajęcia to w niektórych środowiskach norma. Nierobienie tego jest w złym tonie.

Rodzice, którzy tak chętnie uczą małe dzieci nowych zdolności, zazwyczaj tak samo odpowiadają na pytanie, czemu ma to służyć. – Chodzi o dobrą zabawę, kontakt z rówieśnikami, stymulowanie rozwoju – tego typu sformułowania padają najczęściej. Nikt nie mówi o tym, że chce nauczyć niemowlaka konkretnych umiejętności, by pochwalić się przed znajomymi czy dziadkami, nie ma mowy o konkurencji między dziećmi, chęci „wyhodowania” geniusza. Tymczasem zdaniem specjalistów, to bardzo częste powody.

Rodzice lubią chwalić się dziećmi, chcą słuchać pochwał, kiedy okaże się, że ich półroczna Zuzia zna więcej słów od rocznego syna sąsiadów. Nie przez przypadek część szkół organizująca zajęcia z angielskiego na kilkumiesięcznych maluchów reklamuje się hasłem typu „500 słów w 50 tygodni”. To przemawia do rodziców. Zwolennicy nauczania czytania maluchów w wieku niemowlęcym, twierdzą, że w ten sposób dają swoim pociechom handicap. Naukowcy już dawno odkryli bowiem, że im młodszy mózg, tym bardziej chłonny i łatwiej nauczyć się mu nowych rzeczy. - W związku z tym, zaczynając naukę mając kilka miesięcy w dorosłym życiu będziemy mieli przewagę nad tymi, którzy z angielskim zetknęli się dopiero w szkole – myśli wielu z nas. Problem w tym, że żadne badania tego nie potwierdzają. Nikt nie sprawdził, jakie efekty dla 30-latka ma stymulowanie jego rozwoju w wieku niemowlęcym.

Dlatego fachowcy radzą – jeśli dziecko samo zainteresuje się literami czy cyframi, można pomyśleć o zabawach, które to wykorzystają. Nie ma jednak potrzeby, by samemu stymulować takie zainteresowanie. Zwracajmy uwagę na to, co interesuje naszą pociechę i dajmy mu szansę rozwijania tego. Nie trzeba wyprzedzać rozwoju dziecka, wystarczy go wspierać.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także