Blisko ludziDla umierającego ojca zorganizowali przyjęcie weselne. Mógł spełnić swoje największe marzenie

Dla umierającego ojca zorganizowali przyjęcie weselne. Mógł spełnić swoje największe marzenie

Dla umierającego ojca zorganizowali przyjęcie weselne. Mógł spełnić swoje największe marzenie
Źródło zdjęć: © buzzfeed.com - screenshot
Magdalena Drozdek
13.10.2015 09:17, aktualizacja: 04.11.2015 20:22

Ken McHugh zawsze chciał odprowadzić swoje córki i syna do ołtarza. Jego plany zmieniła jednak diagnoza lekarzy. W 2010 roku wykryto u niego złośliwy nowotwór. Ostatnio jego stan drastycznie się pogorszył, więc lokalna organizacja charytatywna postanowiła zorganizować dla rodziny przyjęcie weselne

Ken McHugh zawsze chciał odprowadzić swoje córki i syna do ołtarza. Jego plany zmieniła jednak diagnoza lekarzy. W 2010 roku wykryto u niego złośliwy nowotwór. Ostatnio jego stan drastycznie się pogorszył, więc lokalna organizacja charytatywna postanowiła zorganizować dla rodziny przyjęcie weselne, by umierający mężczyzna mógł spełnić swoje marzenia.

Tammy i Ken McHugh mieszkają razem z czwórką dzieci w Chester Springs w Pensylwanii. Ich życie drastycznie zmieniło się, kiedy u Kena wykryto raka trzustki. Lekarze dawali mu tylko dwa lata życia. Dziś, po 5 latach wciąż walczy z nowotworem, ale jego stan coraz bardziej się pogarsza. Wiedział, że nie dożyje dnia ślubu swoich dzieci. Z pomocą przyszła więc lokalna organizacja charytatywna CMMD.

Zorganizowali ceremonię dla całej rodziny. Córki chorego mężczyzny otrzymały fachową pomoc doświadczonych makijażystek, a do kaplicy przyjechały limuzyną. Na początku Ken i jego żona odnowili swoją przysięgę. Tammy do ołtarza zaprowadził ich 17-letni syn Dylan.

Potem przyszedł czas na dzieci. Ken odprowadził po kolei swoje trzy nastoletnie córki i syna do ołtarza. Tam złożyli symboliczne przysięgi, choć u ich boku nie było żadnego partnera. Ojciec wręczył każdemu list, który mają otworzyć dopiero podczas swoich prawdziwych ślubów.

- Chciałem napisać te listy już jakiś czas temu. Za każdym razem, gdy brałem do ręki długopis, albo kładłem ręce na klawiaturze, nie mogłem powstrzymać się od płaczu – wspomina mężczyzna w rozmowie z brytyjskim "Daily Mail".

Działacze z organizacji przygotowali dla rodziny weselną ucztę, a nawet zatrudnili kamerzystę, który nagrał całą ceremonię, by w przyszłości dzieci mogły oglądać, jak chory ojciec uczestniczył w ich "ślubach". Jak przyznała żona Kena, mimo złego stanu zdrowia, znalazł w sobie siłę, by móc zapomnieć na ten jeden dzień o chorobie. – Bez laski, ani żadnego dodatkowego wsparcia odprowadził wszystkie dzieci do ołtarza. Następne dwa dni spędził już w łóżku – mówi kobieta.

McHugh, który przez ostatnie 5 lat nie mógł pracować, a rodzina utrzymywała się tylko ze skromnej pensji matki, postanowił założyć projekt na stronie crowdfundingowej. Tam internauci mogą wpłacać pieniądze, które później będą przeznaczone na edukację jego dzieci.

- Są chwile, w których myślę, że znacznie mniej zachodu kosztowałoby to moją żonę i dzieci, gdybym po prostu przestał brać leki i pozwolił sobie umrzeć szybciej. To znacznie zmniejszyłoby nasze wydatki. Ale z każdym kolejnym dniem, mogę patrzeć jak moje dzieci dorastają, a to sprawia, że mam chęci do życia – pisze Ken w emocjonalnym poście pod projektem.

Do tej pory uzbierano już prawie 40 tys. funtów.

- Wesele, zakończenie studiów, wnuki, kolejne osiągnięcia dzieci, wszystkie te szczęśliwe chwile wydarzą się w przyszłości. Miałem przedsmak tego podczas zaaranżowanej ceremonii. To sprawiło, że chcę zostać z nimi jak najdłużej. Jak mogę teraz odjeść? Czy mogę mieć jeszcze trochę czasu? Prawda jest taka, że „trochę” nigdy nie będzie wystarczające. Myślałem, że jestem przygotowany na śmierć. Nie jestem jednak pierwszym pacjentem z nowotworem, ani nie ostatnim. Nie jestem też pierwszym ojcem, który zbyt szybko odejdzie. Takie historie dzieją się co minutę, na całym świecie. Każdy cierpi na swój sposób, ja mam nadzieję, że to przez co przechodzę, zagwarantuje mi lepsze życie po śmierci – dodaje.

md/ WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (4)
Zobacz także