Kupujesz, używasz, oddajesz

Kupujesz, używasz, oddajesz

Kupujesz, używasz, oddajesz
Źródło zdjęć: © 123RF
Ingrid Hintz-Nowosad
23.03.2015 11:55, aktualizacja: 03.08.2018 14:08

Jarosław Kuźniar znowu naraził się polskim internautom. W wywiadzie dla „Grazii” pochwalił się rodzinnymi wakacjami w USA. Nie zabrał jednak ze sobą potrzebnych rzeczy - zaplanował, że kupi je w sklepie jednej z sieciówek, a po użyciu odda. Za tę wypowiedź na jego głowę posypały się gromy. Tymczasem "wardrobing" – zakupowa metoda zza oceanu na całym świecie zyskuje na popularności. Na czym polega? W skrócie: kupujesz, używasz przez jeden dzień i oddajesz do sklepu.

Jarosław Kuźniar znowu naraził się polskim internautom. W wywiadzie dla „Grazii” pochwalił się rodzinnymi wakacjami w USA. Nie zabrał jednak ze sobą potrzebnych rzeczy - zaplanował, że kupi je w sklepie jednej z sieciówek, a po użyciu odda. Za tę wypowiedź na jego głowę posypały się gromy. Tymczasem wardrobing– zakupowa metoda zza oceanu na całym świecie zyskuje na popularności. Na czym polega? W skrócie: kupujesz, używasz przez jeden dzień i oddajesz do sklepu.

– Na podróż z dzieckiem wcale nie jest trudno się spakować, nie trzeba brać wanienek, krzesełek i Bóg wie, czego jeszcze. Fotelik samochodowy? Nie ma sensu. Do Kanady i USA nie braliśmy żadnych gadżetów. Pojechaliśmy do Walmartu (amerykańska sieciówka – red.), kupiliśmy wszystko, co było nam potrzebne, a pod koniec podróży wszystko oddaliśmy, mówiąc, że nam nie pasowało - mówił Kuźniar.

Wypowiedź Kuźniara stała się tematem wielu dyskusji i krytycznych komentarzy. Od 20 marca, na Twitterze pojawiło się mnóstwo wpisów z tagiem #sekretyKuźniara, które w mniej lub bardziej absurdalnej formie kpiły z przesadnej oszczędności prezentera.

W USA można oddać praktycznie wszystko, co się kupiło. Według Amerykańskiej Krajowej Federacji Sprzedawców Detalicznych (National Retail Federation), 65 procent amerykańskich sklepów zetknęło się w ubiegłym roku ze zjawiskiem "permanentnie niezadowolonych z nabytego towaru klientów". To o 4 proc. więcej niż w 2013. W 2012 straty sklepów spowodowane zwrotami towaru używanego wyniosły blisko 9 milionów dolarów (chodzi o towar uszkodzony, poplamiony lub z oznakami noszenia, który nie może być ponownie sprzedany).

Reakcja na kryzys

Wardrobing czyli kupić, założyć, a na końcu oddać do sklepu – to metoda, która pozwala na wygodne podejście do zakupów. Moda dotarła również do Europy. Jedna na sześć kobiet z Wielkiej Brytanii przyznaje, że zdarza jej się zwracać zakupione wcześniej ubrania. Co dziesiąta pytana zdradza, że zwracanie ubrań to stały nawyk, wręcz element zakupów.

Określenie wardrobing nie ogranicza się wyłącznie do klientów zwracających ubrania po jednokrotnym założeniu. To również te zwracane rzeczy, które nie mogą sprostać oczekiwaniom klientów mimo co najmniej kilkukrotnego ich użytkowania. W 2010 roku, dziennik "Wall Street Journal" informował o złagodzeniu polityki przyjmowania zwrotów przez największe domy handlowe. Miała być to reakcja na kryzys, zachęcenie klienta do większych zakupów i zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa związanego z możliwością odzyskania pieniędzy w każdym momencie. Strategia nie przyniosła jednak planowanych efektów.

Amerykańskie centra handlowe rozpoczęły walkę z tym popularnym procederem. Elegancki dom towarowy „Bloomingdale” umieszcza na ubraniach, których wartość przekracza 150 dolarów specjalne znaczniki, bez których sklep nie przyjmuje zwrotu. Inni tworzą historię zwrotów, która zawiera informacje na temat liczby i jakości rzeczy zwracanych przez jedną osobę w przeciągu ostatnich miesięcy oraz to, w jakim stanie znajdują się w momencie przyjęcia zwrotu.

Portal Business of Fashion donosi, że taką metodę stosuje już marka Victoria's Secret, a także sportowa firma REI, znana z przyjmowania zwrotów w każdym momencie, niezależnie od motywu klienta. Zara zastrzega w regulaminie, że nie uwzględnia zwrotów uszkodzonych przez klienta produktów lub noszących oznaki noszenia.

Zwroty po polsku

Częste zwracanie lub wymienianie ubrań to dziś domena aż 39 proc. kobiet w Polsce. Konkretny powód zwrotu jest natomiast w stanie podać zaledwie 11 proc. Co najczęściej wędruje z powrotem do sklepów. W ponad 70 proc. przypadków są to ubrania, rzadziej dodatki – wynika z sondy zakupowej Silesia City Center.

W Polsce sprzedawcy nie mają obowiązku przyjęcia towaru z powrotem, jeśli jest on pełnowartościowy i zgodny z umową. Mogą nas odprawić z kwitkiem i mają do tego pełne prawo.

Niektóre sklepy (np. IKEA, Castorama, Reserved, H&M) dopuszczają możliwość zwrotu pełnowartościowego towaru w określonym czasie od zakupu. Zazwyczaj informują o tym swoich klientów, wywieszając stosowne tabliczki przy kasach lub w przymierzalniach. Przeważnie zgadzają się na zwrot pod warunkiem, że towar nie był używany (w przypadku ubrań powinien posiadać nieodczepione wszystkie metki) lub nie został rozpakowany (IKEA).

Sieci odzieżowe i obuwnicze szukają nowych sposobów na utrzymanie klientów. Ostatnio coraz bardziej popularne staje się wypłacanie gotówki za zwracany towar nie na konto bankowe (nawet jeśli płaciliśmy kartą kredytową) czy do ręki kupującego, a na oferowaną przez sieć sklepów kartę podarunkową. Zgromadzone na niej środki można wydać tylko w prowadzonych przez nią salonach.

Takie rozwiązanie wprowadziły marki Cropp i House, Smyk oraz H&M. – Polska przoduje w Europie pod względem liczby dokonywanych zwrotów towarów do sklepów. Coraz trudniej jest więc nad nimi zapanować – wyjaśniała w 2013 roku Ewa Kwiecień ze spółki H&M Hennes & Mauritz.

Najwięcej zwrotów sklepy przyjmują w poniedziałki. Jak przyznają ekspedientki - nie wszystkie zwracane rzeczy są czyste. A że trafiają z powrotem na wieszak - warto nowo nabytą rzecz - dla pewności wyprać przed pierwszym założeniem. Oczywiście o ile sami nie zamierzamy jej zwracać. Zdarzały się już bowiem przypadki przenoszenia chorób skóry. Najczęściej zwracane są ubrania okazyjne kupowane na ślub, pogrzeb, czy rozmowę o pracę. Oddawane są też rzeczy drogie.

Zdaniem Anny Kędzierskiej, psychologa i trenerki umiejętności psychospołecznych, wardrobing to zachowanie wątpliwe etycznie.
- To tak jakby kazać się obwieźć taksówką po mieście, wrócić do punktu, z którego zaczynaliśmy podróż, i za nią nie zapłacić – bo przecież ciągle jesteśmy w tym samym miejscu! Czy można to uznać za rodzaj kradzieży? Myślę, że tak – mówi psycholog w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Moda na ciuchy z metkami

Kuźniarowi dopiec postanowiła także koleżanka po fachu Monika Olejnik. Na facebookowym profilu opublikowała zdjęcie, na którym pozuje w srebrnej kurteczce - do fotki dołączyła podpis: - Mam fajną kurtkę. Założyłam kilka razy, chyba czas ją oddać do sklepu :) - czytamy na jej profilu.

Uszczypliwy post Olejnik nie zmienia jednak faktu, że „wardrobing” dotyczy także celebrytów. Z tym, że gwiazdy korzystają z wypożyczalni, często za darmo, a zwykli ludzie raczej „wypożyczają” modne ubrania w sklepach, udając że je kupują. Ani jednym, ani drugim nie przeszkadza, że noszą ubrania z metkami.

Z wypożyczalni korzystał także Kuba Wojewódzki. Sprawa wyszła na jaw, przy okazji głośnej sprawy ataku na gwiazdora. W drodze do pracy został oblany jakimś płynem. Gdy powiadomił policję, i w ramach postępowania przyniósł poplamione ubrania do okazało się, że na swetrze była metka. Policjantom wyjaśnił, że ubranie jest z wypożyczalni.

Małgorzata Socha zawsze wygląda rewelacyjnie na każdej imprezie, na której się pojawi. Aktorka prezentuje modne, stylowe i eleganckie ubrania. Często jest określana mianem ikony mody czy najlepiej ubranej Polki. Jednak co ciekawe, ubrania, które prezentuje Socha na salonach, nie należą do niej. - Wszystkie rzeczy wypożyczam - powiedziała w programie Studio Weekend.

Na okładce najnowszego magazynu Viva! znalazła się Agnieszka Szulim. W rozmowie z Olą Kwaśniewską przyznała się również do tego, że na największe wieczorowe imprezy nie kupuje ubrań, tylko pożycza jej od znanych projektantów. Ma to szczęście, że wszyscy oferują się, żeby ją wystylizować. Dziennikarka zdradziła powody takiego zachowania: - Pożyczam prawie zawsze. W mojej sytuacji kupno rzeczy, która posłuż mi na raz, jest absurdem. A sukienki wieczorowe po pierwsze, są najdroższe, a po drugie, to są ubrania, w których najwyżej obskoczę jeszcze jakąś rodzinną imprezę. Wolę wydawać pieniądze na ubrania, które mi służą. A na wyjścia wypożyczać, tym bardziej, że projektanci sami chętnie oferują, że mnie ubiorą. I ja z tego korzystam - mówi w "Vivie!".

Ingrid Hintz (gabi/mtr),kobieta.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (60)
Zobacz także