Wygrała walkę z nowotworem i naprawiła swoje życie

Wygrała walkę z nowotworem i naprawiła swoje życie

Wygrała walkę z nowotworem i naprawiła swoje życie
Źródło zdjęć: © archiwum prywatne Alicji Romanowskiej
23.01.2015 10:50, aktualizacja: 23.01.2015 12:44

Wygrała walkę z nowotworem. Wygrała walkę z samą sobą. Teraz uczy inne kobiety, jak znaleźć w sobie siłę, jak zapanować nad ciałem i umysłem. Wykorzystując swoje umiejętności trenera judo, postanowiła założyć szkołę samoobrony dla kobiet. Bo pielęgniarka Alicja Romanowska uważa, że życie dało jej drugą szansę. I że należy oddawać dobro, które się otrzymało od innych.

Wygrała walkę z nowotworem. Wygrała walkę z samą sobą. Teraz uczy inne kobiety, jak znaleźć w sobie siłę i jak zapanować nad ciałem i umysłem. Wykorzystując swoje umiejętności trenera judo, postanowiła założyć szkołę samoobrony dla kobiet. Bo Alicja Romanowska uważa, że życie dało jej drugą szansę. I że należy oddawać dobro, które się otrzymało od innych.

W dużych, pięknych oczach 44-letniej Alicji widać coś więcej niż tylko zwyczajny uśmiech. To głęboka mądrość kobiety, która przeżyła to, o czym inni nie chcieliby nawet słyszeć. Z zawodu pielęgniarka. W szpitalu wojewódzkim w Elblągu przepracowała ponad 20 lat. Założyła rodzinę, wychowywała dzieci.

Dwa lata temu usłyszała diagnozę: rak z przerzutami. I to było jak uderzenie obuchem w głowę.

- Gdy dowiedziałam się o chorobie, świat mi się zawalił. Oprócz problemów osobistych, byłam w trakcie rozstania z mężem, doszła ta ciężka choroba. Wielu osobom kojarzy się ona z wyrokiem. Dla mnie to był przede wszystkim potworny lęk o siebie i o dzieci - wspomina.

Alicja judo trenowała w młodości. Później założyła rodzinę, rozpoczęła pracę, zerwała ze sportem. Na matę wróciła po 20 latach i wtedy uzyskała „czarny pas”.

- Byłam na treningu judo i nagle bardzo źle się poczułam. Natychmiast trafiłam do szpitala i okazało się, że nie ma już na co czekać. Szybko znalazłam się na stole operacyjnym, potem była chemioterapia. Przeszłam przez wszystko, co w takiej sytuacji nieuchronne: straciłam siły, wypadły mi włosy. Tak sobie myślę, że wytrzymałam tylko dzięki temu, że byłam przedtem tak bardzo fizycznie sprawna, tak „roztrenowana”. No i jeszcze dzięki temu, że na czas trafiłam w ręce wspaniałych specjalistów. Zdaję sobie sprawę, że życie dało mi drugą szansę. Chcę teraz oddać to wielkie dobro, które dostałam od innych.

W szybkim powrocie do zdrowia znów pomogło Alicji judo. Wróciła na matę najszybciej jak było to możliwe. Po kilku miesiącach powróciła też do pracy w szpitalu. Stopniowo odzyskiwała siły i dawną kondycję. Nie chciała taryfy ulgowej, wręcz przeciwnie, wiedząc już, jak łatwo można wszystko stracić, rzuciła się w wir życia. I zaczęła zupełnie inaczej patrzeć na świat.

- Rak był dla mnie wyrokiem. Musiałam zmienić swoje życie o 180 stopni. Ale dzięki tej chorobie zetknęłam się z życzliwością wielu osób. Czasem nawet uważam, że warto było zachorować, żeby takie momenty szczęścia przeżyć. I chciałabym chociaż namiastkę tego przekazać innym. Pokazać, ze można zmieniać swoje życie stawiać sobie nowe cele, poczuć się pewniej – opowiada. - Teraz więcej obserwuję ludzi. Uważniej patrzę też na kobiety i widzę, jak potrafią być silne, jak wiele mogą, jak są coraz bardziej świadome, czego chcą, co im się od życia należy. Pomyślałam też, że mogę im pomóc. Że mogę sprawić, żeby poczuły się jeszcze silniejsze, jeszcze bardziej pewne siebie, niezależne. Zdecydowałam, że – bazując na swoich umiejętnościach, już jako trenera judo - poprowadzę zajęcia samoobrony dla kobiet.

Wieczorne zajęcia prowadzi w jednej ze szkół. Treningi zaplanowane są pod kątem indywidualnych możliwości każdej z uczestniczek. Do grupy można dołączyć w dowolnej chwili.

- Każda z pań „idzie” tu swoim tempem, nie oglądając się na to, co robią, czy czego nie robią, inne panie. Chcę by miały tu spokój i komfort odkrywania samych siebie. To ma być dla nich satysfakcja i przyjemność. Nie ma stresu - opowiada pielęgniarka. - W końcu, „judo” to po japońsku „łagodna, miękka droga” ( przez życie). Ale to nie oznacza słabości, wręcz przeciwnie, chcę, żeby kobiety odkrywały w sobie pokłady siły, żeby się nie bały życia, i żeby potrafiły odpowiednio zareagować, gdy znajdą się w niebezpieczeństwie. Wszelkie ograniczenia istnieją jedynie w naszych głowach. Możemy dużo więcej, niż nam się wydaje - podkreśla z przekonaniem.

Ukochaną przez siebie sztuką walki Alicja bardzo wcześnie zaraziła swoje dzieci. 21-letnia córka i 19-letni syn też trenują. Córka prowadzi też zajęcia judo dla niepełnosprawnych dzieci.

- Dobrze, że judo „przyszło” do mnie.– zamyśla się Alicja. – Zawsze było dla mnie i pasją i przyjemnością. Ale okazało się też terapią na trudne chwile, jakich mi życie nie poskąpiło. Jestem pewna, że w jakiś sposób judo uratowało mi to życie. – i dodaje – Judo to dla mnie wciąż wyzwanie. Ale kiedy schodzę z maty, czuję się zawsze bardzo zmęczona i bardzo, bardzo szczęśliwa.

Alicja uważa, że musi odwdzięczyć się za dobro, którego doświadczyła. - Chciałabym chociaż namiastkę tego przekazać innym. Pokazać, ze można zmieniać swoje życie stawiać sobie nowe cele, poczuć się pewniej.

Do jej szkoły samoobrony chodzą także kobiety, które w życiu doświadczyły fizycznej i psychicznej przemocy od najbliższych. Judo pozwala im poczuć się pewniej. Odnajdują siebie.

gabi, WP Kobieta

POLECAMY:

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (3)
Zobacz także