GotowaniePrzepisyKuchnia znaleziona w Saragossie

Kuchnia znaleziona w Saragossie

Kuchnia znaleziona w Saragossie
Źródło zdjęć: © Thinkstock
23.08.2010 22:33, aktualizacja: 25.08.2010 16:30

Najpierw pustynny krajobraz, upał nie do wytrzymania, oraz wielkie byki wycięte z metalu, ustawione na wielu wzgórzach przy autostradzie. Potem Ebro - szeroka rzeka, zakola, trzciny, bujna roślinność i stary prom, niczym nad polskim Bugiem. Aragonia zaskakuje nas co kilkanaście kilometrów! To nie tylko urozmaicony krajobraz i bajeczna architektura, to także ciekawa i czasami szokująca kuchnia.

Najpierw pustynny krajobraz, upał nie do wytrzymania, oraz wielkie byki wycięte z metalu, ustawione na wielu wzgórzach przy autostradzie. Potem Ebro - szeroka rzeka, zakola, trzciny, bujna roślinność i stary prom, niczym nad polskim Bugiem. Aragonia zaskakuje nas co kilkanaście kilometrów! To nie tylko urozmaicony krajobraz i bajeczna architektura, to także ciekawa i czasami szokująca kuchnia.

Warto spróbować wszystkich przysmaków. Niestety łatwiej będzie tutaj przeżyć mięsożercom, aniżeli wegetarianom.
Najważniejsza zasada podczas kulinarnych wycieczek po Hiszpanii - siadać tam, gdzie jest najwięcej miejscowych i zamawiać przede wszystkim to, co widzimy na ich talerzach. Trzeba omijać miejsca oblegane przez turystów. W nich – niezależnie od regionu – serwują wysuszoną tortillę, paellę z mrożonki, kilka uwiędniętych owoców morza i wino zlewane na zapleczu z kilku kieliszków do jednej butelki. Tylko w knajpkach dla autochtonów posmakujemy najprawdziwszej miejscowej kuchni.

Warto też kupować specjały, z których słynie dany region, a nawet miasteczko, czy wioska. Dzięki temu udało mi się delektować, gdzieś u podnóża Pirenejów, cudownymi magdalenkami z aromatycznym, lekko gorzkim nadzieniem cytrynowym, lub dżemem pomidorowym w Segowii. Zapewniam, że takich odkryć czekają nas w Hiszpanii tysiące.

Gdy zbliżamy się do Aragonii od strony Barcelony i Katalonii, krajobraz szybko się wyostrza, staje się nieco bardziej dziki, czasami nieprzyjazny, wypalony i płaski niczym stół ustawiony na słońcu. Znikają palmy, bananowce i kwitnące oleandry. W dolinach rzek jest mnóstwo bujnej roślinności, która przywodzi na myśl raczej tę z polskich kresów, aniżeli znad wybrzeża Morza Śródziemnego.

Miasta są dobrze ufortyfikowane i położone tak, by można było dogodnie obserwować zbliżającego się wroga. W dzwonnicach kościołów pojawiają się orientalne plecionki. Sami Aragończycy są niżsi niż Katalończycy, a w ich rysach czasami widać lata arabskiego panowania. Podobne pomieszanie stylów i wpływów widoczne jest w miejscowej kuchni.

W Saragossie warto uciec spod wielkiej jak dworzec katedry Nuestra Senora del Pilar i poszukać małej knajpki gdzieś na trasie do mauretańskiego pałacu Aljaferia. W karcie zawsze znaleźć można sporo owoców i warzyw strączkowych. Dużo tutaj cebuli, ziemniaków, białej fasoli, endywii i szparagów. Zamiast morskich ryb dostaniemy pstrągi, które jeszcze rano pływały w górskich potokach. Wśród mięs dominuje baranina i jagnięcina. Jest też sporo dziczyzny, czyli zające, kuropatwy, jelenie, sarny i dziki. W końcu spora ilość smażonej wołowiny, długie wieprzowe kiełbasy, czy wyśmienita szynka z Teruel. W Aragonii gospodynie są bardzo oszczędne, a lata biedy spowodowały, że w prostej chłopskiej kuchni wykorzystuje się wszystko, niemal do ostatniego skwarka. Za to dzieci rozpieszcza się tutaj – podobnie jak w całej Hiszpanii – doskonałymi słodyczami, w tym deserami, których głównym składnikiem są migdały i kasztany.

Przyznam, że najwięcej kłopotów miałem z posmakowaniem zająca duszonego we własnej krwi. Było to na tyle wstrząsające doświadczenie, że szybko przestawiłem się na bardziej subtelne propozycje. Wyśmienita jest na przykład oryginalna zupa „salmorejo de patata”. To nic innego, jak chłodnik podobny do gazpacho, ale z dużą ilością ziemniaków. Oprócz tego dodaje się do niego przetarte pomidory, cebulę, zieloną paprykę, chleb, ocet i oliwę.

Zapewniam jednak, że nie ma nic przyjemniejszego niż zasiąść sobie nad brzegiem Ebro z wielkim pudłem „frutas de Aragon”. Są to kawałki kandyzowanych owoców (jabłka, gruszki, brzoskwinie, ananasy i truskawki) oblane gęstą czekoladą. Z pudełka koniecznie musi się do nas uśmiechać „Najświętsza Panienka na Słupie”. Tylko Senora del Pilar jest nas w stanie ochronić przed grzechem niekontrolowanego obżarstwa.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1)
Zobacz także