Moda jest zjawiskiem

Moda jest zjawiskiem

Moda jest zjawiskiem
Źródło zdjęć: © fot. Maciej Stankiewicz
Aleksandra Wołejsza
13.06.2016 00:00, aktualizacja: 08.07.2016 11:26

„Pytanie o modę wśród intelektualistów nie jest zbyt modne” – stwierdził niemal dwadzieścia lat temu Gilles Lipovetsky w książce „The Empire of Fashion. Dressing Modern Democracy”. Wiele zdążyło się od tego momentu zmienić. Mówienie o modzie stało się nie tylko modne samo w sobie, ale też badania na jej temat zyskały akademicką legitymizację. Coraz większe zainteresowanie modą jako zjawiskiem przejawiają od lat takie nauki jak historia, ale też socjologia czy antropologia. Natomiast przedstawiciele sztuki współczesnej chętnie podejmują ten temat w swoich pracach. Z tego wypływa wieloaspektowe ujęcie mody, które wplata ją w zachodzące w społeczeństwach zmiany i wszelkie inne globalne procesy.

Ta zmiana perspektywy i nowe spojrzenie na modę jest szczególnie widoczne w społeczeństwach demokratycznych, gdzie dominuje logika kapitalistyczna, która tworzy niebezpieczną niepewność i serwuje nam wiele sprzecznych ze sobą trendów. Tak doszło do powstania dziedziny, która z perspektywy kulturowej pochyla się nad tematyką mody i ją analizuje (z ang. fashion studies). Wierzę, że to spojrzenie pozwoli zmienić postrzeganie mody tylko i wyłącznie w kontekście ubioru. Dlatego tuż obok takich cyklów jak „Look of the day” czy „Zoom na styl” na nowej WP.Kobieta znajdziecie też „Krótką historię mody” czy „Ze sceny na ulicę”. Prezentujemy w nich, jaki wpływ miały właśnie ubrania nie tylko na popkulturę, ale też zachodzące zmiany. Bo mody nie można tylko i wyłącznie sprowadzać do trendów i stylizacji.

Tak właśnie było z ideą „power dressingu”, która pojawiła się w latach osiemdziesiątych. Wtedy właśnie kobiety coraz częściej decydowały się na pracę i pragnęły przede wszystkim szacunku i traktowania tak samo poważnie jak koledzy zajmujący te same stanowiska. Kobiety chciały wtedy wszystkiego, co w dzisiejszych czasach uważane jest – coraz częściej – za standard. Męża, dzieci i kariery. Przestała im wystarczać rola kochającej matki, pragnęły zacząć spełniać się zawodowo. Jako pewne siebie, wykwalifikowane osoby, które nie bez powodu objęły taką, a nie inną pozycję w firmie.

„Strój władzy” narodził się jako odpowiedź na zmiany w tkance społecznej. Kobiety nie chciały już być dłużej asystentkami czy sekretarkami i zapragnęły sięgnąć po wyższe stanowiska. By być postrzeganą jako kobiety sukcesu, których autorytet nie będzie podważany, musiały zdecydować się na drastyczne środki. Kolorowe, zwiewne i szalenie kobiece formy musiały ustąpić miejsca charakterystycznym marynarkom z dużymi klapami i karykaturalnie przeskalowanymi ramionami, prostym garsonkom, bluzkom pod samą szyję i koszulom. Zrezygnowały też z rozpuszczonych włosów i mocnego makijażu, a wszystko to w imię kariery w korporacji i bycia postrzeganą jak najbardziej profesjonalnie. „Working girl” potrzebowała efektownego umundurowania. Wystarczy przewertować poradnik Johna T. Molloya „The Woman’s Dress for Success Book”. Jak to zgrabnie zostało ujęte, kobiecy wygląd po prostu rozpraszał i podważał autorytet.

„Power dressing” to tylko jeden z niewielu przykładów, że całościowe i wieloaspektowe spojrzenie na modę jest zasadne. Po więcej odsyłam was do naszego cyklu „Krótka historia mody”.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także