Blisko ludzi"Mój gwałciciel nucił mi odę do radości". Poruszający wpis polskiej blogerki

"Mój gwałciciel nucił mi odę do radości". Poruszający wpis polskiej blogerki

"Mój gwałciciel nucił mi odę do radości". Poruszający wpis polskiej blogerki
Źródło zdjęć: © Pixabay.com
Magdalena Drozdek
21.04.2017 11:01, aktualizacja: 24.04.2017 17:02

- Proszę moją rodzinę i osoby szczególnie mi bliskie, aby tego nie czytały - zaczyna swój wpis Amanda. Polska blogerka postanowiła odpowiedzieć, co stało się 13 lat temu w jej rodzinnym mieście. Została zgwałcona przez swojego kolegę. Podczas gwałtu nucił pod nosem: "O radości, iskro bogów, kwiecie elizejskich pól".

- Chcę, żeby pani wiedziała, że jest na tym świecie kilku mężczyzn, którzy czytając takie słowa, wstydzą się za innych "mężczyzn". I ja wiem, że to niewiele zmieni, że to NIC nie zmieni, ale ja panią przepraszam za to, co panią spotkało - pisze jeden z internautów w komentarzach pod postem Amandy.

Amanda Waliszewska, znana też jako Hakierka, od kilku lat prowadzi bloga, a jej szczere teksty cieszą się dużą popularnością w sieci. O sobie samej pisze: "Jestem niespełnioną pisarką i prawie prawniczką, która zarabia na życie jako front-end developerka oraz część Geek Girls Carrots, największej organizacji dla kobiet w IT na świecie".

Pod koniec tygodnia na jej blogu pojawił się post, który niemal natychmiast zaczęli udostępniać sobie internauci. Nie bez przyczyny - nie każdy byłby w stanie zdobyć się na takie wyznanie. Opisuje, jak 13 lat temu poznała chłopaka.

- Lubi mnie, chyba. Ja też go lubię. Muzykę lubimy, bo to takie ważne dla dziewczynki. Czerń lubimy. Festiwale i koncerty. Papierosy i tanie wino też lubimy. Gadamy więc kilka dni z rzędu o życiu przy tych, tanich wtedy, papierosach. I winie tak siarkowym, że mogłabym ziać ogniem, gdybym chuchnęła w zapalniczkę. Widujemy się przez parę dni - czytamy na jej blogu.

Obraz
© screen

1 maja, w specjalnym miejscu

1 maja, w dniu, kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, w jej miasteczku miała odbyć się huczna impreza. - Drogi przystrojone w błękit i gwiazdy. Nad zalewem słychać muzykę. Wszyscy mieszkańcy kipią ze szczęścia. Czyż nie przyjemniej napie…. się tego dnia z jakiegoś międzynarodowego powodu? O tyleż to milsze niż zapijać się z powodu bezrobocia, biedy i bólu zębów - pisze.

Poszła na domówkę do znajomych. Tam spotkała jego.
- Gdy pozbywa się wszystkich, mówi, że chciałby, żebym coś dla niego zrobiła. Nie wiem, o co mu chodzi i nawet nie udaję, bo co może zrobić dziewczynka dla starszego kolegi? Znowu jestem pijana. Nie umiałam odmówić dziewczynie z bluzą na biodrach, bo jej niebieskie oczy mówiły "kup jeszcze litr, wypijemy na dwie". A ja wpatrzona w ten błękit machałam tylko głową i portfelem. Chce mi coś pokazać. Nie, jest późno, muszę iść, robi się ciemno. Mama chciała, żebym wróciła przed zmrokiem i razem pójdziemy nad zalew - opowiada.

W tym "specjalnym miejscu" zgwałcił ją. - Nie krzyczałam. Nie wierzgałam. Cicho płakałam i prosiłam, żeby "nie". Za co przez następne lata będę się obwiniać. A on cicho chrząkał: O radości, iskro bogów, kwiecie elizejskich pól… - pisze Amanda.

Choć od tego dnia minęło już 13 lat, Amanda dopiero teraz postanowiła podzielić się swoją historią na forum publicznym.

Co by Jezus powiedział

Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jakie komentarze i pytania wywoła jej historia. Bo dlaczego dziecko było pijane? Dlaczego nie poszła z tym na policję? Dlaczego nie zerwała kontaktów z tym chłopakiem? - Nie możesz obwinić mnie bardziej, niż ja obwiniałam się przez ostatnie 13 lat. Nie możesz sprawić, że poczuję większy wstyd, niż wtedy czułam - odpowiada blogerka i dodaje:

- Ale ja się już nie wstydzę. I już nie milczę. Bo nie jestem ofiarą. Już nie. Ofiary cierpią i gniją. Ja się podnoszę. Zrzucam balast. Kto by pomyślał, że mój gwałciciel zaprosi mnie kilka lat później do znajomych na Facebooku. A ja go przyjmę. I nie będę płakać. I nie będę się wić. Jestem potężna, silna i mądra. Nie potrzebuję żalu, cierpienia i płaczu. Potrzebuję siły. Ty potrzebujesz siły. Bo jeżeli jesteś kobietą, to na 99 proc. byłaś w życiu choć raz molestowana. Nie musiało dojść do stosunku płciowego w sensie biologicznym. Nie musiał to być książkowy stosunek analny czy oralny. Nie musiał to być nawet dotyk. To był gwałt. I pamiętaj, gwałt to nie jest seks.

Historia Amandy wywołała lawinę komentarzy. Jest wśród nich ten: "Marzę o tym, by internet zalała fala takich sprawozdań, bo to, co mówisz, w 99 proc. jest prawdą. Może wtedy wszystkie wątpliwości zostałyby rozwiane, a oczy zaczęłyby patrzeć w odpowiednim kierunku - na oprawcę, nie ofiarę". Mamy dziś przecież już jeden przykład z tego tygodnia, kiedy wyznanie ofiary przemocy wpłynęło silnie na społeczeństwo - mowa oczywiście o historii Karoliny Piaseckiej.

- Ktoś zagarnął Twoją przestrzeń i Twoje bezpieczeństwo. Odbierz je. Nie poddawaj się wyrzutom sumienia. Nie zrobiłyśmy nic złego. Nie zrobiłaś nic złego. Jesteś dobrym, mądrym i wartościowym człowiekiem. Jest piękna wewnątrz i piękna na zewnątrz. Twoje ciało jest dobre. Nikt i nic Cię tak naprawdę nie zniszczy, choć bardzo będziesz w to na początku wierzyć - wyznaje Amanda.

Jak prawdziwe są słowa Amandy, potwierdzają kobiety, które zareagowały na jej historię. Jedna z internautek wyznaje: Poszukiwanie winy w nieważnych detalach, obrzydzenie do samej siebie, poczucie kompletnej bezsilności. A bo gdybym mniej wypiła, a bo gdybym nie poszła z nim na piętro, a bo gdybym założyła spodnie zamiast sukienki... Dopiero po 10 latach zaczęłam być w stanie myśleć o tym, hmm, nazwijmy to "racjonalnie" - wypiłam tyle, ile normalnie pije się podczas Sylwestra, miałam pełne prawo ufać chłopakowi, którego znałam od trzech lat i nie raz odwiedzałam w domu, a spódnice innych dziewczyn na imprezie jakoś nie okazały się ściągać na nie nieszczęść. Mam i zawsze miałam prawo do seksualności na własnych warunkach.

A dalej: Ale przyznam, że choć dziś sama nie czuję się już ofiarą, choć jestem pewna siebie, silna, samoświadoma, to nie opowiadam o swoim doświadczeniu otoczeniu. Boję się, że cała moja tożsamość będzie postrzegana przez pryzmat traumy, że każda moja decyzja i zachowanie będzie odbierane albo jako próba ucieczki, albo kompensacji. A ja mam poczucie, że już to przepracowałam, że jestem szczera sama ze sobą, że to nie rządzi moim życiem. Miewam chwile słabości, załamania, ale miewa je każdy normalny człowiek. Przypisywanie ich w całości pojedynczemu zdarzeniu byłoby po prostu śmieszne i głupie.

Blogerka ma nadzieję, że jej historia doda odwagi innym kobietom, by opowiadały o tym, co przeszły. Bo czasem podzielenie się swoją historią jest najlepszą terapią.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (324)
Zobacz także