Blisko ludziPastorki stanęły w obronie kobiet. „Każda z nas musi mieć prawo do decydowania o swoim zdrowiu”

Pastorki stanęły w obronie kobiet. „Każda z nas musi mieć prawo do decydowania o swoim zdrowiu”

Pastorki stanęły w obronie kobiet. „Każda z nas musi mieć prawo do decydowania o swoim zdrowiu”
Źródło zdjęć: © Getty Images
Magdalena Drozdek
21.03.2017 15:18, aktualizacja: 21.03.2017 16:41

Aborcja dzieli społeczeństwo nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Ostatnio głośno jest o kolejnych ustawach podpisywanych przez Donalda Trumpa, które ograniczają prawa kobiet do decydowania o swoim zdrowiu. Do mediów trafił właśnie list otwarty siedmiu pastorek, które protestują przeciwko radykalnym działaniom rządu.

- Jako duchowne i jako kobiety, sprzeciwiamy się działaniom ustawodawcy, który ogranicza prawa kobiet do podejmowania decyzji o prokreacji oraz o wyborze opieki zdrowotnej. Ponadto udzielamy poparcia dla ośrodka Planned Parenthood w Heartland, który zapewnia wszystkim kobietom wspaniałą opiekę medyczną - zaczynają swój list pastorki.

Planned Parenthood to amerykańska organizacja non-profit, która od ponad 60 lat działa na rzecz praw reprodukcyjnych. Propagują świadome rodzicielstwo, kompleksową edukację seksualną, szeroki dostęp do antykoncepcji, walczą z chorobami przenoszonymi drogą płciową, pomagają też klinikom w Afryce i Ameryce Łacińskiej, którym trudno jest zdobyć fundusze na leczenie. Wydawałoby się, że nikt nie powinien mieć zastrzeżeń co do ich działalności. Tylko że Planned Parenthood zajmuje się także przeprowadzaniem aborcji.

Środowiska pro-life od lat dyskredytują ich pracę. Absurdów nie brakuje. W 2008 roku wobec Planned Parenthood wysunięto zarzuty o działalność eugeniczną i rasistowską w związku z przyjmowaniem przez nią dotacji finansowych ze szczególnym wskazaniem, że mają być użyte do promowania aborcji w środowisku czarnych obywateli USA. Z każdym tygodniem pojawiają się kolejne oskarżenia. Po tym, jak Donald Trump został prezydentem, ośrodkowi cofnięto większość dotacji.

Pastorki w swoim liście zaznaczają, że zablokowanie dostępu do Planned Parenthood to uderzenie w najbiedniejsze kobiety. Według nich nowe przepisy odbierają Amerykankom fundamentalne prawo do decydowania o sobie.

- Ponad połowa ciąż w Stanach Zjednoczonych - ponad 3 miliony każdego roku - jest niechciana. To w większości przypadków dotyczy kobiet, które mają niskie zarobki. Ograniczenie dostępu do ośrodków planowania rodziny zwiększa liczbę niechcianych ciąż, poronień i aborcji. Wizyty u tych lekarzy obejmują przecież także badania przesiewowe, monitorowanie chorób serca, raka szyjki macicy, badania na HPV oraz inne kluczowe usługi profilaktyczne - piszą.
Zaznaczają, że tylko w 2013 roku ponad 180 tys. kobiet potrzebowało dostępu do środków antykoncepcyjnych. Gdyby nie Planned Parenthood, coraz więcej młodych kobiet zachodziłoby w niechciane ciąże, a co za tym idzie, rosłyby statystyki dotyczące przeprowadzanych aborcji.

- Wszystkie argumenty przeciwko prawom reprodukcyjnym kobiet opierają się na moralności i przekonaniach religijnych, co wpływa na istniejące prawo. Poprzez naszą wiarę łączymy się, by zrównoważyć te argumenty i zapewnić, że wspólnota religijna nie mówi tylko jednym głosem. Jesteśmy głęboko oddane sprawiedliwości społecznej. Opiekujemy się tymi, którzy są w opresji. Zabieranie funduszy i blokowanie Planned Parenthood skrzywdziłoby najbardziej tych, którzy już teraz mają problem z uzyskaniem opieki zdrowotnej - piszą.

Dalej czytamy: "Jako duchowne i jako kobiety, wiemy, że każda z nas jest odpowiedzialna za swoje ciało, swoje czyny. Uważamy też, że projekt ustawy pogłębia nierówności w społeczeństwie, odbiera prawa kobietom o niskich dochodach, które nie będą mogły korzystać w wysokiej jakości usług planowania rodziny. Pozostaje nam nadzieja i modlitwa, że prawodawcy zrozumieją znaczenie tych usług. Nowe przepisy są niebezpieczne dla naszego kraju i będą miały katastrofalne skutki. Kobiety zasługują na lepsze. Poprzez naszą wiarę i posługę popieramy walkę kobiet o prawo do dostępu do wysokiej jakości i niedrogich usług opieki zdrowotnej".

List podpisany przez LeAnn Stubbs, Beverlee Bell, Deborę Hill-Davis, Erin Gingrich, Debbie Griffin, Rachel Thorson i Jean McCarthy przez jednych nazwany jest przełomem w podejściu kleru do tematu aborcji, inni wskazują, że to „parodia chrześcijaństwa”. Jak przyjęto by taki list w polskim środowisku? Można sobie to tylko wyobrazić.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (246)
Zobacz także