Blisko ludziZerwą z klasą, wyznają miłość. Wszystko za 39 złotych. Nietypowy pomysł polskiej firmy

Zerwą z klasą, wyznają miłość. Wszystko za 39 złotych. Nietypowy pomysł polskiej firmy

Zerwą z klasą, wyznają miłość. Wszystko za 39 złotych. Nietypowy pomysł polskiej firmy
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Magdalena Drozdek
25.01.2017 14:19, aktualizacja: 25.01.2017 21:02

Można zlecić komuś posprzątanie biura, ale jak się okazuje, można też zlecić posprzątanie życia. Jedni mają opory przed wyznaniem ukochanej osobie miłości, są też tacy, którzy nie potrafią zerwać z partnerem. Firma z Polski wpadła na pomysł, by w tych sytuacjach uczestniczyć i „czarną robotę” wykonywać za zainteresowanych. 39 złotych od zamówienia.

- 4 lata razem. Po prostu się zakochałam jak nastolatka w innym. Nie panuję nad tym, próbowałam wyjechać, przetłumaczyć sobie, ale nie ogarniam. Nie mam pojęcia jak to skończyć – która kobieta tego nie zna? Takich historii pewnie każdy może przytoczyć po kilka. Jak delikatnie i z klasą powiedzieć komuś, że to koniec związku? Jak wyznać miłość? Nie każdy potrafi, więc w dobie przenoszenia wszystkiego do internetu trudno się dziwić, że powstał w Polsce portal oferujący pośredniczenie w takich sytuacjach.

Pomysł był prosty – przekazywać informacje na zlecenie. Podobna firma działała wcześniej w Berlinie – informowała w czyimś imieniu o rozwodach. I tak w grudniu ubiegłego roku powstało zaCiebie.com. Na czym polega ich działalność? Na stronie składa się zamówienie. Może dotyczyć rozstania, wyznania miłości albo przeprosin. 39 złotych opłaty i zostaje czekać na telefon od pracownika firmy.

- Pierwszym krokiem, jaki wykonujemy po otrzymaniu zlecenia, jest sprawdzenie treści nadesłanych przez klientów. Wykluczamy te, które zawierają wulgaryzmy i te, które są niezgodne z prawem. Proponujemy moderację. Nasz regulamin mówi jasno, że nie przyjmujemy zleceń niezgodnych z prawem oraz dobrymi obyczajami – wyjaśnia właściciel portalu Arkadiusz Kowal w rozmowie z WP.

Drugi krok to krótka rozmowa, w której pracownicy mogą zweryfikować dane zamawiającego usługę. - Zadajemy dwa pytania, jedno z nich dotyczy wieku. Do tego etapu przykładamy szczególną uwagę. Jeżeli choćby w najmniejszym stopniu mamy wątpliwości, co do osoby składającej zamówienie, odmówimy wykonania zlecenia. Odpukać, nie mieliśmy wielu przypadków, w których ktoś zwyczajnie sobie żartował – opowiada Kowal.

Trzeci etap to już kontakt z osobą, której ta treść ma dotyczyć: „Marcin chciałby ci przekazać, że cię kocha od dawna i jest wreszcie gotowy, by to wyznać”. Potem pracownicy portalu dzwonią do klienta z informacją zwrotną. - Jest jeszcze piąty etap, w którym my już nie uczestniczymy – mówi Kowal.

Choć firma działa tylko kilka tygodni, to na brak zleceń nie może narzekać. Wyznania miłości zdarzają się minimalnie częściej. - Jeżeli spytałabyś mnie dwa tygodnie temu, jak to wygląda, powiedziałbym, że jest odwrotnie. Myślę, że potrzebujemy jeszcze kilku miesięcy, żeby określić faktyczny podział zleceń – opowiada właściciel portalu.

Z uczuciami podobno lepiej nie igrać, więc zaCiebie.com współpracuje z psychologiem, który opracował skrypty rozmów, pomaga też w tworzeniu bloga. - Każde rozstanie jest trudne, oznacza dla nas zakończenie czegoś ważnego. Związku, który być może budowaliśmy długie lata lub takiego, co do którego żywiliśmy nadzieję na przyszłość. Pomimo tego, że w sytuacji rozstania czujemy się pozostawieni sami sobie, upokorzeni i nic nie warci, nie pozostaje nam nic innego jak po prostu przejść przez to z uniesioną głową. To prawda, nie będzie łatwo i niejednokrotnie wydawać nam się może, że ból nigdy nie minie. Jednak wbrew pozorom rozstanie może nam wyjść na dobre – czytamy w jednej z takich notek.

Choć wielu takie załatwianie prywatnych spraw przypomina transakcję biznesową, bo jest prosto, przejrzyście i wieje chłodem, to jak wyjaśnia Kowal, przepisu na rozstanie, przeprosiny czy wyznanie miłości nie ma. - Za każdymi przeprosinami i rozstaniem kryje się drugi człowiek – przyznaje.

Jak on tłumaczy zainteresowanie takimi usługami? – Myślę, że składa się na to wiele czynników. W luźnych rozmowach z naszym psychologiem poruszaliśmy ten temat. Ciężko jest określić powód zleceń w naszym serwisie. Może być ich całkiem sporo. Począwszy od strachu przed odrzuceniem, który według mnie jest głównym czynnikiem, poprzez digitalizację świata, po wygodę i przekonanie „a niech ktoś zrobi to za mnie” – opowiada.

Życie z sieci

Jak przekonuje Kowal, żyjemy w czasach wciąż rozwijających się technologii, kiedy status związku można zmienić jednym kliknięciem na Facebooku, kiedy lata bycia razem można zniszczyć jednym wpisem na dowolnym portalu społecznościowym. Powstanie takich projektów jak zaCiebie.com wydaje się więc być naturalną koleją rzeczy. Jednym może to odpowiadać, inni nawet nie pomyśleliby, żeby intymną sprawę załatwiać w taki sposób.

Uczucia się komercjalizują – wyznawanie miłości przez pośredników to jedno. Można przecież dziś wynająć sobie narzeczonego na jakiś czas. W Polsce oferował to m.in. serwis pandowynajęcia.pl, założony przez Aleksandra Nowackiego. Mimo wszystko pomysł nie cieszył się takim zainteresowaniem, jak podobne portale, które otwierane są co rusz w Chinach.

Tam biznes kwitnie, bo młode Chinki mają dość niecierpliwych rodziców, domagających się znalezienia przy nich partnera na życie. Agencje zajmujące się wynajmowaniem „narzeczonych” za jeden dzień ich pracy inkasują co najmniej 1000 juanów, czyli ok. 150 dolarów. Jak pisze „Global Times”, popyt na tę usługę rośnie zawsze w okolicach obchodów Chińskiego Nowego Roku, kiedy wielu młodych ludzi, mieszkających na co dzień poza domem, odwiedza rodziców.

W internecie można wynająć sobie też matkę. Nie będzie oceniać ani ośmieszać przy znajomych, pomoże w domowych obowiązkach, umówi na wizytę u lekarza, szczerze porozmawia – wszystko to za 40 dolarów, plus dodatkowe koszty. Amerykanka Nina Keneally była pierwszą osobą, która świadczyła takie usługi. Jak wygląda jej praca? Klient umawia się z nią na spotkanie, podczas którego ustalają, czego tak naprawdę dana osoba potrzebuje. Nowe osoby dostają od niej 10 dolarów upustu na usługi. Keneally wysłucha problemów przy filiżance kawy, upiecze ulubione ciasto, poprawi dokumenty, obejrzy film ze swoim klientem, pomoże wybrać prezenty dla prawdziwej matki, a nawet odprowadzi do lekarza. Jedna zasada: żadnego sprzątania.

- Większość osób po prostu chce porozmawiać. Nie twierdzę, że jestem ekspertem, ale mam wystarczające doświadczenie, by pomagać innym – mówi kobieta w jednym z wywiadów.

W sieci można też zamówić sobie przytulanie. Tym od kilku lat zajmuje się 30-letnia Samantha Hess. Amerykanka otworzyła „sklep z przytulaniem” i sama świadczyła swoje nietypowe usługi. Cieszyły się tak wielką popularnością, że dziś zatrudnia kilka dodatkowych osób, które za godzinne przytulanie pobierają opłatę w wysokości 60 dolarów.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (64)
Zobacz także