Dom był na jej głowie
Jak opowiadała po latach, wszystkie sprawy domowe miała na swojej głowie. Była rodzinnym kierowcą, dbała o garderobę męża i wyręczała go w teoretycznie męskich obowiązkach – to ona zmieniała żarówki i wbijała gwoździe. Trzymała również kasę. - Co miesiąc tata oddawał mamie zarobioną pensję, a jak potrzebował, to mówił: Babusiku, daj mi coś, bo potrzebuję – opowiada Marta Kaczyńska.
Córka prezydenckiej pary nie pamięta, żeby rodzice kiedykolwiek się kłócili. -Pamiętam, że tacie zdarzyło się kilka razy zdenerwować i wyjść z domu na spacer. Po powrocie mówił do mamy: Przepraszam cię, Maluszku i było po wszystkim. (…) Czasami tata się denerwował, gdy mama za długo się szykowała przed wyjściem. Nie lubiła się spieszyć. I raz tata ze zdenerwowania rzucił na podłogę swój płaszcz, co w sumie było dość zabawne, i chwilę później wszyscy się z tego śmialiśmy. Rodzicom nie zdarzało się do siebie nie odzywać – twierdzi Marta Kaczyńska.