FitnessŁyse jest piękne. Walczą z rakiem o kobiecość

Łyse jest piękne. Walczą z rakiem o kobiecość

Łyse jest piękne. Walczą z rakiem o kobiecość
Źródło zdjęć: © 123RF
08.10.2013 12:38, aktualizacja: 10.10.2013 11:37

„Jestem łysa”. „Nie przeżywałam utraty piersi tak bardzo, jak utraty włosów”. „Co powiedzą ludzie?” Kobiety po chemioterapii cierpią podwójnie. Stają twarzą w twarz z rakiem, który uderza w ich kobiecość. Mężczyzna bez włosów nie wzbudza zainteresowania, łyse kobiety muszą znosić dziesiątki ciekawskich spojrzeń. Jak sobie z tym radzą?

„Jestem łysa”. „Nie przeżywałam utraty piersi tak bardzo, jak utraty włosów”. „Co powiedzą ludzie?”. Kobiety po chemioterapii cierpią podwójnie. Stają twarzą w twarz z rakiem, który uderza w ich kobiecość. Mężczyzna bez włosów nie wzbudza zainteresowania, łyse kobiety muszą znosić dziesiątki ciekawskich spojrzeń. Jak sobie z tym radzą?

- Pojechałam do Gdańska po wyniki badań. W gabinecie usłyszałam: "to jest rak". Nie czułam strachu. Nie bałam się operacji. Najbardziej przerażała mnie utrata włosów. Pięknych i długich - wspomina Gosia, walcząca z rakiem od 4 lat. - Do końca wierzyłam, że nie wyjdą. Umówiłam się z moją fryzjerką, że dyskretnie na zapleczu ogoli mi głowę. Gdy tylko po kilku chemiach zaczęły wychodzić, nie wytrzymałam: pobiegłam do osiedlowego fryzjera. W malutkim salonie siedziała jedna klientka. Okazało się, że ona też miała raka piersi, też przez to przeszła. Kiedy więc fryzjerka goliła mi głowę, nie miałam oporu. Postanowiłam robić dobrą minę do złej gry. Nie miałam innego wyjścia.

- Chustkę na głowę zakładałam tylko, jak wychodziłam do miasta. Po domu swoim lub znajomych, których odwiedzałam, goniłam z łysą głową. Perukę kupiłam, ale ani razu nie założyłam. Pamiętam, że jak poszłam na drugą chemię, to włosy się już sypały i miałam zgolone maszynką. Było tak gorąco, że na sali zdjęłam chustkę i siedziałam z prawie łysą głową, czym wywołałam przyjazne uśmiechy pań i pielęgniarek, które były na sali.

Cały świat składał się z włosów

- Nigdy nie przypuszczałam, że będzie mnie to dotyczyć. To był szok. Badania, biopsje. Lekarz odczytał mi wynik. Rak. Jakbym dostała cios między oczy. Usłyszałam, że po pierwszej chemii stracę włosy. A ja jeszcze po drugiej miałam wszystkie. Potem wydawało mi się, że wszyscy widzą tylko moją łysą głowę – opowiada Natalia, 33-letnia Amazonka. - Jakby nagle cały mój świat składał się z włosów. Wszędzie były reklamy szamponów. Kłuły mnie w oczy te modelki z długimi lokami. Nigdy nie wyszłam z domu z zupełnie łysą gołą głową. Kryzys przyszedł po trzeciej chemii. Czułam, że kolejnej nie zniosę, już wolę umrzeć. Ale jakoś się wzięłam w garść.

40-letnia Lila jeszcze przed pierwszą chemioterapią obcięła się na króciutko. - Od zawsze nosiłam długie, mimo to wszyscy znajomi stwierdzili, że w krótkich jest mi ładniej, ciekawiej, młodziej. Dzięki temu czułam się lepiej - również wtedy, gdy po chemii wyłysiałam.

Bez włosów, rzęs, brwi

- Pokazanie się ludziom z łysą głową pierwszy raz, to jest trauma – wspomina Marysia. - Umówiłam się z przyjaciółkami w kawiarni, wypiłam drinka. Zdjęłam perukę, wyszłam na ulicę. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Kupiłam duże kolczyki, chusty. Po ostatniej chemii ogoliłam głowę. Po chemii - nie ma włosów, rzęs, brwi, skóra żółknie, idzie się ulicą, patrzy na innych, po prostu się do nich nie pasuje.

Włosy to nie wszystko

- Stałam się łysa w ciągu trzech tygodni od pierwszej chemii będąc w trakcie egzaminów maturalnych, co było dla mnie szokiem. Miałam 19 lat – opowiada Magda. - Nie załamałam się, choć miałam wcześniej warkocz do pasa. Chodziłam w chusteczce, a nawet bez, bo najlepiej było mi z moją łysiną. Włosy, to nie wszystko. Jestem 2 lata po chemii i mam bardzo grube loki.

- Dziś już jestem pewna, że kobiecość i piękno, to nie włosy. Nigdy w życiu nie czułam się taka kobieca jak w czasie drugiej chemioterapii, z dumą chodziłam bez peruki. Łyse jest piękne. Nauczyłam się cieszyć z tego co mam i przestałam martwić tym czego nie ma. Jestem szczęśliwą kobietą. Bez względu na to, co mam na głowie - mówiła Magdalena Prokopowicz, założycielka Fundacji Rak'n'Roll. Organizacji, która zmienia schemat myślenia o chorobie nowotworowej.

Kobiecość w chorobie

Fundacja Rak’n’Roll powstała w październiku 2009 roku z inicjatywy chorej Magdy Prokopowicz, która chciała pomóc innym w podobnej sytuacji. Od samego początku celem fundacji było przełamywanie tabu związanego z podejściem do nowotworów. Aby Polki zaczęły walczyć o swoją kobiecość w chorobie.

Działalność Fundacji z jednej strony skupia się na pomocy osobom już chorym na raka, a z drugiej podejmuje próbę zmiany wizerunku tej choroby w szerszej świadomości. Dlatego też powstały takie projekty jak „Daj Włos”, które zaangażowały tysiące osób w Polsce do oddawania włosów do produkcji naturalnych peruk osobom po chemioterapii.

Pięknołyse

Włosy są niezwykle ważnym atrybutem kobiecego wyglądu, a ich utrata, to dla kobiet bardzo przykry moment. Dlatego fundacja Rak’n’Roll po raz kolejny pokazuje, że w trakcie chemioterapii warto dbać o swój wygląd.

Rusza właśnie projekt terapeutyczno-artystyczny „Pięknołyse”. Troje fotografów: Andrzej Świetlik, Katarzyna Fortuna oraz Daria Matczuk sfotografowało cztery dziewczyny chorujące na raka. Monika Gawron, Agnieszka Kiedrowska, Monika Kowalczyk i Joanna Zielewska są w trakcie chemioterapii. Rak stara się odbierać kobiecość, ale nie musi mu się udać. Każda z „Pięknołysych” udowadnia swoją wolę bycia piękną.

Ekspozycja będzie dostępna od 13 października we foyer Sceny na Woli im. T. Łomnickiego Teatru Dramatycznego (ul. Kasprzaka 22 w Warszawie), przez kolejne cztery tygodnie – od piątku do niedzieli (10 listopada) w godzinach 13.00 – 17.00, a także dla gości teatru przed spektaklami. W połowie listopada ekspozycja przejedzie do foyer Sceny, im. G. Holoubka w Pałacu Kultury i Nauki.

**(gabi), kobieta.wpl.pl

POLECAMY:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (42)
Zobacz także