Blisko ludziAnita Werner o trudnych relacjach z matką. Okazuje się, że nie jest jedyna

Anita Werner o trudnych relacjach z matką. Okazuje się, że nie jest jedyna

Anita Werner o trudnych relacjach z matką. Okazuje się, że nie jest jedyna
Źródło zdjęć: © East News
Karolina Błaszkiewicz
16.05.2018 14:07, aktualizacja: 18.05.2018 12:20

Wyznanie dziennikarki TVN na temat kontaktów z mamą było poruszające. Anita Werner chodziła na terapię, by uwolnić się z toksycznej relacji. Posypały się komentarze: "Też tak mam". Skąd bierze się takie poczucie, gdzie jest granica związku matka-córka i czy najlepiej jest się odciąć?

*Matka – sprzymierzeniec i wróg *
– Czasem w dorosłym życiu okazuje się, jak jesteś wykrzywiony przez dom i ile musisz w sobie naprawiać. Już jako kobieta naprawiałam siebie, bo okazało się, że relacja z mamą była nie tylko trudna, ale… toksyczna – powiedziała w rozmowie z "Twoim Stylem" Anita Werner. – Współczuję kobietom, które przez całe życie musiały zasługiwać na akceptację swojej matki – dodała.

Po słowach dziennikarki przyszły do nas takie komentarze:

"Miałam podobnie z moją mamą. Zawsze wiedziała wszystko lepiej, nie wierzyła w moją samodzielność, kompletnie mnie nie rozumiała. Udało mi się zerwać tę więź około 30-ki. I poczułam szczęście własnych wyborów."

"Miałam tak samo. A teraz... o ironio, matka cierpi na Alzheimera i tylko ja, chcę czy nie chcę, muszę się nią opiekować. Jest całkowicie ode mnie zależna. Życie nie jest sprawiedliwe."

"Największym problemem z posiadaniem dzieci jest to, że wiele kobiet rodzi je dla siebie. Nie rozumieją, że wydają na świat ludzi niekoniecznie będących ich klonami. Nie ma nic gorszego dla dziecka niż poczucie, że nie spełnia oczekiwań własnej matki."

"Czasami relacje z matką są toksyczne z różnych przyczyn i szkoda, że tak mało się o tym pisze i mówi, bo taka relacja wpływa na nasze życie".

"Zawsze miałam wysoko postawioną poprzeczkę."

Ale były też inne odczucia dotyczące wywiadu Werner. Niektórzy sugerowali, że problemy rodzinne nie są tematem na okładki gazet. Czytamy:

"Matka nigdy nie chce źle dla swoich dzieci."

"Takie sprawy powinno się zostawiać dla siebie."

"Pani Werner, jaki pani może tak mówić o matce?"

"Nie warto publicznie opowiadać o swoich problemach, bo ludzie to oplują i zohydzą."

O mamie źle się nie mówi
Martyna ma 23 lata i odkąd pamięta, miała trudną relację z mamą. Długo jednak nie dostrzegała problemu. – Mama traktowała mnie jako swoją powiernicę, gdy ona i tata się kłócili. Stawałam między nimi, wysłuchiwałam jej żali. A byłam dzieckiem. Dorastając czułam odpowiedzialność za mamę – opowiada. Robi to po raz pierwszy.

W liceum u Martyny stwierdzono zaburzenia odżywiania. W trakcie terapii odkryła, że mama steruje jej życiem. – Obwiniałam ją. Denerwowałam się, że nie potrafi traktować mnie jako oddzielną jednostkę – mówi 23-latka. Z drugiej strony Martyna przyznaje, że pozwalała na to mamie. – Dzielę się z nią wieloma rzeczami, o których powinnam mówić koleżankom albo chłopakowi. Ale nie mam partnera, a koleżanki pewnych rzeczy nie zrozumieją – tłumaczy.

Martyna boi się najbardziej, że jej mama nigdy nie zrozumie, co ona przeżywa. Ma wrażenie, że w sytuacjach kryzysowych zawodzi rodzicielkę, która chciałaby mieć obok siebie zamiast kogoś nieobciążonego problemami. – Brakuje mi stałości. Złotego środka w tej relacji – dodaje.

23-latka nie jest odosobnionym przypadkiem. Z sondy Wirtualnej Polski wynika, iż ponad połowa osób biorących w niej udział uważa swoją relację z mamą za bardzo dobrą. 14,6 proc. z ponad 6 tys. czytelników WP - za trudną lub toksyczną. Ten wynik nie dziwi psycholożki i terapeutki Violetty Nowackiej z ośrodka "SELF Przyjazne Terapie.

– Myślę, że to problemy na linii matka-córka to wstydliwy temat i dlatego sondy mogą być nieadakwatne do rzeczywistości. Natomiast na pewno znajdziemy je w statystykach gabinetów terapeutycznych. To zjawisko, które było, jest i będzie – uważa rozmówczyni WP Kobieta. Jej zdaniem, gdyby zapytać kogoś wprost, czy sam ma problem z matką, to odpowiedź zawsze będzie negatywna. – Bo każdy ma potrzebę posiadania idealnej rodziny. Ludzie chcą wierzyć, że u nich wszystko jest dobrze. I często sami się oszukują, chcąc dobrze wypaść w oczach innych – podkreśla Nowacka.

*Solidarność płci *
Psycholożka wyjaśnia nam, że kiedy kobieta rodzi córkę, dostaje drugą szansę. – Sądzi, że to kontynuacja jej losu – podkreśla. Wyjaśnia, że razem z dzieckiem płci żeńskiej rodzą się oczekiwania. U córki wkrótce pojawi się myśl: Jestem coś winna swojej matce.

– Córka nie zastanawia się, czy to racjonalne i zdrowe. Z marszu staje się pocieszycielką, ratowniczką trudnych sytuacjach, w których znajduje się matka – mówi Nowacka. Dla roszczeniowych rodzicielek to idealne rozwiązanie. – Córka zawsze jest, zawsze można się jej wypłakać albo poprosić o radę – zauważa. Podkreśla, że matkom łatwiej udaje się dostawać to, bo córki mają poczucie długu. Ale dzięki terapii można pozbyć się traumy, która towarzyszy trudnej więzi.

– Oczywiście, że można uzdrowić relację z matką. Pod warunkiem, że któraś z tego duetu postanowi zmienić coś w sobie, nie w tej drugiej. Postanowić, czyli wyjść poza schemat. Najczęściej córki przychodzą na terapię, bo matki tylko oczekują i wymagają. Na terapię chodzą osoby, którym jest ciężej - w tym wypadku córkom. Nie da się dźwigać ciężaru za dwie – przekonuje psycholożka. Istnieje ryzyko, że ten schemat można przełożyć na relacje z innymi.

Uzdrowić się
Dla 23-letniej Martyny ostrzeżeniem była reakcja chłopaka, z którym się spotykała. Jej mama zasugerowała jej coś przy nim i Martyna niemal natychmiast zaczęła działać według słów matki. – Chłopak zapytał mnie wtedy, dlaczego tak posłusznie jej słucham. Zamarłam – opowiada. Czuła się źle, bo nie dość, że nie spełniła oczekiwań matki, to jeszcze podpadła chłopakowi. Nowacka doskonale to rozumie. – Będziemy mieć poczucie bycia wykorzystywanymi, ponieważ zaburzona jest równowaga. Kiedy to uzdrowimy, poprawią się relacje z matkami i z innymi – mówi.

Psycholożka przestrzega, że mówiąc o uzdrawianiu związku córki z matką nie ma na myśli rzucania się sobie na szyję. Chodzi jej o pozbycie się wewnętrznego bólu, poczucia długu i zależności. – Trzeba wybaczyć sobie i matce. Po czymś takim niektóre relacje stracą na sile, jeśli chodzi o częstotliwość. Być może córka zacznie też dawać mniej, a matka stanie się bardziej niezależna albo nastąpi oddalenie. I to też będzie dobre. Można nie mieć zażyłej relacji z matką i jednocześnie całkowicie jej wybaczyć i czuć spokój – stwierdza psycholożka.

Po pytaniu, czy nie lepiej całkowicie odciąć się od matki, Nowacka stanowczo się sprzeciwia. Odcięcie nie jest rozwiązaniem, a wręcz początkiem problemów. Córka odczuwa ból - psychiczny i fizyczny, bo wypiera uczucia. – Nie da się przed nimi uciec – dodaje. Jej zdaniem, to konfrontacja z uczuciami jest wyjściem z sytuacji i chwali Anitę Werner. – Dobrze, że opowiedziała o relacji z matką. To może komuś pomóc – uważa ekspertka.

Martyna chodzi na terapię i widzi różnicę w relacji z matką. Zaczęła poświęcać więcej uwagi sobie i swoim uczuciom. Stara się też pamiętać, że nie jest swoją mamą i może być kim chce, bez poczucia winy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (659)
Zobacz także