„U Bożeny” na Poznańskiej
- To firma rodzinna prowadzona przez mamę od 1993 roku – mówi Grzegorz, syn właścicielki, który po mamie przejął kwiatowy biznes. Ich specjalność to róże!
- Róża to nasz produkt flagowy - mówi. - To królowa kwiatów w końcu!
- Jakie kwiaty kupują warszawiacy na walentynki? – pytam.
- Głównie róże, ale nie o rodzaj, ale o kolor tu chodzi, o czerwień - mówi Grzegorz i dodaje, że walentynkowi klienci to specjalny rodzaj.
- Wszystko musi być dopieszczone, zdarzają się bardzo oryginalne zamówienia. Ostatnio klienci często proszą o pofarbowanie kwiatów na czarno. Róża czarna to coś, czego nie ma w przyrodzie. Jest kilka odmian, które są do czerni zbliżone tylko. Poza tym one są bardzo drogie. Tego produkuje się z trzysta sztuk rocznie może – opowiada Grzegorz.
- Kto kupuje czarną różę, to podobno życzenie śmierci? – *pyta nasz fotograf Mateusz, wyraźnie zaciekawiony rozmową.
- Nie wiem, ale uwierzcie, że to właśnie bukiety na walentynki - podsumowuje kwiaciarz.
*- Ile takich róż sprzedajecie się w Dniu Zakochanych? – pytam.
- Na pewno ponad tysiąc w ciągu jednego dnia – odpowiada bez wahania Grzegorz, który zna liczbę sprzedanych kwiatów co do sztuki.
*- Zaczynaliście wtedy, gdy to święto się pojawiło w Polsce. Co się zmieniło? * - dopytuję.
- Przede wszystkim zmieniło się to, że kwiatów sprzedajemy coraz mniej – mówi. – W latach 90. kwiatów sprzedawało się dwa razy, trzy razy tyle, co dzisiaj. Po pierwsze, zmieniła się kultura. Kiedyś rzeczą niewyobrażalną było pójście w gości bez bukietu. W tej chwili prędzej pójdziemy do sklepu alkoholowego. Druga rzecz, przestajemy być wychowywani do podziwiania piękna. Nie jest źle, ale nie jest aż tak dobrze, jak na przykład w krajach azjatyckich, gdzie jest kult kwiatów – dodaje.