Nie mogę na siebie patrzeć!
Skutki tego były przewidywalne: dziś Agata jest młodą kobietą, która częściej niż do kina i na koncerty, chodzi do dermatologa. Mimo, że po kilku latach kosztownych kuracji, cera Agaty doprowadzona jest do względnego ładu, ona nadal uważa, że przypomina diabła z lustra, przepowiedzianego przez matkę.
– Większość czasu spędzam na badaniu, milimetr po milimetrze każdego skrawka mojej skóry. Każde zaczerwienienie i plamkę traktuje jak alarm: zaraz dzwonię do lekarza i umawiam się na wizytę. Jeśli zobaczę krostę, na wszelki wypadek fotografuję ją, bo może zejdzie przez terminem wizyty i lekarza znowu odeśle mnie z kwitkiem, że nic się nie dzieje.
Agata opowiada, że ostatnio jej lekarz polecił jej wizytę u psychologa, zajmującego się problemami braku akceptacji własnego wizerunku – Nie wiem, po co miałabym tam pójść. Wiem, co mi jest: mam wstrętną, upstrzoną guzami i bliznami twarz. Nie jestem świrem, jestem po prostu bardzo brzydka.
Tekst: Zuzanna Menkes