"Potrzebuję aborcji". Czy zakaz, o który walczyła prawica, to fikcja?© Getty Images

"Potrzebuję aborcji". Czy zakaz, o który walczyła prawica, to fikcja?

Karolina Błaszkiewicz
26 listopada 2020

Dwie kreski na teście. Nie chcę tego dziecka. Nie będę tłumaczyła dlaczego. To moja decyzja. W ciągu kilku godzin znalazłam trzy zagraniczne kliniki, które mi pomogą. Potępiających mnie informuję: nie jestem w ciąży. Sprawdzam tylko, czy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest skuteczne i czy zintensyfikuje "aborcyjną turystykę".

Kościół cieszy się ze zwycięstwa nad "cywilizacją śmierci". Od prawicowych publicystów słychać głośne: "Yes, yes, yes". Jest 22 października 2020 roku.

Chwilę wcześniej Trybunał Konstytucyjny uznał, że usuwanie ciąży, gdy badania prenatalne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodny z Konstytucją. W praktyce to koniec aborcji w Polsce w ogóle.

Polki w proteście przeciwko zmianom wychodzą na ulice.

Już od tego pierwszego dnia po orzeczeniu Trybunału Julii Przyłębskiej, w organizacjach pomagających kobietom, które zaszły w niechcianą ciążę, urywają się telefony.

- Było ich bardzo dużo - mówi Justyna Wydrzyńska, członkini Aborcyjnego Dream Teamu. To grupa walcząca z tabu wokół aborcji. - W ciągu półtora tygodnia odebrałyśmy prawie 1500 połączeń. W rozmowach często odnoszono się do orzeczenia Trybunału. Teraz sytuacja nieco się uspokoiła i mamy około 50 telefonów dziennie. Dzwoniące obawiają się, że z powodu pandemii zostaną zamknięte granice i nie będą mogły wyjechać na zabieg.

Obraz
© East News | Karol Małcużyński

Nigdy nie byłam w ciąży. Nie wiem więc, co czuje kobieta, która musi podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu.

Stawiam się jednak w ich sytuacji, kiedy właśnie zobaczyły dwie kreski, a nie chcą urodzić. Nie przygotowuję instrukcji przerwania ciąży. Chcę sprawdzić, czy restrykcyjne prawo w ogóle może być egzekwowane. Wstukuję w wyszukiwarkę: "Potrzebuję aborcji". Wyrzuca 1,8 miliona wyników.

Co dziś może Polka w Polsce?

Wybieram jeden z wyszukanych numerów. Po chwili już rozmawiam z konsultantką Aborcji Bez Granic, która zrzesza sześć organizacji, które "bezpośrednio pomagają w aborcji". W Polsce działają od grudnia 2019 r. Wita mnie kobiecy głos.

- Zrobiłam test. Jestem w ciąży i chcę ją usunąć.

- Możesz zastosować leki do aborcji farmakologicznej. Możesz je zamówić ze strony womenhelp.org. Wchodzisz, wypełniasz formularz. Zajmie ci to może 10 minut. Leki kosztują 75 euro, czyli jakieś 350 zł. Dostaniesz mail, na który odpowiadasz, że przesłano ci dane do przelewu. Płacisz i przesyłka zostaje do ciebie wysłana. Przychodzi mniej więcej w tydzień.

Instrukcja o dawkowaniu znajduje się na stronie, tak samo jak zestaw odpowiedzi na najczęściej pojawiające się pytania. Jeśli to okaże się niewystarczające, konsultantka zapewnia, że mogę do nich zadzwonić.

Obraz
© East News | Witold Rozbicki

- Jeszcze raz ci wszystko wytłumaczymy. Możesz też wejść do nas na forum MaszWybor.net i podczas przyjmowania leku ktoś ci będzie towarzyszył - mówi. - Takich rozwiązań jest sporo, jeśli chodzi o wsparcie.

- Czy powinnam iść do lekarza?

– To nie ma znaczenia. Nie musisz potwierdzać ciąży u lekarza, żeby otrzymać tabletki. Nie ma takiego obowiązku.

A gdybym chciała mieć zabieg, to mogę iść do kogoś tutaj. W Polsce?

– W Polsce? Nigdy nie polecaliśmy przeprowadzania zabiegów w prywatnych gabinetach u lekarzy, bo to jest po prostu niebezpieczne. Zabieg powinien być dokonywany w znieczuleniu ogólnym, narkozie, a jest bardzo mało prawdopodobne, że go dostaniesz. Może być więc znieczulenie miejscowe, a to jest ryzykowne i może boleć. Po zabiegu, kiedy powinnaś leżeć, lekarz prawdopodobnie poprosi cię, żebyś opuściła gabinet – opisuje konsultantka. – On ryzykuje utratą prawa do wykonywania zawodu.

"Podziemna" aborcja brzmi przerażająco. Dlatego szukam innych możliwości. Okazuje się, że najbardziej sprawdzone są Niemcy. Wsparcie znajdę w organizacji Ciocia Basia, która pomaga kobietom z krajów, w których aborcja jest nielegalna.

- Musiałabyś się z nimi skontaktować. One pomogłyby na miejscu umówić wizytę. Myślę, że musiałabyś czekać około tygodnia - wyjaśnia rozmówczyni z Aborcji Bez Granic. - Ale jeżeli to jest początek, to zabieg mógłby być wykonany i tak około 6. tygodnia. Wcześniej nie przyjmą cię.

Kolejny telefon. Tym razem do Aborcyjnego Dream Teamu.

- Polki mogą przerwać ciążę w klinikach w Niemczech - do 14. tygodnia, w Holandii - do 22. tygodnia, a na przykład w Anglii – do 24. - dowiaduję się od Justyny Wydrzyńskiej.

- Jak szybko da się umówić wizytę?

- Każdy przypadek jest inny. Jeśli samodzielnie organizuje się taki wyjazd, istotne jest na przykład obłożenie w danej klinice. Myślę, że może udać się w przeciągu jednego tygodnia - uważa Wydrzyńska.

Dowiaduję się również, że ceny zabiegu w poszczególnych krajach znacznie się różnią. W przypadku zabiegu w Niemczech zapłacić trzeba 450-650 euro, a w Holandii maksymalnie ok. 900 euro. Najdrożej jest w Anglii, między 1000 a 1300 funtów. Zresztą z powodu pandemii angielskie kliniki, które mogłyby się podjąć usunięcia ciąży, są zamykane. Tam rząd ułatwia za to przeprowadzanie aborcji w domach.

- Jeżeli jednak to wczesne tygodnie ciąży, to cenę można próbować negocjować z kliniką - zaznacza Wydrzyńska.

Okazuje się, że jeśli kobieta jest w trudnej sytuacji materialnej, może poprosić o wsparcie finansowe w Aborcji Bez Granic.

- One pomogą również w logistyce. Wiele osób, które chcą przerwać ciążę, nie zna języka. Aktywistki pracujące za granicą świadczą usługi tłumaczeniowe i można wtedy porozumieć się z daną placówką bez problemów - zaznacza moja rozmówczyni.

Telefon do Wiednia

Już wiem, że nawet jeśli w Polsce znalazłabym lekarza, który podjąłby się zabiegu, to jest to ryzyko, na które bym się nie zdecydowała. Szukam kliniki w Austrii. Znalezienie jej jest proste. Okazuje się, że przeszkodą nie będzie nawet język.

Obraz
© East News | Maciej Łuczniewski

"Rezerwacja wizyt w ambulatorium możliwa jest tylko drogą telefoniczną. Polskojęzyczna konsultantka dyżuruje w poniedziałki, środy i piątki od godziny 9:00 do 16:00" - informuje klinika na swojej stronie internetowej.

Proponują badanie ginekologiczne lub rozmowę w poradni, która nie jest jednak konieczna do wykonania zabiegu. Sprawdzam jego koszty. Do 10. tygodnia ciąży zapłaciłabym 560 euro (ok. 2,5 tys. zł), od 10. do 14. tygodnia ciąży aborcja w tym konkretnym miejscu wynosi 600 euro (prawie 2,7 tys. zł).

Dzwonię.

- Proszę skorzystać z kalkulatora, który znajduje się na naszej stronie - instruuje mnie po polsku pracownica recepcji. - Można wpisać datę ostatniej miesiączki. Wtedy może się pani dowiedzieć, w którym tygodniu ciąży pani jest. Od tego zależy, jaką metodą wybrać. Bo jest metoda farmakologiczna albo zabiegowa.

- A gdyby się okazało, że jest za późno na leki?

- Do 13. tygodnia, czyli 13 plus 6 dni, może pani u nas zrobić zabieg legalnie w Austrii. Ale jeśliby pani przekroczyła te 13 plus 6 dni, a akurat mamy wolne terminy dopiero za dwa tygodnie, wtedy zostaje pani tylko Holandia. Tam zabieg można przeprowadzić w bardziej zaawansowanej ciąży. Kontakt do Holandii znajdzie pani na naszej stronie.

Recepcjonistka prosi, abym spokojnie zapoznała się ze wszystkimi informacjami. Gdy będę już gotowa, mam zadzwonić ponownie.

- Pracuję dzisiaj do godziny 13, może pani do mnie jeszcze zadzwonić, jak pani sobie przeliczy. A jak nie dzisiaj, to w poniedziałek pod ten sam numer. Gdybym nie odbierała, to znaczy, że jestem z pacjentką w gabinecie. Wtedy proszę napisać do mnie SMS-a i powołać się, że już rozmawiałyśmy i prosi pani o telefon. Oddzwonię - zapewnia pracownica kliniki.

- I bardzo proszę, niech się pani nie denerwuje.

Na stronie ambulatorium rzeczywiście znajduje się "ciążowy" kalkulator. Zresztą nie tylko tam. Kliniki oraz organizacje wspierające kobiety w aborcji również umożliwiają sprawdzenie online, w którym tygodniu ciąży prawdopodobnie się jest.

"Termin? Za 6 dni. A nawet jutro"

W klinice w Czechach odbiera mężczyzna. To Polak, rzeczowy i konkretny.

- Kiedy miała pani ostatnią miesiączkę?

- Chyba końcówka września.

Obraz
© East News | Jacek Domiński

- Dobrze, już mówię, jak to wygląda. Załóżmy, że jest pani w mniej więcej 8. tygodniu. Są dwie metody usunięcia ciąży. Pierwszą jest oczywiście zabieg, który jest dokonywany u nas w klinice. To zabieg bardzo prosty, próżniowy. Przyjeżdża pani do kliniki i na początek przeprowadzamy badania, które są w cenie zabiegu. Potem ma pani do wyboru znieczulenie ogólne lub miejscowe. Po nim dokonywany jest zabieg. Trwa dwie minuty - opisuje konsultant.

Mężczyzna podkreśla, że zabieg jest zawsze wykonywany przez ordynatora w asyście anestezjologa.

- Po zabiegu ma pani do dyspozycji pokoik z łazienką. Tam będzie pani odpoczywać. Oczywiście prowadzona jest krótka obserwacja. W klinice spędzi pani jakieś dwie godziny. Cena? 2 tys. złotych płatne gotówką. Dojazd niekłopotliwy. W końcu jesteśmy 8 km za polską granicą.

Drugą metodą, o której opowiada mi konsultant, są tabletki wczesnoporonne. Trwa 10 minut.

- Po tej konsultacji dostanie pani tabletki, które zażywa w domu zgodnie z zaleceniami ginekologa. Koszt farmakologii to 800 zł. Tabletki są rekomendowane przez WHO - mówi.

- Gdybym zdecydowała się na zabieg, kiedy najszybciej mogę przyjechać?

- Najlepiej przyjechać do nas w 9., 10. tygodniu ciąży. Dziś mamy 20 listopada? Sprawdzam. O, najbliższy termin to czwartek 26. A jeśli chodzi o farmakologię, to może pani przyjechać choćby jutro.

"Zapraszam w piątek"

Dzwonię też do polskiego lekarza, który od lat pomaga Polkom w Niemczech. Telefon odbiera codziennie, można też kontaktować się z nim mailowo.

- Proszę powiedzieć, kiedy ostatni raz miała pani miesiączkę?

- Wydaje mi się, że 29 września.

- Zaszła pani gdzieś około 10 października, to jest pani 7-8 tydzień ciąży. Jeżeli pani chce faktycznie tę ciążę przerwać, to mogę wyznaczyć termin na 27 listopada. To piątek. Musiałaby pani przyjechać między 7.30 a 8 rano. Po zabiegu wraca pani do domu. Proszę pamiętać, że na 2-3 dni przed zabiegiem musi pani zrobić test na koronawirusa. W tej chwili nie może się bez tego odbyć żaden zabieg.

- Ile będę musiała zapłacić?

- To było zawsze 500 euro. Teraz musi pani sobie tylko doliczyć test wirusowy. Proszę tylko podać adres mailowy. Wyślę wszystkie informacje. Niech pani to jeszcze przemyśli. Teraz nie mogę powiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja choćby w grudniu. Proszę mi dać znać do wieczora, czy ten tydzień będzie aktualny, czy nie.

W czasie rozmowy lekarz wspomniał, że słyszał o blokowaniu terminów w europejskich placówkach przez organizacje pro-life.

"Własna, suwerenna decyzja"

Te 1,8 mln wyników, które wyrzuciło mi po wpisaniu "potrzebuję aborcji", świadczy o tym, że temat zdecydowanie nie jest niszowy. Kobiety usuwają ciąże.

Obraz
© East News | Marek Berezowski

Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny szacuje, że Polki wykonują rocznie ponad 100 tys. aborcji. Nie wiadomo, ile decyduje się na to poza granicami kraju.

- Nie istnieją statystyki dotyczące aborcji Polek za granicą. Mogę tylko powiedzieć, ile osób zgłosiło potrzebę wyjazdu do Aborcji Bez Granic od 11 grudnia 2019 roku, czyli dnia rozpoczęcia jej działalności: 249. A od momentu ogłoszenia wyroku przez Trybunał Konstytucyjny było ich 61 - mówi Justyna Wydrzyńska z Aborcyjnego Dream Teamu.

W żadnej z klinik, do których dzwoniłam, nikt nie pytał mnie, czy na pewno wiem, co robię. Nikt nie chciał znać przyczyn, z powodu których zdecydowałam się na usunięcie ciąży.
Ich podejście najpełniej oddaje wpis ze strony austriackiej kliniki:

"(…) decyzja nie jest łatwa, a jej podjęcie wymaga czasu i rozmów z bliskimi. Gdy chodzi o usunięcie ciąży, ważne jest, aby podjęła pani własną i suwerenną decyzję oraz żeby była pani przekonana o tym, że w tej sytuacji ta właśnie decyzja jest dla pani najlepsza".

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (1)