Blisko ludziPrawie połowa porodów w Polsce to "cesarki". Sprawdziliśmy, jakie podejście mają do nich kobiety

Prawie połowa porodów w Polsce to "cesarki". Sprawdziliśmy, jakie podejście mają do nich kobiety

W niektórych województwach ponad 50 proc. porodów to tzw. "cesarki"
W niektórych województwach ponad 50 proc. porodów to tzw. "cesarki"
Źródło zdjęć: © Getty Images | Pascal Bachelet / BSIP
Katarzyna Pawlicka
27.04.2021 16:09

Według danych zawartych w raporcie Euro-Peristat odsetek urodzeń przez cesarskie cięcie w Polsce jest dużo wyższy od średniej europejskiej, która wynosi około 27 proc. W niektórych województwach (np. podkarpackim) sięga nawet powyżej 50 proc. Tymczasem wśród wielu kobiet wciąż dominuje pogląd, że cesarkę wybierają "wygodne i wyrodne" matki.

Statystyki są nieubłagane – w europejskim rankingu liczby cesarek za Polską (44 proc.) plasują się tylko Rumunia (45,9 proc.) i Cypr (56,9 proc.). Natomiast w Finlandii czy Norwegii wskaźnik ten ledwie przekracza 16 proc.

Skąd tyle "cesarek"?

Skąd tak wysoki odsetek porodów przez cesarskie cięcie w Polsce? Według Fundacji Rodzić po Ludzku kluczowe dla wzrostu liczby porodów naturalnych są: opieka zgodna ze Standardem Organizacyjnym Opieki Okołoporodowej i dostęp do znieczulenia zewnątrzoponowego. Jednocześnie prezeska Fundacji Joanna Pietrusiewicz w liście do Ministerstwa Zdrowia podkreśla, że nikt nigdy nie przeprowadził kompleksowych badań na temat tego, co sprawia, że cięć w Polsce jest tak dużo.

- Tylko rzetelne zbadanie sytuacji na podstawie danych zebranych od kobiet, personelu i szpitali pozwoli poznać faktyczne przyczyny i zmienne wpływające na tak wysoki odsetek cesarskich cięć – zauważa.

Z kolei ginekolog Małgorzata Uchman-Musielak w rozmowie z WP Kobieta stawia hipotezę, że na wysokość wskaźnika cięć cesarskich w Polsce wpływ ma także późniejszy wiek zachodzenia w ciążę pierworódek.

- Gdy kobieta jest starsza, może być narażona na więcej chorób wikłających ciążę, takich jak np. nadciśnienie czy cukrzyca ciążowa. Pytanie tylko, czy robimy więcej cięć cesarskich, bo boimy się powikłań związanych z chorobami towarzyszącymi, czy starsze kobiety są bardziej narażone na powikłany poród siłami natury, który trzeba zakończyć cesarskim cięciem – tłumaczy.

Ginekolog zwraca również uwagę na siłę mediów, które upowszechniły relacje z porodów siłami natury. – Pacjentki na forach internetowych opisują je jako traumatyczne przeżycie, co powoduje, że czytelniczki tych postów nie chcą się nawet decydować na podjęcie próby porodu siłami natury, tylko od razu wybierają cesarskie cięcie – uczula.

"Prawdziwa matka musi rodzić naturalnie"

Katarzyna Krzyżak-Litwińska jest po dwóch cięciach cesarskich. – W szpitalu, w którym rodziłam, jest lansowany poród naturalny. Choć mnie osobiście nikt nie pouczał, wiem, że niektóre położne nie szczędziły niemiłych komentarzy pacjentkom po "cesarce". Uważały, że prawdziwa matka musi rodzić, najlepiej bez znieczulenia i pół dnia, żeby "poczuła, co to rodzicielstwo" – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

W przypadku pierwszego dziecka Katarzyny wskazaniem było pośladkowe ułożenie. – Córka chyba wysłuchała moich błagań i współpracowała, bo nie wyobrażałam sobie (i dalej sobie nie wyobrażam) porodu naturalnego – przyznaje moja rozmówczyni.

33-latka chciała szybko zajść w drugą ciążę. Udało się, a skoro od poprzedniego porodu nie minęły jeszcze dwa lata, kolejna cesarka była wskazana. - Znam wszystkie zalety porodu siłami natury i zagrożenia związane z cesarskim cięciem, ale bardzo się cieszę, że nie musiałam testować pierwszego rozwiązania na sobie – deklaruje.

Przy okazji dodaje, że podczas rozmów z koleżankami, które mają dzieci, często pojawiają się głosy potępiające kobiety decydujące się na cesarskie cięcie.

- Słyszałam, że to "wygodne i wyrodne" matki, które nie użyczyły dziecku swojego kanału rodnego, tylko bezdusznie je im "wyjęto". Mnie to absolutnie nie rusza. Uważam, że jeśli mamy coś oceniać, to fakt, jak dziecko zostało wychowane, a nie w jaki sposób urodzone – podsumowuje.

Faktycznie – gdy zadaję pytanie o cesarskie cięcie na kilku facebookowych grupach dla matek, w komentarzach rozpętuje się gorąca dyskusja. Wśród głosów także te radykalne, np.: "Nie istnieje poród przez cesarskie cięcie. Powinno się to nazywać wyjęciem dziecka", "Taka kobieta nie rodziła i nie wie, co to znaczy". Większość kobiet opisuje jednak swoje doświadczenia.

"Nie miałam cesarki, ale szczerze mnie ona przeraża. A konkretnie pionizacja i to, że przy następnej ciąży blizna pooperacyjna może się rozejść. Chyba nigdy nie odważyłabym się prosić o CC na życzenie" – pisze Izabela.

Wtóruje jej Weronika: "Miałam dwie cesarki, teraz jestem przed trzecią, wszystkie z konieczności. Gdybym mogła wybrać, rodziłabym normalnie, ponieważ ból i dyskomfort po operacji odczuwa się dużo dłużej niż po porodzie naturalnym. Nie wspominając o komplikacjach: źle gojącej się ranie, zrostach w bliźnie. Nie wiem, jak można chcieć mieć to wszystko na własne życzenie".

Z kolei Zuzanna, która musiała mieć cesarskie cięcie, by ratować dziecko, apeluje: "Byłam w tragicznej sytuacji, wśród krzyków lekarza i personelu słyszałam, że mojemu dziecku została minuta. Dlatego każdy, kto ocenia kobiety po cesarce, niech pomyśli najpierw, co skłoniło je do podjęcia takiej decyzji".

Opinii mam, które są zadowolone z cesarskiego cięcia, również nie brakuje. Marta z Bielska-Białej przyznaje, że miała dwie cesarki "na życzenie" w prywatnej klinice. W rozmowie z WP Kobieta opowiada, że spotkała się z opiniami "życzliwych", że nie rodziła, a jedynie przeszła "wydobyciny". - Śmieszą mnie tego typu komentarze. Zastanawiam się, kto to w ogóle wymyślił – mówi.

Oba porody wspomina jednak bardzo dobrze i nie ma poczucia, że coś straciła. - Po pierwszej "cesarce" wstałam już po pięciu godzinach, po drugiej podobnie. Czuję się tak samo dobrą mamą jak kobiety, które urodziły naturalnie. Ominęły mnie przynajmniej godziny męki i bólu, który przeżywają. Zresztą podziwiam je za odwagę – stwierdza.

Natomiast gdy pytam o powody takiej decyzji, odpowiada krótko: "zapewnienie sobie komfortu psychicznego – bałam się porodu naturalnego, szczególnie nacięcia lub rozdarcia krocza".

Wśród wskazań do cesarskiego cięcia przygotowanych przez Polskie Towarzystwo Ginekologiczne są także te psychiatryczne, np. tokofobia, czyli lęk przed ciążą i jej naturalną konsekwencją - porodem. Przy czym autorzy dokumentu zaznaczają, że: "wiele tego typu wskazań należy traktować kry­tycznie oraz rozważać je jako wskazania czasowe, które mogą podlegać weryfikacji w czasie skutecznej psychoterapii i farmakoterapii oraz nabywania wiedzy o porodzie w szkole rodzenia".

Cesarskie cięcie - za i przeciw

Na liście znajdziemy także szereg szczegółowych wskazań medycznych, m.in. nieprawidłowe położenie płodu, ciężki stan przedrzucawkowy, wypadnięcie pępowiny, podejrzenie krwotoku wewnętrznego, bezpośrednie zagrożenie życia matki lub płodu, a także wskazania kardiologiczne, ortopedyczne oraz neurologiczne.

Dr n. medycznych Małgorzata Uchman-Musielak przyznaje: - Wielu kobietom wydaje się, że jeżeli zostanie wykonane planowe cięcie cesarskie, nie istnieje żadne zagrożenie. Natomiast z medycznego punktu widzenia taki poród może być obciążony wystąpieniem większej utraty krwi wynikającej z braku prawidłowego obkurczania się macicy lub następowych zaburzeń krzepnięcia. Przy planowym cięciu cesarskim i nieprzygotowanej macicy może także wystąpić problem z wydobyciem dziecka, a to może skutkować niedotlenieniem.

Ginekolog ostrzega, że po samym cięciu cesarskim mogą pojawić się problemy w okresie połogowym z trudno gojącą się raną, z możliwością wystąpienia infekcji, rozwojem ognisk endometriozy w bliźnie po cięciu czy wystąpieniem zrostów w jamie brzusznej.

– Pamiętajmy, że to operacja, która może skutkować powikłaniami typu uszkodzenie pęcherza czy jelita. Wykonując taką procedurę, nigdy nie wiemy, czego możemy się spodziewać. Dlatego ostrzegam przed mitem, że przy cięciu cesarskim mamy gwarancję, że wszystko będzie w porządku – mówi.

Uchman-Musielak dodaje, że istnieją publikacje, w których porównano planowe cięcie cesarskie z planowanym porodem siłami natury i stwierdzono, że powikłania typu nadmierna utrata krwi czy umieszczenie noworodka na oddziale intensywnej terapii są rzadsze w przypadku tego drugiego.

- Zawsze mówię swoim pacjentkom, że warto spróbować urodzić siłami natury. Oczywiście, zawsze potrzebna jest dobra opieka lekarza, by wiedzieć, kiedy potrzebna jest reakcja i przejście z porodu siłami natury na cięcie cesarskie. Jednak - i o tym też trzeba pamiętać - cięcie cesarskie robione przy aktywnej czynności skurczowej niesie ze sobą o wiele mniej powikłań i, także technicznie – gdy chodzi o operację – jest zdrowsze dla kobiety – podsumowuje.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (599)
Zobacz także