Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

Co Polacy sto lat temu sądzili o pedofilii?

Co Polacy sto lat temu sądzili o pedofilii?

Co Polacy sto lat temu sądzili o pedofilii?
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
08.09.2018 23:54, aktualizacja: 09.09.2018 18:57

Skąd się biorą pedofile? Jakie jest źródło tego zboczenia? Czy każdy kto gwałci dzieci zasługuje na miano pedofila? Czy starcy mają skłonność do molestowania nieletnich? I czy do pedofilii można posuwać się… z przypadku? Przedwojenna wiedza seksuologiczna jeży włosy na głowie.

Przedwojenne gazety nigdy nie wspominały o pedofilii. I trudno przejść nad tym faktem do porządku dziennego. Terminologia seksuologiczna niezwykle szybko i łatwo przenikała do opinii publicznej. Na fali fascynacji psychoanalizą gazety upowszechniały takie hasła jak nimfomania czy satyriaza. Z zamiłowaniem pisano o perwersjach, inwersjach, zboczeniach ilościowych i jakościowych. Oczytanemu Polakowi nikt też nie musiał tłumaczyć, czym jest ekshibicjonizm lub masochizm. Pedofilia – przynajmniej jako słowo – była jednak na cenzurowanym.

Znali ją oczywiście specjaliści. Przedwojenny łódzki wenerolog Paweł Klinger pisał krótko: „pod nazwą tą rozumiemy obcowanie płciowe z dziećmi”. Dla warszawskiego prawnika Pawła Horoszowskiego definicja nie była już jednak równie oczywista. Nalegał on w latach 30., by odróżniać prawdziwych pedofilów od ludzi, którzy gwałcili dzieci… tylko z przypadku.

Czy pedofilia może by przypadkowa?

Zdaniem tego specjalisty – będącego współautorem szacownej Encyklopedii podręcznej prawa karnego – istniały dwie, zupełnie odrębne grupy. W pierwszej znajdowali się mężczyźni „którzy dopuszczają się czynów nierządnych na nieletnich, z braku normalnego obiektu seksualnego”. „Tych jest znakomita większość” – podkreślał, zaznaczając jednak, że dobierają się oni przede wszystkim do starszych dzieci, a już szczególnie do dorastających dziewczynek.

To właśnie do tej kategorii należeli mężczyźni korzystający z usług 10-letnich prostytutek tylko dlatego, że wyglądały one świeżo, zdrowo i… tanio. Dopiero druga z grup przejawiała tendencję do paedophilia erotica. A więc „skłonność płciową do dzieci”. Horoszowski tłumaczył:

Ofiarami pierwszych sprawców (…) są zasadniczo jednostki płci drugiej, przypominające swoim wyglądem osoby dojrzałe, podczas gdy ofiarami prawdziwych pedofilów są dzieci, od najmłodszego wieku począwszy (nawet od dwóch, trzech lat), zarówno płci tej samej, jak i drugiej.

Prawnik twierdził, że pedofilów można spotkać wśród „osobników psychopatycznych, niedorozwiniętych umysłowo, (…) infantylnych”. Najczęściej jednak zboczenie to miało występować u starców „wykazujących objawy otępienia”.

Obraz
© Domena publiczna

Portret anonimowej dziewczynki z epoki międzywojennej

Naturalna pedofilia u starców?

Na powszechne skłonności do małych dzieci w tej grupie wskazywali też inni badacze. I posuwali się nawet do uzasadniania działań gwałcicieli. Brytyjski popularyzator wiedzy płciowej, William Martin, przekonywał, że „u starszych mężczyzn” występuje naturalnie „wzmożony popęd płciowy”. Lekarz wierzył, że popęd ten znajduje „zazwyczaj ujście w czynach lubieżnych, dokonywanych na małych dziewczynkach”.

Chodziło o tendencję wynikającą ze starzenia się organizmu, nie należało więc zbyt surowo podchodzić do spraw wyrosłych na tym tle. Podobne komentarze można też odnaleźć w pracach krakowskiego seksuologa, Stanisława Kurkiewicza czy wreszcie na łamach „Warszawskiego Czasopisma Lekarskiego”.

Obraz
© Domena publiczna

Portret anonimowej dziewczynki z początku XX wieku

Przesądy źródłem pedofilii

Naukowcy pisali zazwyczaj o mężczyznach zniedołężniałych umysłowo i przez to pozbawionych zahamowań. Paweł Klinger był jednak przekonany, że wielu pedofilów działa z wyrachowaniem. Nawet jeśli nie kierowali się niepowstrzymanym popędem, to do ohydnych czynów pchały ich bzdurne przesądy. „Bardzo często dopuszczają się pedofilii starcy w celach odmładzania, gdyż sądzą, że w myśl istniejących wierzeń ludowych, obcowanie cielesne z młodą, niewinną istotą działa odmładzająco” – tłumaczył łódzki lekarz.

Klinger popularność zdobył jako seksuolog. Jego właściwą specjalizacją była jednak wenerologia. Ponieważ zajmował się na co dzień leczeniem chorób przenoszonych drogą płciową, toteż wiedział doskonale, że inny przesąd jest nawet bardziej rozpowszechniony. I sprowadza na dzieci bez porównania większą krzywdę. Zarówno w Polsce, jak i „wśród różnych warstw wszystkich narodów” wierzono, że „spółkowanie z niewinną dziewczyną” pozwala pozbyć się dowolnej choroby wenerycznej. A już szczególnie syfilisu.

„Według tego zabobonu choroba znika, a dziewicy nic się nie stanie” – tłumaczył Klinger. – „Można sobie łatwo wyobrazić, do jakich zbrodni prowadzi tego rodzaju zabobon wśród mas nieoświeconych. Wiedzą o tym dobrze prawnicy, gdyż nie ma chyba sędziego, który by w praktyce sądowej nie spotkał się z tym zabobonem”.

Dla przykładu doktor przytoczył historię spotkania z jedną z własnych pacjentek. Kobieta była żoną szewca, a do gabinetu zgłosiła się z prośbą, by zbadano ją „na francę”. A więc: pod kątem zarażenia syfilisem.
Na pytanie, jakie ma powody podejrzewać, że zagraża jej kiła, kobieta bez wstydu odparła:
„A, no, bo przez dziurkę od klucza widziałam, jak mąż mój brał dziewczynę sumsiadki na łono”.
Na pytanie moje, ile lat miała ta dziewczyna, usłyszałem odpowiedź, iż skończyła 8 lat. Przy badaniu okazało się, iż żona szewca faktycznie była chora. Co się dalej działo – nie wiem, gdyż po tej wizycie usunęła się ona spod mojej obserwacji.

Obraz
© Domena publiczna

Portret anonimowej dziewczynki. Druga dekada XX wieku

Pedofilia wśród „normalnych ludzi”

Klinger wspominał też o degeneratach, którzy dopuszczają się pedofilii, bo „już nikt i nic” na nich „nie działa”. „Przyciąga ich do dzieci siła kontrastu, między ich rozpustą, a niewinnością dziecka, co pobudzająco działa na przytępione zmysły” – tłumaczył. Wskazywał na sadystów, alkoholików czy wreszcie włóczęgów, którym „brak oporu ze strony dziecka daje sposobność łatwej zdobyczy”. Nie bał się jednak przyznać, że na tym lista zwyrodnialców się nie kończyła.

Pisał o „smutnym, ale prawdziwym fakcie”. A więc o występowaniu pedofilów także wśród „ludzi normalnych”. Czy też przynajmniej takich, którzy swoją nienormalność potrafili skutecznie ukryć przed światem.

Kamil Janicki - Redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie ponad 200 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej”, “Żelaznych dam”, "Dam złotego wieku", "Epoki hipokryzji" i "Dam polskiego imperium". W maju 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Epoka milczenia".

Obraz
© Materiały prasowe

Krzywda kobiet, o której wciąż nie chcemy mówić w książce Kamila Janickiego pt. „Epoka Milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić”. Kliknij i kup z rabatem w księgarni wydawcy.

WEZWANIE DO DZIAŁANIA
Zainteresował Cię artykuł? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczne.pl przeczytasz również o gwałtach na mężczyznach w przedwojennej Polsce

Źródło artykułu:ciekawostkihistoryczne.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (207)
Zobacz także