Zarabiam więcej od męża
- Jesteśmy dziwakami u nas na osiedlu – kiwa głową Jeremi, informatyk na urlopie macierzyńskim – Kiedy on przeciera marchewkę i pierś z kury na zupkę dla bliźniaczek, Justyna gdzieś w Bombaju kupuje szafiry. Po południu przyjdzie na cztery godziny pani Stasia, a Jeremi wskoczy spotkać się z kumplami, którzy jak zawsze będą pytać, czy Justyna dała mężowi na piwo.
- Nie pracuję zawodowo i to był nasz wspólny wybór – tłumaczy Jeremi - Justyna na nas zarabia: robi, to, co lubi i jeszcze jej za to płacą. Ja jestem w domu z dziewczynami, które za rok pójdą do przedszkola, ale teraz prowadzę dom i zajmuje się ich wychowaniem. Robię dokładnie to, co żony moich kumpli. Wymieniamy się przepisami na syrop z kopru przy osiedlowej piaskownicy – zdradza Jeremi, który odszedł z korporacji, gdy urodziły się córeczki. Teraz czasami robi zlecenia, bo jest w bazie freelancerów. Zarabia tyle, żeby mógł za swoje pieniądze kupić Justynie prezent na Gwiazdkę i na urodziny i gdy ona wreszcie wróci z Bombaju lub Abu Dhabi, zabrać swoją żonę na kolację i powiedzieć „Ja płacę, mała”.
– Ona nie protestuje, rumieni się tak samo, gdy po raz pierwszy poszliśmy razem na hamburgera i mówi „Dziękuję”. – Jeremi jest zdania, że nie ma problemu ani z tym, że jego żona zarabia więcej, ani z potencją, ani z męską ambicją – Mam w domu świetną dziewczynę, która docenia fakt, że zajmuje się dzieckiem i wiem, że nie można tego przeliczyć na pieniądze.
Tekst: Aleksandra Pielechaty
POLECAMY: PRAGNĘ PRZESTAĆ MYŚLEĆ O PRACY