Angelina Jolie i Brad Pitt
Teraz, gdy urodzi się ich wspólne dziecko, może być już tylko piękniej niż dotąd...
22.02.2006 | aktual.: 07.03.2006 08:07
„Jeśli zdecyduję się kiedyś wpuścić jakiegoś mężczyznę do mojego domu i serca, to tylko takiego, który pokocha wszystkie moje dzieci równie mocno jak ja”, mówiła niespełna rok temu Angelina. Kilka miesięcy później była już pewna, że może podjąć to ryzyko. Brad okazał się tak wspaniałym ojcem, że nie tylko wpuściła go do domu i serca, ale zdecydowała się urodzić mu dziecko. Bez żadnych papierków i formalnych zobowiązań. *
To, że są razem, wiadomo było już od bardzo dawna. Właściwie od chwili, kiedy jakiś paparazzo złapał ich przytulonych w październiku 2004 roku w Costiera Amalfitana we Włoszech. Mogli zaprzeczać, kryć się przed prasą na egzotycznych afrykańskich plażach czy w kanadyjskich puszczach, a i tak stało się oczywiste, że Angelina i Brad są nie tylko przyjaciółmi. Pytanie brzmiało tylko, kiedy zdecydują się ujawnić swój związek i kiedy się pobiorą. Spekulowano nawet, że ślub ma się odbyć w willi George’a Clooneya nad jeziorem Como we Włoszech, i drukowano symulacje komputerowe przedstawiające parę jako nowożeńców. Tymczasem zamiast ślubu będzie dziecko. *Po zaadoptowaniu czteroletniego Maddoxa i ośmiomiesięcznej Zahary, w maju przyjdzie na świat biologiczny potomek Angeliny i Brada. Aktorka przestała już ukrywać swój zaokrąglony brzuch i potwierdziła domysły na łamach tygodnika „People”. „Tak, jestem w ciąży”, wyznała. Natomiast rzeczniczka prasowa Brada przyznała, że aktorzy są razem. Mimo to nie planują ślubu.
Nigdy przecież nie byli typową hollywoodzką parą, dla której dzieci są dodatkiem do udanego związku. To, na czym zależało im najbardziej, czyli szczęśliwą wielodzietną rodzinę, już im się udało stworzyć. I żaden papierek nic tu nie zmieni. „Małżeństwo to coś strasznie powierzchownego”, powiedziała niedawno Jolie do jednego ze swoich przyjaciół.
Facet na skraju załamania *O tym, że łączy ich znacznie więcej niż erotyczna fascynacja, właściwie wiedzieli już od początku znajomości. Brad przyjechał na plan „Pana i pani Smith” na początku 2004 roku w bardzo złym stanie psychicznym. Właśnie skończył czterdziestkę i był załamany. *Zawsze mawiał, iż założenie rodziny jest jego absolutnym priorytetem życiowym. „Wiem, że mógłbym kupić dziesięć luksusowych ferrari albo pałac we Włoszech, ale to nie uczyni mnie szczęśliwym”, mówił w wywiadzie dla „Vivy!” w 1998 roku. Kilka lat później był pewien, że jego marzenia się nie spełnią, bo Jennifer Aniston, z którą wziął ślub w 2000 roku, nie tylko nie zamierza mu urodzić wymarzonej siódemki, ale nawet dać jedynaka.
„To już najwyższa pora. Jestem odpowiedzialnym facetem i wiem, że mam dużo do zaoferowania swoim przyszłym dzieciom”, mówił. Był nawet gotów zaadoptować dziecko: „Adopcja? Czemu nie. Nie widzę problemu w tym, by moje życie i praca znalazły się na drugim planie. Chętnie wezmę na siebie obowiązek bycia przewodnikiem dziecka po świecie”, deklarował aktor.
„Aż żal było na niego patrzeć”, powiedział niedawno jego młodszy brat, 38-letni Doug. „Brad ma naturalny talent do bycia ojcem”. Swoje ojcowskie instynkty Brad realizował w stosunku do swoich siostrzenic i bratanków. Według Douga: „Był dla nich jak prywatna sala gimnastyczna. Dosłownie łazili mu po głowie”. 35-letnia siostra Julie dodawała zaś: „Brad nienawidzi, gdy ktoś go czesze. Mimo to dziewczynkom pozwalał na wszystko. Nie tylko na to, by układały mu fryzurę, ale także robiły makijaż i malowały paznokcie u rąk i nóg”.
Kochankowie mojej mamy *Angelina na punkcie rodziny była jeszcze bardziej zakręcona od Brada. *Instynkt macierzyński zdominował jej życie. Jolie zdała sobie sprawę, że pragnie poświęcić się wychowaniu dzieci na planie pierwszego filmu o Larze Croft w Kambodży. Odwiedziła wtedy jeden z sierocińców. Do tamtej chwili Angelina była typową zapatrzoną w siebie lalką z Fabryki Snów. Słynęła ze swoich licznych związków z mężczyznami: Colinem Farrellem, Jaredem Leto, Valem Kilmerem czy Billym Bobem Thorntonem. Znane było także jej zamiłowanie do poszukiwania coraz mocniejszych wrażeń, począwszy od narkotyków i kursu balsamowania zwłok po samookaleczanie. Nic jednak nie przynosiło jej satysfakcji.
Dopiero w kambodżańskim sierocińcu, kiedy wzięła na ręce małego śpiącego chłopczyka, zrozumiała, czego jej brakowało: „Miał tylko miesiąc. Popatrzyliśmy na siebie i poczułam nagle, że to jest moje dziecko”. Po czterech miesiącach Maddox był już jej synem. Wtedy jeszcze bała się, co z tego wyniknie. Czy na pewno nie jest to chwilowy kaprys? Czy będzie dobrą matką?
Okazało się, że się sprawdziła. Jednak trzy miesiące po adoptowaniu chłopca przeżyła wielkie rozczarowanie. Jej ówczesny mąż Billy Bob Thornton nie był zainteresowany wychowywaniem dziecka. Podczas gdy ona zajmowała się Maddoxem i pracą charytatywną jako ambasador dobrej woli przy ONZ, on uciekał od rozmów o chłopcu i obowiązków. Na całe dnie zamykał się w swoim studiu nagraniowym z zespołem Billy Bob Thornton Band. Wtedy stwierdziła, że: „Billy nie był jeszcze gotowy na dziecko”, i wystawiła jego walizki za drzwi.
Wtedy też zdecydowała, że sama nie będzie rodziła dzieci. „Nie muszę mieć biologicznego potomstwa. Mam nadzieję, że znajdę swoje dzieci gdzieś w świecie”. I że nie będzie szukała partnera na stałe. „Tylko mężczyzna, który będzie dobry dla nich, będzie też dobry dla mnie”, stwierdziła. Maddox bardzo bowiem przeżył odejście Billy’ego, do którego zdążył się przywiązać.
Przez pierwszych sześć miesięcy aktorka była sama. „Mogę obejść się bez seksu. Śpimy razem z Maddoxem w jednym łóżku i jesteśmy szczęśliwi”, zwierzyła się dziennikarce „Vanity Fair”. „Najlepiej czuję się sama z moim synkiem. Nie potrzebujemy nikogo do szczęścia”, mówiła. Potem wynajęła pokój w hotelu Raffles L’Ermitage w Beverly Hills, gdzie spotykała się z kolejnymi kochankami tylko w jednym celu. Żaden jednak nie mógł przekroczyć progu jej domu.
Gdzie ty, tam ja *Być może więc Bradowi też nie dałaby szansy, gdyby nie to, że natychmiast nawiązał fantastyczny kontakt z Maddoxem. *Już po kilku dniach na planie „Pana i pani Smith”, gdzie chłopiec towarzyszył Angelinie, zawiązała się między nimi niesamowita więź. Angelina postanowiła więc spróbować, ale bacznie przyglądała się Pittowi.
Brad jednak nie tylko nie nalegał na to, by spotykać się z ukochaną sam na sam, ale wciąż wymyślał rozrywki, które najbardziej ucieszyłyby Maddoxa. Owszem, zdarzało się, że byli sami. Podczas świąt Wielkanocnych w marcu 2005 roku o dwa dni przedłużyli sobie pobyt w hotelu Meridien w Palm Springs w Kalifornii, gdzie odbywała się sesja zdjęciowa do filmu „Pan i pani Smith”. Zameldowani jako świeżo poślubieni małżonkowie pod nazwiskiem pani i pan Pilaf prawie w ogóle nie wychodzili z pokoju. Dwa miesiące później Angelina poleciała też do Brada do Maroka na plan filmu „Babel”. Na bankiecie wieńczącym zdjęcia nie było tylko głównego bohatera wieczoru. Brad błyskawicznie wymknął się do hotelu, gdzie czekała już Angelina. Tam też zrobiono ich pierwsze zdjęcia, jak trzymają się za ręce.
Większość czasu spędzali jednak we trójkę. Brad zabierał małego na mecze baseballa. A na plaży w Mombasie w Kenii, gdzie zrobili sobie krótkie wakacje po zakończeniu zdjęć do „Pana i pani Smith”, Brad bardziej angażował się w zabawę z małym niż Angelina. Szukał muszli, stawiał babki, rysował na piasku. Potem pojechał ze swoją nową rodziną do domu Angeliny w Buckinghamshire w Anglii. Tam wziął na siebie większość domowych obowiązków przy małym. Ubierał go, kąpał, karmił i czytał do snu.
Godził się też na każdy kaprys chłopca. Znajomi pary dopiero niedawno zdradzili: „To Angie jest osobą, która pilnuje w rodzinie dyscypliny. Brad nie potrafi powiedzieć Maddoxowi: »nie«. I jest gotów nawet zmieniać jej polecenia, żeby go uszczęśliwić”. Na szczęście Angelina nie jest w stanie się na niego gniewać.
*Wszystkie dzieci są nasze *W czerwcu ubiegłego roku Angelina nie miała już wątpliwości, że może zaufać Bradowi całkowicie. I pewnie już wtedy potwierdziliby, że są parą, gdyby nie ataki prasy, przyjaciół, a nawet rodziny Brada, którzy wciąż uważali, że gdyby nie Angelina, małżeństwo Brada i Jennifer miałoby jeszcze szansę.
Dziś już wiadomo, że decyzja o adopcji Zahary była wspólną decyzją Pitta i Jolie. Oficjalnie Brad towarzyszył Angelinie w drodze do sierocińca „Szerokie Horyzonty” do stolicy Etiopii Addis Abeby jako przyjaciel. Jednak w sądzie leżał już jego wniosek o adopcję obojga dzieci. Kalifornijskie prawo jest bowiem bardzo restrykcyjne w tej kwestii. Proces adopcyjny trwa minimum 180 dni, kiedy to pracownik socjalny kilkakrotnie odwiedza rodzinę, by zobaczyć, jak w rzeczywistości wyglądają relacje przyszłego rodzica z dzieckiem. W tym czasie Brad musiał złożyć odciski palców, by można było sprawdzić, czy nigdy nie był aresztowany pod zarzutem molestowania dziecka, złożyć kilka oświadczeń przyjaciół, które potwierdzały, że jest poczytalny i nadaje się na ojca. *Na koniec Angelina musiała podpisać dokumenty zrzeczenia się części praw do opieki na Maddoxem i Zaharą, Brad podpisać zobowiązanie, że nie tylko będzie się zajmował dziećmi, lecz także łożył na ich utrzymanie do pełnoletności. *
„Już wtedy mieli w planach posiadanie własnego dziecka”, zdradzili ostatnio ich przyjaciele. Bladość Angeliny pod koniec wakacji, kiedy zdarzały jej się omdlenia i dziwne zmiany nastrojów, była wynikiem ciąży, a nie choroby czy kłótni z Bradem, jak sądzono. Każdy kęs jedzenia wywoływał u niej wymioty. Brad rzucił palenie, by dym nie drażnił ukochanej. Aktorka miała też inne poważne zmartwienia. Zahara przez kilka dni walczyła o życie w szpitalu, do którego trafiła w stanie skrajnego odwodnienia z salmonellą i podejrzeniem o nosicielstwo wirusa HIV.
Brad nie odstępował już jednak Angie nawet na krok. Kiedy Angelina kończyła zdjęcia do filmu Roberta De Niro „The Good Shepherd” na Long Islands, opiekował się nie tylko Maddoxem, ale i Zaharą. Zawsze z którejś kieszeni kurtki lub spodni wystawała mu pielucha albo butelka z mlekiem. W październiku to ona musiała przyjechać do niego do Kanady, gdzie ze względu na wcześniejsze zobowiązania stawił się na planie filmu o Jessie’em Jamesie. Brad wynajął na trzy tygodnie bungalow z basenem, by rodzina miała pełny komfort. Miesiąc później w Tokio, na promocji „Pana i pani Smith” też oczywiście byli razem. Po konferencjach prasowych szaleli w miejscowych centrach handlowych. A gdy Angie biegła na zakupy z Zaharą, Brad spędzał czas z Maddoxem na przysklepowych placach zabaw. Zdejmował buty i skakał w kolorowych kulkach jak dziecko. Nawet na indyka z okazji Święta Dziękczynienia nie pojechał jak zawsze do domu rodziców w Missouri, tylko z Angie, która pospieszyła z pomocą humanitarną do dotkniętego trzęsieniem
ziemi Pakistanu, a następnie na Haiti. Brad zresztą sam już bardzo wciągnął się w pracę charytatywną. Dla organizacji The One zebrał już 800 tysięcy podpisów z apelem o pomoc dla głodującej Afryki.
Happy end? *Po tym, co już razem przeszli, mają pewność, że im się uda. A żaden ślub niczego tu nie zmieni. *Są zresztą zbyt zajęci i jeśli nawet się pobiorą, będzie to bardzo kameralna uroczystość. „Angelina i Brad mają dużo wiele ważniejszych rzeczy na głowie, niż dbanie o papierki. Muszą przecież nie tylko zatroszczyć się o rodzinę, ale i zbawiać świat”, żartuje przyjaciel aktora.
Brad intensywnie zajął się przystosowaniem swojego 400-metrowego domu w Beverly Hills na przyjęcie dzieci. Ani jeden mebel nie może mieć rogów, kantów, żaden dywan nie może się przesuwać. Drugiego grudnia stał się już ojcem Maddoxa Chivana Jolie-Pitt i Zahary Marley Jolie-Pitt, 19 stycznia upłynął natomiast ostateczny termin, do kiedy ktoś mógł zgłosić sprzeciw wobec tej adopcji. *„On już nie potrafi mówić o niczym innym niż o tych dzieciach. A oczy same mu się wtedy śmieją”, zdradza babcia Brada. *
Angelina sprzedała swoją ukochaną posiadłość w Anglii, gdzie mieszkała od trzech lat. Brad chciał bowiem, by osiedlili się w Ameryce, blisko jego rodziców i rodzeństwa. Jest całkowicie pochłonięta tym, by „dać Bradowi dziecko, o którym tak marzył”. I na pewno przerwie karierę na rok. Teraz, gdy urodzi się ich wspólne dziecko, może być już przecież tylko piękniej niż dotąd.
Magda Łuków