Blisko ludziAwantury

Awantury

26.03.2013 15:25

Potraficie kłócić się? Lubicie się kłócić? Nie cierpię kłótni, tych dramatycznych, tych duperelnych i tych na siłę wywoływanych przez zalanych żółcią pieniaczy. Raptusem nie jestem. Histeryczką, nerwuską, choleryczką też nie.

Potraficie kłócić się? Lubicie się kłócić? Nie cierpię kłótni, tych dramatycznych, tych duperelnych i tych na siłę wywoływanych przez zalanych żółcią pieniaczy. Raptusem nie jestem. Histeryczką, nerwuską, choleryczką też nie. A czasem żałuję, bo takie osoby świetnie wywierają wpływ na otoczenie! Walą pięściami, trzaskają drzwiami, grożą zawałem i wszystko kończy się dobrze. Oczywiście dla nich.

Przypominam sobie jedną tylko kłótnię z mężczyzną, która była typową awanturą. Jednostronną, bo on zimny, zamknięty w sobie, niereagujący, a ja, zupełnie niepodobna do siebie, pękłam i wylewały się ze mnie wyrzuty, zarzuty, żale i ale. Poszło o brak kontaktu, czyli klasyczne „Dlaczego nie zadzwoniłeś?“. Chłopak poszedł w miasto, złapał cug, zniknął na parę dni, zawalił spotkania, które mieliśmy wspólnie ustalone, bo już „byliśmy ze sobą na poważnie“, a tu nagle jak kamień w wodę. Nie dzwoni, nie esemesuje, do mnie, nie przychodzi w ranki i wieczory.

W końcu objawia się i uważa, iż wystarczy wrócić do normalności bez tłumaczenia, co się stało. Ot za pomocą lakonicznego „Przepraszam kochanie, to się już nie powtórzy“ i czułego przytulenia. Fakt, że ja wściekałam się na jego milczenie od kilku dni i myśl o tym nie dawała mi się skupić ani na spaniu, ani na pracy, ani na bimbaniu towarzyskim — to go nie obchodziło. Postawienie się w mojej sytuacji było za trudnym zadaniem dla tegoż Romea. On miał swój dół i musiał się wybrać na miasto.

Pamiętam, że wtedy rzuciłam o ścianę talerzem oraz kieliszkiem, niestety pełnym czerwonego wina. Latami na ścianie była niezmywalna plama.

Umiejętność kłótni to talent, którego nie da się nauczyć. Ja buzuję po cichutku, nadaję spokojne wyważone komunikaty negatywne. Kto ich nie wychwyci, dziwi się, gdy nagle żegnam się z nim w pracy albo wyprowadzam z domu, albo zrywam przyjaźń. Przecież nie kłóciliśmy się, nie latały talerze, nie wzywałam go na dywanik, nie zmniejszałam jej pensji, czasem tylko coś pisnęła. Może warsztaty kłótni prowadzą polscy politycy pieniacze albo najzacieklejsi dziennikarze, którzy lubią dowalić? Jeśli tak, to może my, ludzie niekłótliwi, mamy się zapisać?

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (4)
Zobacz także