Bruksela - miasto aktywnych Polek
Jedenaście lat po przystąpieniu Polski do UE Bruksela stała się miastem
aktywnych Polek, gdy do tradycyjnej, zapoczątkowanej przez kobiety emigracji zarobkowej z lat 90.
dołączyły tysiące pracownic instytucji europejskich i dyplomacji.
Jedenaście lat po przystąpieniu Polski do UE Bruksela stała się miastem aktywnych Polek, gdy do tradycyjnej, zapoczątkowanej przez kobiety emigracji zarobkowej z lat 90. dołączyły tysiące pracownic instytucji europejskich i dyplomacji. Ocenia się że w milionowej Brukseli mieszka nawet ponad 50 tys. Polaków. Większość z nich to emigracja "za chlebem", głównie ze wschodnich rubieży Polski.
Jak twierdzi doktor nauk społecznych z Uniwersytetu Brukselskiego (ULB) Elżbieta Kuźma, badająca od kilkunastu lat emigrację polską w Belgii, "wszystko zaczęło się od kobiet". W latach 90. zaczęły napływać Polki, głównie z Podlasia, w poszukiwaniu prac, którymi Belgowie nie byli zainteresowani, takich jak zajmowanie się domem czy sprzątanie.
- Kobiety zawsze były tutaj silnym ogniwem emigracji - mówi w rozmowie z PAP Kuźma. Jej zdaniem mężczyźni, którzy zajęli się głównie pracami budowlanymi, dołączyli do emigracji belgijskiej "za chlebem" później.
- Po 2009 roku, od kiedy to Polacy w Belgii mogą pracować legalnie, większość emigrantów za chlebem zalegalizowała swoją pracę, dostaje płatny urlop, ma opiekę lekarską i przestała już myśleć o powrocie do Polski. No chyba, że na emeryturę - podsumowuje Elżbieta Kuźma.
Innego typu jest fala emigracji po 2004 roku, związana z pracą w instytucjach unijnych, do których trzeba zdać trudny egzamin. Najwięcej spośród ponad 2850 Polek i Polaków zatrudnionych w różnych instytucjach i agencjach unijnych, bo 1150 osób, pracuje w największej z unijnych instytucji - Komisji Europejskiej zatrudniającej około 22 tys. osób. Polki stanowią tam zdecydowaną większość. Na wyższych stanowiskach, m.in. szefów wydziałów, w KE pracuje dwa razy więcej mężczyzn niż kobiet (22 Polaków i 10 Polek), podobnie jak i na tych najwyższych (11 panów i 5 pań).
Brukselski Klub Polek (BeKaP) powstał, by zagospodarować tę nową emigrację i nawiązać kontakty z już istniejącą. Celem było zbliżenie środowiska Polek pracujących w instytucjach europejskich i poza nimi. - Pomysł wziął się z obserwacji ogromnego, bardzo zróżnicowanego środowiska polskiego - mówi PAP pomysłodawczyni BeKaP-u dr Aneta Górnicka-Boratyńska, autorka książek o emancypacji czy o PRL dla dzieci.
Stowarzyszenie skupia Polki mieszkające w Brukseli, które wspólnie czytają i dyskutują o sztuce i społeczeństwie, organizują warsztaty i konferencje, a jednocześnie znajdują czas na wspólne gotowanie czy wyjścia. BeKaP organizuje spotkania w ramach klubu czytelnika czy spotkania z ciekawymi ludźmi. W ramach wieczorów autorskich udało im się ściągnąć do Brukseli m.in. takie pisarki, jak Joanna Bator i Sylwia Chutnik, czy historyka Karola Modzelewskiego. BeKaP organizuje również różnego rodzaju zajęcia, a także współprowadzi raz w tygodniu polskie przedszkole.
Stowarzyszenie niestety nie ma stałej siedziby. - To mogłoby pozwolić na poszerzenie działalności BeKaP-u, na przykład o zajęcia z młodzieżą czy porady psychoterapeutyczne - zauważa Górnicka-Boratyńska.
Kobieca aktywność zaowocowała inicjatywą Kongresu Kobiet, kolejnego - po Londynie - takiego przedsięwzięcia organizowanego poza granicami Polski. Honorowy patronat objęły obydwie panie ambasadorowe z Brukseli. Kongres Kobiet w Brukseli odbędzie się pod koniec listopada. - Będzie to jednodniowe wydarzenie podzielone na kilka paneli dyskusyjnych. Debatę plenarną zdominuje temat polityki dla kobiet w Polsce i Europie. Inne panele to Kobieta twórczyni na emigracji, w której wezmą udział m.in. polska rzeźbiarka od lat tworząca w Belgii Aleksandra Almaga, właścicielka galerii Zofia Napiórkowska czy pisarka Olga Tokarczuk. Będą też panele poświęcone m.in. przedsiębiorczości czy emigracji i tożsamości - mówi PAP dr Agata Araszkiewicz pisarka, specjalizująca się w tematyce kobiecej i feministycznej, współorganizatorka brukselskiego Kongresu.
- W przyszłym roku z kolei chcemy włączyć do Kongresu Kobiet inne nacje - zapowiada Araszkiewicz, założycielka stowarzyszenia "Elles sans frontieres", czyli "One bez granic", co po francusku, ale i po polsku brzmi obiecująco.
Z Brukseli Renata Bancarzewska
(PAP), rban/ ala/ kar/