Dotykanie równoległe
Pewna prężna właścicielka salonu spa powiedziała mi, że świetnie sprzedają się u niej wspólne masaże. Ewidentnie coś musiało się u niej znakomicie sprzedawać, gdyż wszystko, co prężna pani na siebie wdziała, lśniło nowością.
26.04.2011 16:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pewna prężna właścicielka salonu spa powiedziała mi, że świetnie sprzedają się u niej wspólne masaże. Ewidentnie coś musiało się u niej znakomicie sprzedawać, gdyż wszystko, co prężna pani na siebie wdziała, lśniło nowością.
Nowe szpilki, nowa torba wielkości fiata 500. I spódnica, która zanim zostanie wytarta, zamieniona będzie na nową spódnicę. Uwielbiam znoszone rzeczy, np. wypłowiałe t-shirty albo starte sztruksy z łatami, ale zawsze mam wrażenie, że Polki wolą mieć wszystko nowe. Uściślam sprawę masaży: chodzi o masaże w parach. Tzn. nie chodzi o parę, którą stanowi np. masażysta i partnerka - to już było. Ani parę wodną.
Teraz mamy dwie osoby masowane przez dwóch równoległych masażystów. A jak znam życie, to dwie masażystki, gdyż panowie zwykle wolą być masowani przez panie. „Przeważnie przychodzą małżeństwa, albo pary, ale czasami też koleżanki“, opowiadała prężna, świetnie wymasowana, wklepana i wyklepana właścicielka salonu.
Gabinetów już raczej nie widujemy. Za to salonów się nam namnożyło. Choć nie literackich. „Miło, przyjemnie, fajny pomysł“, pomyślałam w pierwszej chwili. Potem jednak dopadły mnie wątpliwości. Czy to nie smutna oznaka naszych czasów?
Zmordowani całym tygodniem ludzie nie mają siły masować się nawzajem, celebrować swoich ciał olejkami, dekorować sypialni aromatycznymi świecami, więc walą się na łóżka osobne, choć równoległe i leżą, może nawet podsypiając, jak dwie podwiędłe marchewki. Niby mają kontakt, ale na szczęście rozmawiać nie trzeba, bo przecież sączy się kojąca muzyczka, sztuczny szum fal czy piszczenie kanarków.
Zamiast „męczyć się“ masowaniem narzeczonej wyręczyć może mnie w tym jakaś panienka z dyplomem rehabilitantki, narzeczona będzie zadowolona, że cellulit jej „zniknie“, zaś mnie pogłaszcze i podotyka jakaś inna milutka rehabilitantka. Która, w odróżnieniu od leniwej narzeczonej, przyłoży się bardziej, bo wszak jej sowicie zapłacę. W dodatku sprawa jest moralnie legalna. Taki kwadrat, ale z pożytkiem dla wszystkich.
Zdrowo, zmysłowo i nic nie trzeba robić samemu. Nawet, za przeproszeniem, stawać na wysokości zadania. Żaden burdel, tylko pastelowy salon spa. Wystarczy mieć pełen portfel. I tak na mężczyznach - impotentach, na pracoholiczkach spragnionych jakiegokolwiek dotyku, parach, które nie mają siły na łóżkowe podrygi, na zabieganych samotnych zarobią prężne właścicielki salonów spa.
Ciekawe, kto je masuje? Zapewne rozpieszczany narzeczony, który niczym się nie męczy, bo prężna żona zarabia na nich oboje prowadząc sieć salonów spa. Wieczorem czeka na nią w domu pachnący i uśmiechnięty, a na majówkę kupił im bilety do Maroka. Tam będą zwiedzać lokalne hamamy - może coś podpatrzą i dotyk orientu przeniosą do Polski.
agp/kg