"Duża Solidarność mała solidarność"
Nikt nie ma prawa zawłaszczać nazwy Solidarność, która należy do wszystkich
Polaków, to nie naszywka na spodniach - powiedziała we wtorek Henryka Krzywonos podczas promocji
książki "Duża Solidarność mała solidarność".
31.08.2010 | aktual.: 31.08.2010 15:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nikt nie ma prawa zawłaszczać nazwy Solidarność, która należy do wszystkich Polaków, to nie naszywka na spodniach - powiedziała we wtorek Henryka Krzywonos podczas promocji książki "Duża Solidarność mała solidarność".
Henryka Krzywonos, działaczka opozycji w okresie PRL, sygnatariusza porozumień sierpniowych, motornicza tramwaju, która 15 sierpnia 1980 roku rozpoczęła strajk pracowników gdańskiej komunikacji miejskiej, uczestniczyła we wtorek w promocji książki "Duża Solidarność, mała solidarność" pióra Agnieszki Wiśniewskiej. To biografia Henryki Krzywonos, opublikowana przez Krytykę Polityczną.
Podczas spotkania Krzywonos nawiązała do poniedziałkowych obchodów 30. rocznicy powstania NSZZ Solidarność, podczas których skrytykowała Jarosława Kaczyńskiego. We wtorek Krzywonos podkreśliła, że ani PiS, ani Jarosław Kaczyński nie mają prawa do zawłaszczania sobie hasła Solidarność. "Jarosław Kaczyński nie ma prawa do pierwszej +Solidarności+, on nie brał z nami udziału w tym wszystkim w przeciwieństwie do swojego brata, Lecha. Mam go w sercu, lubiliśmy się i nie zapominał o mnie, a ja o nim. Spotykaliśmy się także prywatnie" - mówiła Krzywonos.
Na pytanie, czy planowała swoje wtorkowe wystąpienie podczas uroczystego zjazdu NSZZ "S" i czy konsultowała je z prezydentem bądź premierem, Krzywonos odpowiedziała: "To, co się stało wczoraj, było spontaniczne. A wcześniej plotkowałam, jeżeli chcecie państwo wiedzieć. Pytałam premiera o jego żonę. Potem rozmawiałam z prezydentem i pytałam, jak się czuje. To wszystko" - powiedziała. Krzywonos dodała, że czuła, że jej obowiązkiem jest "przypomnieć kolegom, co znaczy słowo solidarność". "To nie jest naszywka na spodniach" - dodała Krzywonos.
Działaczka Solidarności wspominała też prześladowania ze strony PRL-owskich służb bezpieczeństwa. Kiedy w stanie wojennym zaangażowała się w pomoc internowanym podczas jednej z rewizji została tak dotkliwie pobita, że poroniła ciążę. "Nie chcę się jednak na nikim mścić. Wczoraj usłyszałam, że to, co powiedziałam podczas obchodów rocznicy Solidarności to woda na młyn lewicy, komunistów. A mi jest co roku szkoda Wojciecha Jaruzelskiego, kiedy mija kolejna rocznica stanu wojennego. Co ten schorowany człowiek musi czuć, kiedy pod jego oknem wznoszone są wrogie okrzyki. Wszystko można wybaczyć w imię solidarności" - dodała Krzywonos.