Dziewczynka
Każda, nawet mega laska, była kiedyś małą dziewczynką, z palcem w buzi, w śliniaku, zapłakaną, promiennie uśmiechniętą, ufną i pozbawioną fałszu. Z biegiem lat przestajemy być dziewczynkami i tylko od nas zależy, kiedy. Niektóre pozostają typem „dzidzia piernik” w za krótkiej mini ledwo zakrywającej żylaste udka i opaleniźnie wyglądającej jak pomalowana antykorozyjnie konstrukcja metalowa.
02.04.2013 14:22
Każda, nawet mega laska, była kiedyś małą dziewczynką, z palcem w buzi, w śliniaku, zapłakaną, promiennie uśmiechniętą, ufną i pozbawioną fałszu. Z biegiem lat przestajemy być dziewczynkami i tylko od nas zależy, kiedy. Niektóre pozostają typem „dzidzia piernik” w za krótkiej mini ledwo zakrywającej żylaste udka i opaleniźnie wyglądającej jak pomalowana antykorozyjnie konstrukcja metalowa. Inne dorośleją korporacyjnie i udają wychowawczynie z internatu o zaostrzonym rygorze, jeszcze inne zostają ojcami rodziny i biorą wszystko na siebie. Sprytne dziewczynki o sercach jak lód udają malutkie, bezradniutkie misiaczki i ciągną kasę z ogłupionych tatusiów swoich maleństw, jak wielbłąd wodę na Saharze.
Są dobre żony i matki Polki, zostawiane bez uprzedzenia dla młodszej konkurencji, żeby miały swobodę na starość i mogły sobie pohulać. Są skołowane służące własnej rodziny, które wyglądają jak korzenioplastyka. Są znerwicowane samotne grubaski, twierdzące że nic nie jedzą i zestresowane aktorki patrzące na odjeżdżający pociąg ze sławą. Odchudzające się wiecznie singielki bez życia seksualnego, bo nie mają siły z braku pożywienia i przedwcześnie zwiędłe ekolożki kiwające się w rytm hinduskiej mantry.
No i wreszcie Feministki, do których należę. Pogromczynie chłopczyków, które dzielą się na dwie grupy – soft (to ja) - mające kochanków, przyjmujące kwiaty, prezenty i pozwalające płacić za siebie w knajpach; i twarde zawodniczki - prawdziwe bojowniczki o sprawy eks-dziewczynek, które są światłem w tunelu naszego ciemnogrodu.
Są też szczęśliwe kobiety, którym udało się w życiu nie spotkać mężczyzny typu „chłopczyk”, tak popularnego w Polsce. Zwykle żony cudzoziemców lub facetów, którzy mieszkali na Zachodzie. Te traktowane są jak kobiety w całym cywilizowanym świecie. Nie muszą matkować, bo zamiast chłopczyka mają mężczyznę. Mogą nie udawać młodszych i głupszych, niż są. Nie muszą szykować ubranek dla swojego „syneczka”, który nie potrafi dobrać krawata do skarpetek ani niczego do niczego, bo jest dzidziusiem z pieluchą emocjonalną. Nie muszą czekać w restauracji, bo maluszek pomylił godzinę i mogą odmówić wygodnej dla leniuszka pozycji „na jeźdźca”, bo wolą oral bierny.
Ten typ kobiety może spokojnie pielęgnować w sobie dziewczynkę, bo ona w nas cały czas jest, tylko w większości wypadków nie wiemy gdzie, a nie mamy czasu szukać, bo życie daje nam po dupie i nie pora na znajdowanie czegokolwiek poza kasą. A trzeba.
Kochane, w ramach wiosennych porządków znajdźmy w sobie dziewczynkę. Wyciągnijmy ją z kąta. Wypucujmy, pięknie ubierzmy i niech nas broni przed „ chłopczykami” z procą.
CDN za tydzień