Felieton Kuronia: a może jakaś dieta?
Co tydzień głowię się nad tym o czym tu, rzecz jasna, odkrywczym i nowym napisać. Jedni jak co roku o tej porze krzyczą : o truskawkach! Inni: o szparagach, o młodych ziemniakach, nowalijkach! Jeszcze inni – Pisz o sałatkach! O grillu!
Co tydzień głowię się nad tym o czym tu, rzecz jasna, odkrywczym i nowym napisać. Jedni jak co roku o tej porze krzyczą : o truskawkach! Inni: o szparagach, o młodych ziemniakach, nowalijkach!, Jeszcze inni – Pisz o sałatkach! O grillu!. Mało tego Szanowna Pani Redaktor – czyli Basia mówi: - A może tak coś pod kątem nowego konkursu książkowego, a agenci z Włodkiem na czele wołają:- Nie, nie! Mamy właśnie Piątnicę na tapecie! A do wygrania lodówki! I bądź tu mądry pisz wiersze:-) Postanowiłem się nie przejmować i pisać po swojemu.
Co to znaczy? Zgodnie z Konstytucją każdy ma prawo do wolności słowa, więc ja na mojej stronie także. Nie musiałem się długo zastanawiać, przecież niedawno byłem w Hiszpanii, nieopodal Barcelony, wróciłem zafascynowany architekturą, krajobrazami, i oczywiście, kuchnią. Macie więc na początek kuchnię hiszpańską. Ale jak już podrapałem się w tę moją coraz bardziej łysą głowę, to pomyślałem, że trzeba coś więcej napisać o kuchni śródziemnomorskiej. A czemu? Ano właśnie! Zawsze powtarzam, że schudłem w życiu 5 ton, a przytyłem 5 100 kilogramów.
Sam przysiadam z jękiem jak słyszę moje własne słowa. Pamiętam jak na jednym, z pokazów podeszła do mnie szczupła, młoda kobieta i poprosiła- Panie Maćku, co zrobić, żeby przytyć?, Ja w pierwszym, spontanicznym odruchu odpowiedziałem: - Zacznij się odchudzać.
To prawda!
Jeśli chcemy rozregulować cały organizm wywołując w nim kołyskę wszelkich odczuć, i efekt jojo, to wystarczy pod pretekstem powrotu do figury sprzed lat zacząć się odchudzać. Diet mamy co niemiara: kopenhaska. 1000 kalorii, optymalna…. Setki przepisów na powrót do sylwetki sprzed…. Jakiej? Jakiego sprzed?… Sprzed 20–30 lat, sprzed ciąży, sprzed sesji egzaminacyjnej, zanim zaczęły się stresy, menopauza, andropauza? Co to w praktyce oznacza? Ano tyle, że jak wskazują na to moje doświadczenia potrzebny jest zdrowy higieniczny tryb życia, ruch na świeżym powietrzu, zdrowe odżywianie, zdrowy sen i gimnastyka. A teraz odpowiedzmy sobie na pytanie, kto z nas tak żyje? Kto uprawia sport na świeżym powietrzu, dobrze śpi (snem sprawiedliwego), dobrze się odżywia i do tego fika nogami w najbliższej sali fitness klubu? Odpowiadam po wielu konsultacjach z przyjaciółmi: NIKT!!! Otóż w ostatnim felietonie podawałem przykłady jakiś drastycznych, wręcz kryminalnych posunięć prowadzących do rezygnacji z diet wszelakich, ale
tak naprawdę rozwiązania ostateczne należy pozostawić na sam koniec:-) Teraz trzeba zadbać o siebie i to nie tylko dlatego, że jak piszą kobiece czasopisma o śliskich okładkach: „Zbliża się wakacyjny sezon bikini”. Warto zrobić coś dla siebie niezależnie od pory roku i zaleceń dietetyków. Wiosną i latem patrzę na Joannę (jeśli ktoś z Was pierwszy raz czyta mój felieton, to wyjaśniam: mam na myśli moją Żonę). Co roku gdy nadchodzi maj, czerwiec coraz więcej na naszym stole warzyw i nowalijek. Joanna zajada się sałatką caprese i mówi, że kuchnia śródziemnomorska jest wspaniała, częstuje naszych gości zupą rybną i sałatkami, a za chwilę wszyscy sięgają po kolejne porcje. Ja biegam między grillem, kuchenką z patelnią pełną ryb i widzę, że to jest to! Mało tego, mój przyjaciel – Bronek namawiał mnie na dietę śródziemnomorską, którą on sam stosuje od paru lat ze względu na swoje sterane życiem kardiochirurga - serce.
Nie wiem, czy potem się bardzo chudnie, nie wiem, jaki jest indeks glikemiczny. Waga - fantastyczne narzędzie niskiej samooceny i tortur, nie jest pierwszoplanowym gościem w mojej łazience. Mało tego, jak porównuje tych 5 zrzuconych ton z 5 100 kilogramami, którymi uraczyłem moje ciało, to myślę, że nie ma takiej wagi, która by to wytrzymała. Ale cóż, nie z takim wrogiem walczyłem. No właśnie! Czy tak zwana dieta śródziemnomorska to pasmo wyrzeczeń, długa sekwencja walki i utyskiwań.
Otóż, nie!
Dlatego wraz ze zbliżającym się sezonem na świeże warzywa zaczynam właśnie od niej. Rozpoczynam też dyskusję o dietach. Piszcie do nas, co Wam się udało, a co nie. Jakie diety lubicie, dlaczego nie lubicie pewnych ograniczeń. Piszcie, rzecz jasna szczerze, uczciwie i bez ogródek, również wtedy, gdy w tym zwariowanym świecie chcecie po prostu opowiedzieć swoją historię… Historię nie koniecznie kończącą się happy endem. Ważne, żeby w świecie rad i porad dla zrzucających piąta tonę nie dać się zwariować, bo potem pozostaje już chyba naprawdę tylko cykuta:-)