GwiazdyGdy kobieta ma kochanka

Gdy kobieta ma kochanka

Gdy pada słowo „zdrada”, kobiety w większości wypadków myślą, że to „on ją” zdradził. To prawda, że mężczyźni zdradzają dwukrotnie częściej niż kobiety i statystycznie łatwiej o taki przypadek. Jednak przyczyny zdrady u mężczyzn i kobiet są zgoła podobne.

Gdy kobieta ma kochanka
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Gdy pada słowo „zdrada”, kobiety w większości wypadków myślą, że to „on ją” zdradził. To prawda, że mężczyźni zdradzają dwukrotnie częściej niż kobiety i statystycznie łatwiej o taki przypadek. Jednak przyczyny zdrady u mężczyzn i kobiet są zgoła podobne.

Nie jest wcale taką rzadkością, że to kobieta znajduje sobie kochanka. Badania przeprowadzone przez polskich seksuologów i opublikowane w marcu 2007 roku pokazują, że niewierność ma na sumieniu 16 procent kobiet i 28 procent mężczyzn. Trzeba brać poprawkę na zaniżenie tych statystyk z uwagi na to, że ludzie nie lubią przyznawać się do zdrady, nawet, gdy pozostają anonimowi. Światowe szacunki podają, że ok. 50 procent mężczyzn i od 30 do 50 procent kobiet zdradza swojego partnera.

Zabrakło adoracji

Po dziewięciu latach małżeństwa Joli i Marka, w ich życie weszła rutyna. Ulotniło się gdzieś to romantyczne uczucie, które iskrzyło, gdy się poznali, trwało w okresie narzeczeństwa i tliło się ślubie. Oboje robiący kariery w dużych firmach – ona w bankowości, on jako informatyk. Wiele razy się zdarzało, że późno wracali do domu, bo w pracy trzeba było coś jeszcze zrobić. Ale to nie przeszkadzało w tym, by układali sobie tak życie, by mieć czas dla siebie i cieszyć się z chwil spędzonych razem. Pojawiła się Zosia, pierwsza córka, po dwóch latach Michałek. Jola więcej czasu poświęcała dzieciom i oddalała się od męża, który zaczynał tracić zainteresowanie i nią i dziećmi, a oddawał się częściej oglądaniu telewizji. Wieczorami oboje byli tak zmęczeni, że nie chciało im się nawet za bardzo ze sobą rozmawiać, zwykle kończyło się na zdawkowej wymianie zdań. Zaczęli uprawiać seks raz na tydzień. Jola zauważyła, że się nieco zaniedbała przy dzieciach. Owszem, do pracy zawsze chodziła w nienagannych, eleganckich
strojach, ale czuła, że zaczyna się starzeć. Zaczęła chodzić do częściej do kosmetyczki, kupiła karnet na siłownię i na basen. Po kilku wizytach na sali do ćwiczeń z atlasami, zauważyła, że jeden z mężczyzn się jej przygląda natarczywie. W końcu zagadnął do niej i dała się namówić na kawę. Okazał się być bardzo sympatycznym człowiekiem. Potem były telefony i SMSy i umawianie się na kolejne spotkania. - Wszystko to miało aurę tajemniczości, niewiadomej tego, co się wydarzy. Andrzej, mój obecny kochanek, potrafił mnie zaskakiwać. Największe wrażenie wywarł na mnie tym, że w dniu moich urodzin przysłał mi do pracy bukiet róż. Wszyscy sądzili, że dostałam je od męża, tymczasem Marek zapomniał o moim święcie. Tym chyba Andrzej mnie skruszył – że dawał mi tę uwagę i adorację, której nie dostawałam już dawno od człowieka, którego poślubiłam. Po dwóch miesiącach znajomości poszłam do łóżka z Andrzejem i było fantastycznie.– mówi Jola.

Monika Zabokrzycka, psycholog, komentuje: - O mężczyznach stereotypowo się myśli, że znalazł ładniejszą, młodszą, miała te cechy, których już dawno przestał widzieć u partnerki. W zdradzie kobiet upatruje się bardziej złożonych przyczyn, ale tak naprawdę można je sprowadzić do tego samego – poszukiwania u kochanka tego, czego nie znajdujemy u obecnego partnera i o co nie chce się nam już więcej walczyć.

Oszukiwałam własną rodzinę

Czy małżeństwo Joli walczyło o to, żeby w jej związek wróciła dawna czułość, troska i zainteresowanie partnerem? - Chyba nie. Przeszliśmy do porządku dziennego nad tym, co się dzieje. Udawaliśmy, że nic się nie stało z naszym życiem takiego, żeby wymagało to naprawy. Tak, jakbyśmy uznali, że tak po prostu ma być. – opowiada Jola. Jej romans z Andrzejem trwał pół roku. Spędzaliśmy ze sobą cudowne chwile. Rozwiódł się z żoną i mieszkał sam, więc zamiast na siłowni, zaczęliśmy się spotykać u niego. Dzięki temu, gdy wychodziłam wieczorem z domu, Marek nie domyślał się niczego. Czasem w ciągu dnia umawialiśmy się na lunch, albo na mieście, albo jechaliśmy do jego mieszkania. Kilka razy zdarzyło mi się okłamać męża, że jadę na szkolenie na weekend z pracy, a tymczasem, wyjeżdżaliśmy razem z Andrzejem za miasto.

Jola w końcu zaczęła się bać, że mąż się dowie w jakiś sposób o wszystkim. Starała się być ostrożna. Kasowała wszystkie SMSy i rejestry połączeń telefonicznych w komórce, zabroniła Andrzejowi kontaktowania się z nią wieczorami, aby Marek nie nabrał żadnych podejrzeń. Ale moment, w którym uświadomiła sobie, że długo tak nie uda się tego utrzymać w tajemnicy nadszedł, gdy pewnego wieczoru miała iść na zebranie do szkoły do Zosi i zapomniała o nim, a poszła spotkać z Andrzejem. Miała szczęście, że gdy wróciła do domu i jedna z zaprzyjaźnionych mam ze szkoły córki zadzwoniła na domowy telefon zapytać, czemu nie było jej na zebraniu.

- Gdyby Marek odebrał wtedy to połączenie, nie wiem, co bym mu powiedziała. Bo wcześniej na jego pytanie, jak było na zebraniu, odpowiedziałam, że wszystko w porządku, mimo, że dopiero wówczas przypomniałam sobie, że miałam na nie pójść. Poczułam się fatalnie. Dotarło do mnie wreszcie, że oszukuję własną rodzinę, własne dzieci i męża – może nie najlepszego, może mało romantycznego, ale oddanego. Następnego dnia z ciężkim sercem powiedziałam Andrzejowi, że musimy to zakończyć. Nie było mi łatwo zrezygnować, bo dał mi poryw energii i odczuć, których dawno nie zaznałam, ale musiałam dokonać wyboru, bo wiem, że kiedyś by się to i tak wydało.

Bardzo dobrze się stało, że Jola potrafiła wybrać. – mówi Monika Zabokrzycka – Wiele osób tkwi w podwójnym życiu oszukując zarówno dotychczasowego partnera – że ich wspólne życie toczy się normalnym rytmem, jak i tego nowego – że kiedyś być może podejmie się decyzję o rozstaniu z poprzednim. Skutki są opłakane dla wszystkich osób tkwiących w takim trójkącie, a także dla dzieci. Czasem to dzięki nim udaje się zerwać romans, bo tak jak stało się u Joli – przychodzą wyrzuty sumienia i odzywa się odpowiedzialność za ich los.

Andrzej początkowo chciał walczyć o ten dobrze rozwijający się romans. Może liczył na więcej, ale Jola twardo postawiła warunki, że znajomość musi się zakończyć. I dał za wygraną. - Skoncentrowałam się na rodzinie: dzieciach i Marku. Zaczęłam z nim powoli rozmawiać o tym, że nasze życie zmieniło się w nudne i brakuje w nim wzajemnego zainteresowania. Że przestaliśmy razem chodzić do kina, czy na imprezy, wyjeżdżać na weekendy, że nasze życie seksualne jest sztampowe. Zgadzał się ze mną i zaczęliśmy to zmieniać – częściej wychodzić z domu, zatrudniliśmy opiekunkę do dzieci, żeby wieczorami mogła z nimi zostać, gdy wychodzimy. Pojawiło się w domu więcej rozmów i śmiechu. W sypialni zaczęłam nosić seksowną bieliznę, którą kupiłam, żeby podobać się Andrzejowi.

To poprawiło jakość naszych zbliżeń. Ucieszyłam się, gdy powiedział, że zauważył, że zaczęłam lepiej wyglądać – choć nie chcę się przekonać, jak by zareagował, gdyby się kiedykolwiek dowiedział, że ta zmiana nastąpiła dlatego, że chciałam się podobać mojemu kochankowi. Przenigdy mu tego nie powiem. Nie chcę zniszczyć tego, co mam. Natomiast zawsze będę wdzięczna Andrzejowi za romans, który mieliśmy, bo dzięki niemu złapałam wiatr w żagle. Nabrałam sił, by budować szczęście tam, gdzie ono mogło być zawsze, ale miesiące i lata szarej codzienności je nadwątliły.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (42)