Grechutki
Kilka dni temu miałam ogromne szczęście poznać panią Małgorzatę Niemen, wdowę po Czesławie Niemenie. Jest to kobieta tak piękna, jak widać na fotografiach. Delikatna, drobna, daleka od wszelkich plastikowych eksperymentów z nosem i innych silikonowych obrzydliwości. Rozmawiałyśmy ponad godzinę i zszokowało mnie to, jakim stresem płaci ona za to, że opiekuje się dziedzictwem Czesława Niemena.
Kilka dni temu miałam ogromne szczęście poznać panią Małgorzatę Niemen, wdowę po Czesławie Niemenie. Jest to kobieta tak piękna, jak widać na fotografiach. Delikatna, drobna, daleka od wszelkich plastikowych eksperymentów z nosem i innych silikonowych obrzydliwości. Rozmawiałyśmy ponad godzinę i zszokowało mnie to, jakim stresem płaci ona za to, że opiekuje się dziedzictwem Czesława Niemena.
Okazuje się, że w Polsce są ludzie, którzy udają, że prawa autorskiego nie ma, prawo do wizerunku mają za nic, a w czasach Internetu, telefonu i skype’a nie wpadną na pomysł, by szykując jakiś artystyczny czy biznesowy projekt związany z Niemenem, skontaktować się z panią Małgorzatą i ustalić warunki współpracy, spytać o zgodę, skonsultować scenariusz.
Konkrety? Proszę bardzo: po Polsce podróżuje facet, który przykleja sobie wąsy a’la Czesław Niemen, zakłada perukę i stylizuje się na Niemena, założył kapelę i daje płatne koncerty wykonując utwory Niemena. Wynajmują go firmy na koncerty dla pracowników, a zapewne i niejedno wesele „rozkręcił“.
Czy pomyślał choć przez chwilę jak może czuć się żona i córki pana Czesława? Czy część dochodu z tej „działalności artystycznej“ przekazuje na jakiś szlachetny cel, np. dla młodych laureatów Festiwalu Niemena w Luboniu, wydawanie płyt lub książek? Nie.
Ludzie kradną fonogramy wyprodukowane przez Czesława Niemena. Używają ich sobie potem za darmo (!) jako podkładów do śpiewania. Zarabiają na tym nie dzieląc się zyskiem ze spadkobiercami producenta. To tak, jakby ktoś ukradł z teatru część scenografii, którą ktoś zaprojektował i zbudował, a potem udawał, że to dzieło pasuje mu przecież do domu, jego teatrzyku itd.
Co zdumiało mnie jeszcze bardziej, to fakt, że jest w Polsce człowiek, którzy podaje się za „menadżera Czesława Niemena“, a nigdy nim nie był, rozdaje autografy Niemena (!) zeskanowane z jego płyty. Prawo autorskie i prawo do wizerunku mamy w nosie. Jakiś cukiernik nie pytając wdowy po Marku Grechucie sprzedawał ciastka „grechutki“.
Jeśli nie znamy prawa, to czy nie stać nas choćby na elementarne formy elegancji? Czasem może wystarczy poprosić właściciela praw o zgodę. Na pewno wyjdzie ładniej (i taniej!) niż proces w sądzie.
Wdowy nie są ofermami. Niełatwo je „wykiwać“ licząc na to, że są pogrążone w rozpaczy, albo same na niczym się nie znają. Nawet jeśli nie pracowały jako menadżerki mężów, to trzydzieści lat obserwowały rynek, na jakim mężowie działali i znają realia!
(agp)/(kg)