Hotel Amour
Najbardziej romantyczne miasto świata musi mieć hotel o nazwie „Miłość”. I podobno to jedno z najbardziej „odlotowych” miejsc w mieście.
Najbardziej romantyczne miasto świata musi mieć hotel o nazwie „Miłość”. I podobno to jedno z najbardziej „odlotowych” miejsc w mieście.\r\n\r\nW Tokio są hotele miłości, w których pary które nie mają się gdzie podziać (a w Japonii dzieje się tak i po ślubie..) mogą spokojnie „przespać” noc tylko we dwoje, a spragnieni rekreacyjnego seksu – wynająć pokój tylko na chwilę. Długo szukano nazwy dla takich miejsc - couple hotel, boutique hotel, fashion hotel lub leisure hotel - ale pozostały one \"hotelami miłości\", których nazwę miejscowi wypowiadają: rabu hoteru. Z trzydziestu tysięcy, które są w całej Japonii, duża część urządzona jest zwyczajnie, jednak pozostałe potrafią prezentować niezły poziom „designerskiego” odlotu. Joanna Bator w „Japońskim wachlarzu” opisuje te niecodzienne dla Europejczyka wnętrza jako totalny miks stylów, porównywalny chyba tylko z opisywanym przez Umberto Eco Las Vegas czy Disneylandem, lecz ze snów erotycznych: „Zupełnie nie dziwi więc kochanków, że foyer u szoguna oprócz choinki zdobi kopia Wenus z Milo i kanapka w stylu Ludwika XIV. Elektryczne drzewka wiśni kwitną jaskraworóżowymi żaróweczkami. Łazienka w hotelu miłości \r\nmoże być jaskinią wyłożoną sztucznymi kamieniami, z których wyrastają plastikowe paprocie, a wanna - gigantyczną, przezroczystą filiżanką. Dlaczego filiżanką? A dlaczego nie? Łóżko w innym pokoju okaże się różowym sercem z pluszu, które niczym wielki żarłoczny kwiat kołysze się pośrodku pokoju dzięki elektrycznemu napędowi.” Można też na nim spokojnie oddać się... karaoke.\r\n\r\nEuropa i USA dawno już wpadły na pomysł hotelu na godziny. Szeroko opisywana w literaturze amerykańskiej miłość motelowa we Francji przybiera jednak zupełnie inne oblicze. Jest nawet określenie na miłość, która spełnia się w przerwie na lunch czy na tą, którą „spotyka się” pomiędzy pracą a domem. L'Amour l'après-midi została też uznana przez Erica Rohmera, który nakręcił film o tym tytule. Uświęcona przez obraz i język kanoniczna francuska kochanka (i kochanek) musi się jednak gdzieś podziać. Czy może być coś bardziej romantycznego niż paryski hotel na godziny, gdzie „Staruszek portier z uśmiechem dawał klucz”? Pewnie wiele rzeczy... Jednak aktualnie taki hotel w Paryżu jest tak modny, że nie ma strony internetowej i nie wiadomo czy nadal istnieje.\r\n\r\nZOBACZ TEŻ\r\n\r\nSEKS, LWÓW I LITERATURA\r\n\r\nPROWANSJA ACH PROWANSJA\r\n\r\nGOGOL BORDELLO\r\n\r\nPOLECAMY:\r\n\r\nREZYDENCJE GWIAZD?\r\n\r\nKiedy po raz pierwszy dowiedziałam się o Hotel Amour – od razu pomyślałam o Chelsea Hotel, legendzie wśród hotelowych freaków, takich jak ja. Fenomen Chelsea polegał na gościach, którzy go zamieszkiwali oraz na pobłażliwości właściciela (który w pewnym momencie tak zwariował na punkcie swoich artystycznych lokatorów, że kiedy usłyszał, ze pan pytający o pokój jest malarzem, od razu chciał mu zapewnić lokum – nie ważne, że potem często okazywało się że był to malarz pokojowy...). Hotel Amour to połączenie Chelsea (cool kids of Paris jako bywalcy oraz właściciel – graficiarz Andre, który jest odpowiedzialny za sukces przybytku Le Baron i prowadza się z Costesami od Hotelu Costes) oraz tzw. art hotels gdzie każdy pokój zaprojektowany jest przez inną osobę, zazwyczaj celebrity lub artystę.\r\n\r\nWcześniej był tu regularny hotelik na godziny i chyba dlatego (i przez wdzięczne trendsetterskie serduszka) na Hotel Amour mówi się \"lupanar na topie\", \"hotel Kupidyna\", \"libertyński relikt\". Teraz są tu pokoje zaprojektowane przez takich artystów jak Sophie Calle, M\/M's, Marc Newson, Pierre Le Tan. Na ścianach wiszą zdjęcia Terry Richardsona a w rogu pokoju stoi unikatowa deskorolka ze zdjęciami Larry’ego Clarka. Czy nadal wiszą nie wiem – bo strona www hotelu nie działa. Wpisuje się to w ogólny trend Hotel Amour – obsługa jest tam ponoć fatalna i wszystko olewa: chodzi tu przecież o chic, nie będziemy się martwić o szczegóły...\r\n\r\nAndre wie co dobre. Pokoje hotelowe są niezwykłe – jedne całe czarne inne w kolorze fuksji, jeszcze inne rozbawiają zielenią. W pokoju zaprojektowanym przez M\/M tapeta świeci w ciemności... W łazience innego apartamentu wiszą srebrne bomby. Właściciel wie tez, co to dobry vintage – nie tylko ma na oknach zasłony Marimekko ale i porozkładał gdzieniegdzie magazyny z lat ’50 czy świerszczyki z ’70... Nie znajdziecie tam biblii, telefonu ani telewizora – czyli trzech rzeczy, które mogą przeszkadzać kochankom. Znajdziecie za to shaker i podręcznik o tym, jak zrobić perfekcyjnego drinka. Miłość idealna spełnia się tu w obecności bardzo modnych gości w hotelowym ogrodzie i brasserii, słynącej zarówno z dobrych kolacji, jak i przyjemnych śniadań (w końcu są one częścią rytuału...). Mnie się marzy oczywiście śniadanie po pobycie w pokoju projektowanym przez Sophie Calle. Może sama artystka pojawi się tam rano jako pokojówka i przetrząśnie moje rzeczy jak w weneckim projekcie? Mam tylko nadzieję, ze rano nie będzie na \r\nmnie tam czekał podobny list od kochanka, jaki był tematem jej pracy pokazywanej na weneckim Biennale. W końcu w Hotel Amour miłość powinna rozkwitać, nie kończyć się... Ale kto wie czego spodziewać się po tych dziwnych Francuzach!\r\n\r\nHotel Amour: 8, rue Navarin, 75009 Paris.\r\nMetro: Saint Georges. Tel.: 01 48 78 31 80.\r\nCeny pokoi: €90-€150; apartament: €250. Kolacja w hotelowej restauracji €28\r\nOczywiście o ile hotel nadal istnieje...\r\n\r\n
Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Paryża nasza korespondentka Agnieszka Kozak\r\nDziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…\r\n\r\nZOBACZ TEŻ\r\n\r\nSEKS, LWÓW I LITERATURA\r\n\r\nPROWANSJA ACH PROWANSJA\r\n\r\nGOGOL BORDELLO\r\n\r\nPOLECAMY:\r\n\r\nREZYDENCJE GWIAZD?\r\n\r\n