Blisko ludziInstrukcja obsługi kobiety

Instrukcja obsługi kobiety

Dziewczynki dojrzewają szybciej niż chłopcy, ale nie do seksu. Edukacja i dojrzałość seksualna kobiet nadal ma wiele ubytków. Jak wspierać proces świadomej seksualizacji kobiety?

Instrukcja obsługi kobiety
Źródło zdjęć: © 123RF

Dziewczynki dojrzewają szybciej niż chłopcy, ale nie do seksu. Edukacja i dojrzałość seksualna kobiet nadal ma wiele ubytków. Jak wspierać proces świadomej seksualizacji kobiety?

Marta, 29 lat

Wyobrażasz sobie, że do 25. roku życia seks oralny nie sprawiał mi przyjemności? Ja też nie mogę w to uwierzyć. On machał językiem w górę i w dół, a ja dawałam trójkę w skali od 1 do 10 i ziewałam z nudów.

Uświadomienie

Kiedy miałam naście lat, dostęp do świata erotyki nie był tak oczywistą sprawą, jak dzisiaj. Byliśmy dzieciakami, które o internecie usłyszały na studiach. Wiadomości na temat seksu przechodziły ze starszych na młodszych, zdradzane w największej tajemnicy i raczej z nastawieniem „Fuj, to musi być okropne!”. O tym, jak się robi dzieci, dowiedziałam się z niemieckich gazetek erotycznych, które moi bracia zdobyli z nieznanego mi do tej pory źródła. Na zdjęciach panowie i panie w różnych pozycjach, raczej bez upiększeń w postaci silikonowych biustów i retuszu. Miałam dowody! Mężczyzna naprawdę wkłada penisa w kobietę. Ale jak on się tam w środku mieści? Razem z koleżankami żartowałyśmy okrutnie z dorosłych, którzy są zmuszeni bawić się w te niehigieniczne wygibasy.

Pierwszy mężczyzna

Pierwszy raz w wieku 17 lat, z kolegą, który mi się podobał. Trochę flirtowaliśmy, ale nie byliśmy parą. Byłam typową zbuntowaną nastolatką, która wie wszystko najlepiej i chce być bardziej dorosła, niż jest. Oczywiście, ani on, ani ja nie mieliśmy pojęcia, że istnieje coś takiego jak gra wstępna i że kobieta potrzebuje więcej czasu, niż mężczyzna, żeby osiągnąć podniecenie. Pierwszy raz był szybki i nieporadny. Przyjemność? Żadna. Bolało i miałam obtarcia. No, ale teraz byłam dorosłą kobietą, więc nie zastanawiałam się nad całą resztą. Kolejne razy też nie były lepsze. Nawet, jeśli przez chwilę, tam na dole było przyjemnie, to chyba tylko przez hormony i adrenalinę (że ktoś nas przyłapie) szalejące w głowie. Pamiętam, że na potrzebę seksu z kolegą wymyśliłam zgrabną teorię. Historyjki z „Bravo”, w kultowej rubryce „Mój pierwszy raz”, głosiły wprawdzie o gwiazdach i motylkach, ale starsze koleżanki straszyły, że to nic fajnego, więc postanowiłam, że w takim razie, nie będę tego robić z mężczyzną, w którym
się na zabój zakocham. Blada dziewica bez doświadczenia, to nie było to, z czym chciałam wkroczyć do sypialni ukochanego.

Pierwszy mężczyzna na poważnie

Jako – jak mi się wtedy zdawało – wyzwolona kobieta z bujnym temperamentem, zaczęłam spotykać się z Tomkiem. Mieliśmy po 22. lata i jak przystało na typowych studentów z akademika, zero prywatności. Seks trwał więc góra kwadrans (prysznic, winda, wspólna kuchnia zamknięta na chwilę na klucz, balkon w nocy, współlokator na zakupach), ale za to leciały iskry. Było namiętnie i... bezorgazmicznie. Byłam w stanie odlecieć tylko wtedy, kiedy Tomek długo pieścił mnie dłonią. Owszem, uwielbiałam seks, byłam zrelaksowana, otwarta na nowe pomysły, pożądana i kochana, ale cóż z tego, skoro na samym końcu nie pojawiały się finalne fajerwerki? Te musiałam sobie zapewniać sama. Po kilku miesiącach eksperymentów pojawiło się światełko w tunelu. Kiedy kochaliśmy i Tomek delikatnie dotykał mojej łechtaczki (oraz nie zmieniał nagle rytmu) przeżyłam pierwszy orgazm. Trwał jakąś sekundę i w porównaniu z tym, co odczuwam teraz, mogłabym użyć metafory słuchania koncertu na pełny regulator i podsłuchiwania go przez ścianę ze
szklanką przy uchu. Jest różnica, prawda? Najbardziej zadziwiające było moje rozczarowanie seksem oralnym. Tyle się nasłuchałam o wijących się z rozkoszy kobietach, że kiedy Tomek zabrał się za mnie pierwszy raz, oczekiwałam naprawdę nieziemskiej przyjemności. Tymczasem... było nijako. On machał językiem w górę i w dół, a ja dawałam trójkę w skali od 1 do 10 i ziewałam z nudów. Próbowaliśmy różnych technik i nic. Dopiero po kilku miesiącach, kiedy poszliśmy do łóżka po mocno zakrapianej imprezie, coś drgnęło. Moje ciało postanowiło pójść na współpracę i nastąpiło, przyjęte z entuzjazmem, przejście do klubu miłośników pozycji 69.

Pierwszy orgazm na poważnie

Pierwszy orgazm waginalny miałam z moim kolejnym ukochanym – Pawłem. Odkryłam, że w pozycji kiedy on leży, a ja siedzę na nim, mogę doskonale kontrolować każdy mój ruch i dowolnie dawkować sobie przyjemność. Nie wiem, czemu nie wpadłam na to wcześniej (być może dlatego, że śpieszyłam się), ale to było TO. Długa, rozlewająca się po całym ciele rozkosz... I pomyśleć, że to odkrycie zajęło mi jakieś siedem lat! Kiedy zaspokajałam się sama, przeżywałam orgazmy stulecia, ale nijak nie potrafiłam tego przełożyć na seks z facetem. I nawet jakoś nie bardzo mi to przeszkadzało. W końcu kobiety nie zawsze muszą osiągać szczyty, żeby były zadowolone ze swojego życia erotycznego. Tak wtedy myślałam.

Teraz

Dziś, idąc do łóżka, doskonale wiem, czy będę mieć super orgazm czy z jakichś powodów, tylko przyjemny seks z moim facetem. A kiedy mam odpowiedni nastrój, potrafię dojść w minutę. Nie wiem, na czym polega ten power kobiet w okolicach 30. i dlaczego tak długo zajęło mi, najpierw odkrywanie, a potem nauczenie się optymalnego pobudzania najczulszych punktów na moim ciele.

Agnieszka, 30 lat

Owszem, jako dwudziestolatka miałam super jędrny tyłek i żadnej fałdki na ciele, ale za nic w świecie nie chciałabym się sama ze sobą zamienić. Połowę czasu w łóżku zajmowało mi myślenie o 100 wyimaginowanych kompleksach. Teraz myślę o swojej przyjemności.

Makijaż do sklepu

10 kilo temu, kiedy mama wysyłała mnie rano po bułki do sklepu za rogiem, nakładałam na twarz pełny makijaż. Nie pokazywałam się ludziom bez wytuszowanych rzęs, mocnej kreski i podwójnej warstwy pudru na twarzy. Źle czułabym się spotykając kogoś znajomego. Wstydziłam się wyjść bez makijażu, bo bez niego czułam się brzydsza, niż jestem. Miałam powodzenie u kolegów, ale uważałam, że to z powodu dbania o image. Chodziłam tylko w krótkich spódnicach, bardzo obcisłych dżinsach, najchętniej w butach na obcasie i w bluzkach z dekoltem. Mój perfekcjonizm w byciu super-kobiecą posunął się do tego, że nie nosiłam żadnej innej bielizny niż stringi. Chociaż nikt mnie nie oglądał, uważałam, że majtki są odpowiednie dla statecznych matron z dziećmi. Godzinami potrafiłam analizować każdą część ciała porównując się do top-modelek z gazet. Miałam długie nogi, ale łydki zaokrąglone nie w tym miejscu, co trzeba, fajny, duży biust, ale kiedy leżałam na plecach, piersi rozjeżdżały się na boki i wyglądałam, jakbym miała rozmiar
A. Ciągle coś było nie tak.

Makijaż do łóżka

Pierwszego chłopaka miałam dopiero na studiach. Zanim poszliśmy do łóżka, sporo czytałam, na temat tego, co lubią mężczyźni, jak sprawić im przyjemność. Każde wyjście na randkę poprzedzała długa lista rytuałów – depilacja, peeling, balsam, seksowna bielizna, makijaż, układanie włosów. W łóżku postanowiłam być perfekcyjną kochanką. Wzdychałam głośno, bo tak robiły gorące laski. Przećwiczyłam przed lustrem seksowne pozy i kiedy kochaliśmy się od tyłu, zawsze dodatkowo się wyginałam, kiedy staliśmy, zmysłowo zawijałam nogę wokół jego ud. Chociaż było mi niewygodnie. Mimo, że na pozór byłam idealną kochanką, tak naprawdę nie miałam jakiejś dużej ochoty na seks. Bardziej, niż na swojej przyjemności koncentrowałam się na byciu seksowną. Byłam zadowolona, kiedy mój chłopak szalał z rozkoszy i przez tydzień wspominał mój boski języczek. Tak naprawdę zależało mi na adoracji z jego strony, uwielbieniu – to mi sprawiało psychiczną satysfakcję z seksu. Często myślałam o tym, jak wyglądam. Często też udawałam orgazmy, bo
nie chciałam, żeby on pomyślał, że jestem jak kłoda. Kiedy odkryłam na komputerze mojego chłopaka, że przeglądał zdjęcia nagich kobiet w sieci, robiłam sceny zazdrości. Nie mogłam w sobie przetrawić tego, że niby jest zakochany, a potrzebuje oglądać nago inne dziewczyny. Zamartwiałam się, że mu się znudziłam. Przeczytałam kilkadziesiąt męskich forów, zanim dotarło do mnie, że to normalne, że nie oznacza nic niepokojącego i że nawet jeśli mój chłopak ma na ścianie w garażu plakat Pameli Anderson, to nie oznacza, że chciałby, żebym była do niej podobna.

Bez makijażu

Takie zadaniowe podejście do seksu minęło dopiero, kiedy poznałam mojego obecnego męża. Na pierwszej randce powiedział, że najbardziej podobają mu się naturalne dziewczyny, że wyglądałam prześlicznie, kiedy miałam lekki makijaż. Świetnie znał się na modzie i komplementował dziewczyny, które były gustownie, a nie tylko seksownie ubrane. Nie mogłam w to na początku uwierzyć, ale był bardzo konsekwentny. Zanim poszliśmy do łóżka, pytał, co lubię, o czym fantazjuję, jak ma mnie dotykać. Nie znałam prawdziwych odpowiedzi na te pytania, a on to zauważył. Zimny prysznic przyszedł wtedy, kiedy trochę w żartach powiedział, że moje ochy i achy są lekko wyćwiczone. Powoli zmieniałam nastawienie do seksu, bo mój partner wcale nie był zachwycony powtarzaniem, tego, co przeczytałam w poradnikach dla kobiet. Chciał poznać, co mi sprawia przyjemność. Często też najpierw doprowadzał mnie do orgazmu, zanim zaczęliśmy się kochać. Kiedy zamieszkaliśmy razem, bycie perfekcyjną 24 godziny na dobę, stało się niemożliwe. Okazało
się, że przed najbardziej szalonym seksem, nie są w stanie go powstrzymać moje nieogolone od trzech dni nogi i czerwony od kataru nos. Było to dla mnie odkrycie na miarę rewolucji.

Kobiecy model seksualności

Pierwszą rzeczą, o której powinnyśmy pamiętać, i to zarówno kobiety, które dopiero zaczynają życie intymne, jak i weteranki, to fakt, że seksualność jest pewnym procesem. To taka podróż, która towarzyszy nam przez całe życie.

Dlaczego tak wiele dziewczyn i kobiet nie potrafi cieszyć się seksem?

Joanna Keszka, publicystka, edukatorka seksualna: Bo od samego początku nie mówi się nam, że seks jest po to, żebyśmy czuły się dobrze. Jesteśmy wychowane w kulturze, gdzie bycie seksowną ogranicza się do wyglądu. Za wzorzec stawia się chude modelki albo aktorki z dużym biustem. I przez to daje się kobietom informacje, że dobra zabawa polega na tym, żeby przyciągnąć do siebie mężczyzn i ich zaspokoić. Tyle, że niestety, koniec końców, często my same zostajemy z niczym.

Dlaczego nie myślimy przede wszystkim o sobie?

Nas kobiet nie zachęca się do tego, żebyśmy poznawały swoje ciało, potrzeby seksualne i potrafiły te potrzeby komunikować. W ten sposób nasze oczekiwania w łóżku, nagle stają się nieistotne. Ważne jest to, żeby mężczyzna miał orgazm. Kobiety mają nadzieję, że następnym razem będzie lepiej, że może z innym mężczyzną im się uda.

Jak zmienić takie nastawienie?

Trzeba zacząć rozmawiać z kobietami o podstawowych rzeczach związanych z seksualnością. A rzeczą podstawową nie jest nasz wygląd, ani to, ilu partnerów miałyśmy. Rzeczą najistotniejszą jest to, czy idziemy do sypialni z mocnym przekonaniem, że nasze ciało należy do nas. Żebyśmy nie miały wątpliwości, że tylko my decydujemy, co się z nim dzieje. Mając takie nastawienie, seks powinien się nam kojarzyć tylko z przyjemnością. Bo jeśli coś jest nieprzyjemne, to nie zgadzamy się na to i wyznaczamy granice. To jest bardzo ważne.

Dziewczyny nie potrafią wyznaczać granic?

Mają z tym problem. Są piękne i młode, ale nie potrafią o seksie szczerze rozmawiać, wstydzą się. Taką dziewczynę łatwo wykorzystać. Ona nie powie: zrób mi to, albo nie rób mi tego, bo jej to przez gardło nie przejdzie. Wielu kobiet nikt nie nauczył, że w kwestii własnego ciała, to one powinny wyznaczać standardy. Uwierzmy, że to my same potrafimy kreować sytuacje. Po pierwsze: odrzućmy męski model seksualności. Proszę zwrócić uwagę na to, że rozmowy na temat seksu dotyczą zazwyczaj penetracji i orgazmu waginalnego. Penetracja ciągle jest promowana jako najważniejszy element seksu. To prawda, że seks waginalny jest najlepszą drogą do orgazmu. Tyle, że dla mężczyzn.

A co jest najlepsze dla kobiet?

Kobiecy wzorzec seksualności dopiero się tworzy, bo przez wiele wieków potrzeby kobiet nie były istotne. Odpowiedzi każda z nas powinna szukać dla siebie. Czego ja chcę? Co sprawia, że ja czuję się dobrze? Jakie są moje marzenia seksualne? Odpowiedzialnie dobierać sobie partnerów, nie mówić „zakochałam się w draniu, nic się nie da z tym zrobić”, bo wszystko w naszym życiu jest wyborem. Kiedy kobieta lubi seks, potrzebuje od mężczyzny czegoś więcej, niż tylko jego zainteresowania. Często jest tak, że te młode kobiety utożsamiają seksualność z atrakcyjnością. To jest problem. Idą do sypialni z takim poczuciem, że jeśli będą chciały czegoś więcej, to zostaną odrzucone. Nie wymagają, bo nie wiedzą czego właściwie mogłyby chcieć. A penetracja nie zawsze wystarcza do tego, żeby przeżyć orgazm albo poczuć się dobrze i kobiety mają poczucie, że coś z nimi jest nie tak. A to wcale tak nie działa, bo każdy z nas jest inny.

Od czego kobieta powinna zacząć, żeby odnaleźć się w seksie?

Po pierwsze trzeba być dla siebie dobrym. Po drugie - być ciekawym – ani się nie wstydzić seksualności, ani jej nie wykorzystywać, żeby na przykład udowadniać sobie swoją atrakcyjność albo wartość jako kobiety. Dla młodych kobiet bardzo ważne jest to, żeby poznały swoje ciało. Kobieta nie istnieje od pasa w dół. Dziewczyny często nie oglądają, nie znają swoich części intymnych. Jak mamy się cieszyć seksem, jeśli tego nie wiemy? Tylko my same możemy poznać, co na nas działa, a co nie i dopiero tą wiedzą możemy się podzielić z otwartym i czułym partnerem. Takim, który nie boi się tego, że kobieta też może lubić seks.

A są tacy, którzy obawiają się wyzwolonych, świadomych kobiet?

Jest dużo mężczyzn, którzy deklarują że lubią takie partnerki, tylko okazuje się, że owszem, lubią, ale kiedy kobieta realizuje ich fantazje. A gdy ona zaczyna wcielać w życie swoje pragnienia i odbiegają one od tego, do czego ci mężczyźni są przyzwyczajeni, to się wycofują. Czują się zagubieni, krytykują: „Czego ci się zachciewa?”, „Żadna moja poprzednia dziewczyna tego nie chciała”. Powinni pamiętać, że kiedy kobieta dobrze czuje się w łóżku, oni tylko na tym korzystają.

Mężczyźni mają coś przeciwko samoedukacji kobiet?

Trzeba pozwolić kobietom, żeby sięgały tam, gdzie penis nie sięga. A wielu facetów jest tak zapatrzonych w czubek swojego penisa, że już nic poza nim nie widzą. Jak kobieta zaczyna szukać wsparcia dla odczuwania swojej przyjemności, np. sięga do łechtaczki, albo bierze do ręki wibrator, mężczyzna czuje się zagrożony: „To ja cię nie podniecam?” Pamiętajmy, po co idziemy do łóżka. Po to żeby podbudować męskie ego? Albo żeby udowadniać stereotypowo pojmowaną kobiecość? Seks to plac zabaw dla dorosłych. Zabawa jest najlepszym afrodyzjakiem, dlatego zachęcam do tego, żeby bawić się seksem.

Co nam to da?

Kiedy robimy to tak strasznie poważnie, to doświadczamy seksu na podstawowym poziomie. Z seksem jest tak samo jak z jedzeniem. Możemy ugotować cztery gary ziemniaków, postawić na podłodze, zjeść i w ten sposób nie umrzemy z głodu. Ale możemy też kupić kolorowe warzywa, zrobić zupę, sałatkę, deser i mieć fantastyczny posiłek. Można uprawiać seks byle jak, nie rozmawiając o nim, nie zastanawiając się, co nam sprawia przyjemność i jakoś będzie się to kręciło, ale w ten sposób nigdy nie poczujemy pełnej energii, jaka może płynąć z seksu.

Co się dzieje z kobietą, której nie cieszy seks?

Zaczyna go unikać, bo nasze ciało nie kłamie. Możemy się oszukiwać, szukać różnych wymówek na głębszym lub płytszym poziomie. Możemy mieć na głowie dom, utrzymywać naszego faceta, obsługiwać go, ale potem przychodzi ten moment, kiedy do gry ma być włączone ciało i nagle okazuje się, że nie mamy ochoty na seks. Ciało mówi: „nie”. Ten gość, ta sytuacja nie kojarzy się nam z przyjemnością. Dlatego zachęcam, żeby wsłuchiwać się w to, co nasze ciało ma do powiedzenia. Raz jest go mniej, raz więcej, ale seks jest częścią naszego życia. Kochajmy się po to, żeby nam to sprawiało radość. Uczmy tego swoje córki – dobra zabawa polega na tym, że obie strony czują się dobrze. To świetnie sprawdza się na podwórku i tak samo jest w łóżku. Jeśli nie czujemy się dobrze, czujemy się wykorzystywane, to już nie jest seks. Seks jest wtedy, kiedy dwie dorosłe osoby wyrażają entuzjastyczne: tak, tak, tak!

www.eksmagazyn.pl/Joanna Jałowiec, Kalina Samek

Źródło artykułu:Eksmagazyn
łechtaczkaorgazmseks

Wybrane dla Ciebie