Blisko ludziInstrukcja obsługi syna

Instrukcja obsługi syna

Syn ma być grzeczny i miły jak dziewczynka. A chłopcy to chłopcy, nigdy nie będą jak dziewczynki, choć przez lata utrzymywano, że są tacy sami. Najwyższa pora, żeby ich zrozumieć i im pomóc. Bo w ten sposób pomagamy także ich przyszłym żonom, dzieciom i – nie bójmy się patosu – światu, który będą tworzyć.

Instrukcja obsługi syna
Źródło zdjęć: © 123RF.COM

Obrazek z pierwszego lepszego przedszkola: dziewczynki bawią się razem, słuchają poleceń pani, chłopcy natomiast krzyczą, biegają, biją się, dokuczają koleżankom. W szkole podstawowej podobnie – chłopcy rozrabiają, trudno im wysiedzieć na lekcji, gorzej czytają, niestarannie piszą, porozumiewają się jednosylabowymi słowami: "co", "no", "nie". W szkole średniej mniej niż ich koleżanki są zaangażowani w dyskusje, życie szkolne, oczywiście poza sportem. Udają, że na niczym im nie zależy, że bycie błaznem jest cool. Nie mają pojęcia, co zrobić, żeby polubiły ich dziewczyny. Jedni stają się nieśmiali, wycofani, inni – agresywni, niekulturalni, a nawet wulgarni. Statystyki pokazują, że nastoletni chłopcy są trzykrotnie bardziej narażeni na śmierć w wyniku wypadków, bójek i samobójstw niż ich rówieśniczki.

Wgrać męskie oprogramowanie

To oczywiście obrazki mocno upraszczające. Bywają bowiem mali chłopcy grzecznie bawiący się w przedszkolu, bywają i tacy, którzy jako nastolatki są zdyscyplinowani, zaangażowani w życie szkoły, świetnie się wysławiają i dobrze radzą sobie w kontaktach z dziewczynami. O zdecydowanej większości dzieci płci męskiej mówi się jednak, że sprawiają kłopoty wychowawcze, mają problemy z nauką, z dyscypliną, z bezpieczeństwem. Sama mam dwóch synów i doskonale pamiętam ten strach na wywiadówkach w szkole, co też tym razem usłyszę od nauczycieli. Siadałam w ostatniej ławce, razem z innymi rodzicami chłopców.

Rodzice córek siadali w pierwszych rzędach. Scenariusz tych zebrań zawsze był podobny – zaczynało się od wyliczania przewin chłopców i wzywania na rozmowy ich rodziców. Główny zarzut? Że chłopcy nie zachowują się jak dziewczynki. W sumie nic dziwnego, choć przez wiele lat wmawiano nam, że chłopcy i dziewczynki niczym, poza płcią, się nie różnią. Stąd egzekwowanie od wszystkich dzieci takiego samego zachowania. Ale gdy chłopiec, nie daj Boże, zapłakał, przyznał, że się boi albo wstydzi, to dopiero były kpiny i śmiechy. Żądania wobec chłopców były więc sprzeczne – mieli zachowywać się jak dziewczynki, a jednocześnie nie wolno było im ujawniać dziewczyńskich emocji.

Obraz
© 123RF.COM

Nowe badania naukowe pokazują to, co zresztą od lat zauważało wielu rodziców – że chłopcy są inni, i to na każdym etapie rozwoju. Nie gorsi ani lepsi, tylko inni. Różnice widać już na pierwszym etapie – od narodzin do szóstego roku życia. Niemowlęta płci męskiej (w większości) słabiej reagują na twarze, mają mniej rozwinięty zmysł dotyku, później raczkują. Kiedy zaczynają chodzić (też na ogół później niż dziewczynki), są bardziej ruchliwi, chętniej biorą do rąk nowe przedmioty, budują z klocków wysokie wieże (dziewczynki na ogół niższe). W wieku przedszkolnym trudniej niż ich rówieśniczki nawiązują nowe kontakty, mają słabszą motorykę.

A jak traktują ich rodzice? Z badań wynika, że o wiele rzadziej przytulają, częściej natomiast karcą. Te same badania pokazują, że mali chłopcy są bardziej niż dziewczynki podatni na lęki związane z rozstaniem z rodzicami, czują się wtedy porzuceni, zamykają się w sobie. Psychologowie badający naturę chłopców apelują, aby – jeśli to możliwe – nie posyłać ich do żłobków przed ukończeniem trzeciego roku życia. Może to źle wpłynąć na ich rozwój: rodzić nerwowość, agresję lub emocjonalne wycofanie. Następny etap – od szóstego do trzynastego roku życia – zaczyna się od radykalnej wolty syna. O ile wcześniej matka była tą najważniejszą osobą w jego życiu, o tyle teraz syn chce przebywać z tatą (ojczymem, dziadkiem, wujkiem), naśladować go, uczyć się od niego. Tak jakby chciał wgrać sobie męskie oprogramowanie. Dziewczynki na tym etapie aż takiej zmiany nie dokonują. Jeśli tata nie interesuje się synem, chłopiec zrobi wszystko, żeby zwrócić na siebie jego uwagę – może stać się agresywny, a nawet moczyć się i chorować.

Uwaga, testosteron!

W niektórych kulturach (np. plemię Lakota) wzmacnia się kontakt synów z ojcami, separując ich na jakiś czas od matki, w innych wysyła się chłopców do szkół z internatem. A wszystko po to, aby "zmężnieli". Według wielu psychologów takie postępowanie nie jest mądre. Chłopcy powinni wiedzieć, że mogą liczyć na oboje rodziców. Optymalna sytuacja to być nadal blisko mamy i mieć do tego bliskość taty. Niektórzy ojcowie zarzucają matkom kurczowe trzymanie synów przy sobie. Psychologowie ripostują: zamiast krytykować matki, powinniście bardziej się zaangażować. Bo powodem chowania się syna pod skrzydła mamy może być to, że go nadmiernie krytykujecie i stawiacie mu zbyt duże wymagania.

Etap od 14. roku życia do dorosłości to prawdziwa jazda bez trzymanki. Zarówno dla dziewcząt, jak i chłopców. Zasadnicza różnica polega na rodzaju hormonów, które rządzą młodymi ludźmi: dziewczynkami władają estrogeny, a chłopcami testosteron (choć obie płcie są wyposażone w obydwa hormony, tylko w innych proporcjach). Bywa, że niektóre dziewczynki przejawiają więcej testosteronowych zachowań (i te są przebojowymi przywódczyniami), a część chłopców więcej estrogenowych (ci sprawdzają się w budowaniu relacji, mediacjach). Jednak ogólny schemat jest podobny w przypadku większości młodych ludzi. To etap gwałtownych zmian, za które odpowiedzialny jest właśnie testosteron.

U 14-latka wzrasta prawie o 800 procent! Testosteron powoduje szybki wzrost, przyrost tkanki mięśniowej, a ograniczenie tłuszczowej, rozwój jednej części mózgu, a spowolnienie drugiej, hałaśliwe zachowanie, brawurowość, skłonność do ryzyka. Chłopcy po 14. roku życia hormonalnie i fizycznie są gotowi do dorosłego życia, natomiast psychicznie – wcale. W dodatku rodzice i nauczyciele traktują ich nadal jak dzieci. A im potrzebne są nowe bodźce, coś, co ich zafascynuje, nakłoni do twórczego życia, pozwoli się sprawdzić. Większość problemów, które zdarzają się młodym ludziom dopingowanym testosteronem (ryzykanctwo, nałogi, przestępstwa), bierze się stąd, że rozsadza ich energia, a my, dorośli, nie robimy nic, aby skierować ją na bezpieczne tory.

Chłopcy lubią porządek i jasne reguły

Co zatem możemy zrobić jako rodzice nastolatka? Po pierwsze, stworzyć wokół syna coś w rodzaju społecznej sieci bezpieczeństwa. Bo młody chłopiec nie jest gotowy, aby tak po prostu, bez przewodnika, wejść w życie. My, rodzice, mamy małe szanse pełnić taką funkcję, bo to czas kontestowania przez syna naszego autorytetu. Nie możemy też zdać się na mądrość jego rówieśników. Pozostają inni dorośli – trenerzy, mentorzy, wujowie, nasi przyjaciele. Ich rolą jest dopilnowanie, aby błędy, których popełnianie w tym wieku jest nieuniknione, nie okazały się tragiczne w skutkach.

My z kolei możemy stać się przewodnikami dla synów naszych przyjaciół. Po drugie, powinniśmy umiejętnie wprowadzić w życie chłopców jasne zasady i porządek. W grupie przypominają oni czasem hordę z piekła rodem – przepychają się, biją, ale tak naprawdę w każdej chaotycznej sytuacji czują się niepewnie. Zachowują się tak dlatego, żeby ukryć strach. Jeśli więc znajdzie się mądry przywódca, ktoś, kto w sposób życzliwy i sprawiedliwy rozsądzi spory, wprowadzi zasady – chłopcy się odprężają i uspokajają. Psychologowie zauważają, że reakcje na niepewne, chaotyczne sytuacje to jedna z podstawowych różnic między płciami.

Dziewczynki raczej zamykają się wtedy w sobie i siedzą cicho. Chłopcy natomiast przepychają się, hałasują. Nie załamujmy rąk nad zachowaniem synów, nie krytykujmy ich, nie łammy. Postarajmy się zrozumieć ich zachowania wynikające przecież nie ze złej woli, tylko z ich natury. I pomóżmy im zrozumieć siebie samych. "Obsługa" syna wcale nie jest szczególnie trudna. Wystarczy nasza wiedza na temat jego rozwoju i kilka prostych instrukcji. Okazujmy mu jak najwięcej miłości, podobnie jak robimy to wobec córek. Nie reagujmy krzykiem na jego krzyki, bo to tylko utrwala takie zachowanie. Starajmy się spokojnie, ale stanowczo wszystko tłumaczyć. Nigdy nie straszmy, nie groźmy, nie stosujmy przemocy. Dobry przykład, spokój i konsekwencja to jest to, czego potrzebuje syn (córka zresztą także). Uczmy go porządku, systematyczności, czyli na przykład, że należy planować, dzielić większe zadania na mniejsze.

Obraz
© 123RF.COM

Chłopcy dobrze czują się w uporządkowanym, przewidywalnym świecie, dlatego trzymajmy się ustalonych reguł, porządku dnia, stałych pór posiłków i zajęć (zmiany oczywiście trzeba wprowadzać, ale regułą ma być przewidywalność). Zapewnijmy synowi dużo przestrzeni na ruch i ćwiczenia, najlepiej na świeżym powietrzu. Chłopiec musi dać upust energii, będzie mógł potem lepiej się skupić na zajęciach stolikowych. Ponieważ chłopcy w wieku przedszkolnym rozwijają się na ogół wolniej niż dziewczynki, warto zastanowić się nad opóźnieniem posłania syna do pierwszej klasy. Wiadomo także, że chłopcy mają większe niż dziewczynki problemy z mówieniem, wysławianiem się.

Dlatego powinniśmy im dużo czytać, opowiadać, dużo z nimi rozmawiać, szczególnie między pierwszym a ósmym rokiem życia. Dobrze jest też jak najwcześniej rozmawiać z nimi o możliwościach wyboru, sposobach rozwiązywania problemów, o tym, jak postępować w trudnych sytuacjach, jak mówić "nie". A także o uczuciach, emocjach. Uczmy ich nazywania stanów, jakie przeżywają, mówmy na przykład: "O, widzę, że teraz jesteś zły, a teraz radosny". Określajmy także swoje stany: "Uwaga, jestem wściekła". Pomagając synowi w rozeznaniu swoich uczuć i emocji, pomagając mu zrozumieć siebie i sobą kierować, tak naprawdę pomagamy wszystkim, z którymi będą mieć do czynienia jako dorośli mężczyźni.

Korzystałam z książek Steve’a Biddulpha: "Wychowanie chłopców", "Sekrety szczęśliwego dzieciństwa", "Jeszcze więcej sekretów szczęśliwego dzieciństwa" (wszystkie wydane przez Rebis).

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (48)