Jadwiga się starzeje
Drugie urodziny to bezsprzecznie nie to samo, co pierwsze. Wiadomą sprawą jest to, że po dzieciach najbardziej widać, jak szybko starzeją się ich rodzice. Nasza córka ma 2 latka, a ja nadal uważam, że mam 20 lat i „fiu-bździu” mi w głowie.
Drugie urodziny to bezsprzecznie nie to samo, co pierwsze. Po pierwsze – nasza Jadźka nie jest już nie mobilnym niemowlakiem, który nie potrafi się wysłowić. Po drugie – można już jej coś tam wytłumaczyć, żeby wiedziała, że to dla niej ważny dzień. I żeby ładnie dmuchała, żeby wstydu rodzicom nie przynieść.
Ja – matka i On – Tatka, myślimy o prezencie dla Jadwigi od miesiąca. Wygląda to następująco – ja szukam, przedstawiam propozycję wraz z ceną, a on kiwa głową w tę lub w drugą stronę (zapracowany jest małżonek, nie da się ukryć). Ponieważ jednak uwielbiam przeglądać strony internetowe w poszukiwaniu oryginalnych rzeczy, w niczym mi brak pomocy z jego strony nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Ułatwia zadanie. Szukam rzeczy niedrogich, „niewypasionych w kosmos” plastików, ale raczej stylowych, prostych w wyglądzie, ale maksymalnie rozwijających dziecko i możliwych do użycia na wiele sposobów. Czerpię też inspirację od tych, którzy pracują latami nad wymyślaniem dla dzieci cudownych przedmiotów.
W tym roku, wiedziona zwyczajami mojego dziecka, postanawiam sprawić jej domek z tektury. Własne M1 ma wiele zalet: będzie siedzieć częściej we własnym kącie niż w naszej sypialni. Będzie miała gdzie się chować, kiedy obrazi się na cały świat. Będzie mogła zaprosić „do siebie” swoich pluszowych przyjaciół. Poza tym karton można malować, przyozdabiać, a kiedy się znudzi, złożyć go i włożyć pod łóżko aż do następnego razu. Tyle możliwości! Kupić dziecku karton na drugie urodziny i jeszcze się z tego cieszyć – wyrodna matka ze mnie…
Jeśli chodzi o inne przygotowania do urodzin, to oprócz tego, że nie wiem gdzie się odbędą i co na nich podam, wiem doskonale, że moja córka zdmuchnie wszystkie dwie świeczki niczym dmuchawa do robienia dymu na imprezach rockowych. Nie wiem po kim ona odziedziczyła te swoje pojemne płuca, ale dmuchanie wychodzi jej fenomenalnie. Na pierwsze urodziny nie zdążyła, ale teraz te dwie świeczki to dla niej bułka z masłem. Ostatnio zgasiła jednym podmuchem dziesięć z tortu swojej kuzynki.
Kiedy dmuchanie mamy odfajkowane, warto zastanowić się nad okolicznościami przyrody. Dziecko urodziło się 19 czerwca, w przeddzień lata. Zakładam więc, że pogoda dopisze, a my będziemy mogli cieszyć się jej urodzinami w plenerze. Kinderparty, jak to nazywamy z niemiecka, to zawsze wyzwanie największej rangi. Jak połączyć dobrą zabawę dzieci i rodziców? Jakoś nam się to zawsze udaje pomimo wielkiego chaosu. Ogólnie wychodzimy z założenia, że zadowoleni rodzice, to zadowolone dzieci... Przecież dzieci zawsze bawią się świetnie!
Ponieważ ostatnio tkwimy jednak w czarnej dziurze buntu dwulatka, jakoś się trzeba będzie przygotować na wszelkie wypadki złego humoru. Przekąski, picie, może jakieś idiotyczne kapelusiki i inne imprezowe pierdułki wchodzą w grę, chociaż z tym bym nie przesadzała. No i tort. Tort to wizytówka kinderbali i mamy startują w corocznej konkurencji na najbardziej udziwniony, piękny i oryginalny kawał ciasta. W tamtym roku był przepyszny i kolorowy, ale napis na nim widniał „Roczek Iwusi”. Tam już tortu więc nie zamówimy...
Wiadomą sprawą jest to, że po dzieciach najbardziej widać, jak szybko starzeją się ich rodzice. Nasza córka ma dwa latka, a ja nadal uważam, że mam dwadzieścia lat i „fiu-bździu” mi w głowie. Jednak kiedy tak planuję jej urodziny, czuję na sobie bagaż lat. I to taki, który śmignął niepostrzeżenie przed moją głową. Dwa lata temu jeszcze jej nie było! Trzy lata temu nie było jej w planach! A teraz wrzeszczy, biega, sika do nocnika i chce w kółko oglądać Clifforda. Moje życie stanęło na głowie. A za rok trzecie urodziny, potem piąte, potem dziesiąte i hop – mam czterdzieści lat. Jadźka, a może tak ty nie rośnij, kochana? Zostań sobie nawet w tym buncie dwulatki, ale taka mała, taka niepozorna. A matka będzie wiecznie młoda. O!