Kusicielki po trzydziestce
Koleżanki z lat szkolnych już dawno zadbały o własne ognisko domowe. Mąż, dziecko, praca zawodowa – to ich codzienność, ich świat. A Ty, masz tylko kota, od czasu do czasu faceta na noc i tęsknisz. Do czego? Do najzwyklejszej normalności.
Zgrabne, wypacykowane i zawsze na czasie względem najnowszych trendów odzieżowych i kosmetycznych. Nie zadowoli ich bylejakość. Potrzebują luksusu, który z czasem zaczyna jednak im już nie wystarczać, topornie ulewa się im i powoduje narastającą tęsknotę. Tęsknotę za innością. Okazuje się, że najlepsze lata młodości minęły, a one bez całej swojej wystylizowanej oprawy są bardziej szare niż myszy schowane w dziurze. Szarość wdziera się w ich serca.
Szukam „sponsora”?
Coraz częściej młode kobiety w wieku dwudziestu, dwudziestu paru lat unikają stałych związków. Bo teoretycznie i praktycznie, o jakiej stałości tu mówić, kiedy w głowie kipią jeszcze hormony z niedawnych nastoletnich szaleństw. Z jednej strony chcą mieć kogoś na dłużej niż tylko na parę sobotnich imprez, z drugiej nie jest to dla nich wygodne. Odczuwają ciężar „związku” i szybko go zazwyczaj kończą, o ile wcześniej same nie zostają porzucone. Znając już smak relacji damsko – męskich potrafią okroić sferę uczuciową do maksymalnego minimum, które jedynie nie pozbawia ich zwykłych ludzkich potrzeb.
Nie pozbywają się przecież tego, co może im sprawić przyjemność, dlatego wciąż poszukują nowych adoratorów. Ci dostarczając im rozkoszy w łóżku, adorując je, jak arabskie księżniczki, utwierdzają je tylko w przekonaniu, że są doskonałe. Może nie po pierwszym, nie po drugim i nie po trzecim przyjacielu z grubym portfelem, ale po następnym w końcu dochodzą do wniosku, że „warto być wolnym, pożądanym, pięknym i bogatym”. Wolne są, pożądane i piękne też, ale nie bogate. Jakich mężczyzn mogą szukać piękne kobiety z wyszukanym gustem, które mają spore wymagania od życia?
Bogatych, „z kasą”, jak to się słyszy na ulicy. Z drogim samochodem, dużym mieszkaniem, najlepiej własnym biznesem no i może jakąś w miarę reprezentatywną aparycją. Takich, którzy na umówionej relacji „normalnego związku” będą im dostarczać wszystkiego, czego zapragną, będą spełniać ich zachcianki i zapełniać swoje wolne luki w kalendarzu podczas weekendów lub akurat wolnych dni świątecznych, zabierając na wypady do willi na wieś, na rajdy, nad jezioro na skutery. Od czasu do czasu udostępnią jedną ze swoich kart kredytowych. Czy mieć takiego faceta, znaczy mieć sponsora?
Przecież sponsoring rządzi się odmiennymi „prawami”. Ale w takich relacjach coś z niego jest, jakiś zalążek interesowności, który rzuca cień na cały „związek”. Trudno tu mówić o prawdziwym związku, gdy jego podstawę stanowi kobiecie uzależnienie do dobrobytu. Bo kobiety tkwiące w takich związkach, najczęściej bardziej zakochane są w tym, co mogą mieć, co posiadają dzięki, aktualnemu partnerowi, niż w nim samym. I chociaż wzajemnie znają swoje rodziny, przyjaciół, na liczniku stażu „związku” z czasem widnieje ładny kawałek czasu, ciągle nie decydują się na legalizację, na założenie rodziny. Po co? Tak jest im wygodnie. Tylko czy obojgu?
Nie chce być zabawką
Facetom owszem, ale kobiety z czasem nudzą się dobrobytem i chcą czegoś więcej. Tyle, że mają świadomość, tego, że niestety nie dostaną, tego, czego pragną. Jakie jest wyjście? Zerwać, zakończyć?
Znaleźć zwyczajnego gościa, który nie będzie imponował stanem konta, a normalnością? Pójść do pracy, zacząć zarabiać? Zbyt duże obciążenie dla księżniczek, które wszystko dostawały do tej pory pod swoje śliczne noski. Nie, nie i jeszcze raz nie! I tkwią dalej w tym chorym układzie. Ale ciągle od środka zżera je brak zaspokojenia swoich naturalnych instynktów. Bo kim one są dla swoich kochanych? Żonami, - nie. Matkami ich dzieci, - nie. Są tylko kochankami i błyskotkami, które przy paru okazjach mogą doskonalić tylko image swoich bogatych, zimnych, skupionych na robieniu pieniędzy partnerów. W takim razie tylko kochankami? Nawet nie kochankami. Zdają sobie sprawę, że są zwykłymi zabawkami. A poza sypialnią, co nie oznacza, że zawsze, żadna kobieta nie chce być zabawką w rękach mężczyzny. Nierzadko takie uzmysłowienie sobie takiego stanu rzeczy decyduje jednak o próbie ratowania siebie, swojego „ja”. Ale nie, nie kończy się wygodna znajomość.
Mąż innej – atrakcyjny towar
Jak poradzić sobie z tym, że czas płynie nieubłagalnie? Jak go oszukać? Odzyskać szanse, które się kiedyś utraciło? Dla zdeterminowanych kobiet żądnych zaspokojenia swoich potrzeb nie ma żadnych przeszkód. W ich przekonaniu wszystkie zasady mogą iść na bok. Mogą rozmazać się na szybie, jak spadający na nie śnieg. Dlatego szkoda im czasu na szukanie idealnego dla nich faceta. Czułego, ceniącego ciepło rodzinne. Choć nie bogatego, ale przystojnego. To dla nich i tak dużo więcej, niż dostawały do tej pory. Szelest pieniędzy i luksus nie zastąpią przecież wielu spraw. Pierwsza młodość już dawno minęła. Miniona na zegarze życia trzecia dekada, kiedyś mogłaby je stawiać w świetle staropanieństwa, ale w dzisiejszych czasach mogą liczyć na ulgę.
Tylko, po co mimo to, tracić czas szukając odpowiedniego dla siebie mężczyzny? Wtedy w ich mniemaniu łatwym i wybornie smacznym kąskiem okazują się być żonaci faceci. Tacy zwyczajni, niezbyt zasobni, ale uczuciowi. Okazja czyni złodzieja, mawiają niektórzy. I tak samotne kobiety po trzydziestce, choć z bogatym partnerem i jego fortuną u boku, szukają okazji, by skraść i posiąść coś cennego, czego dotychczas nie zaznały, bezwarunkowej miłości, troski i zamiast drogiego prezentu zwykłego gestu przytulenia.
Czasem udaje im się znaleźć taką okazję i burzą spokój w małżeństwach, w rodzinach, jako te trzecie. Ale prędzej czy później znowu zostają same. Bo jak się okazuje, czasu jednak nie da się oszukać i to, co próbowały nadgonić, czas odbiera im z nawiązką. Tracą luksusowego dostawcę – bogatego partnera i tracą zdobycznego męża. Zostaje im tylko samotność i grono kilku shoppingowych „przyjaciółek”.
Został mi tylko kot
Jak zawsze piękne, eleganckie kobiety, które przyciągają wiele męskich spojrzeń. Modliszki żerujące na męskich portfelach. Swoje wdzięki rezerwują tylko dla najlepszych, - tych z najgrubszymi portfelami. Uczone porażką, wiedzą, że nie pozostało im już nic innego. Tylko trwanie w matni. Związki z mężczyznami, którzy choć nie wypełnią pustki w ich duszach, ale wypełnią ich codzienność dostatkiem. Tym razem krótkotrwale związki, które pozwolą tylko zaspokoić ich kobiecą próżność. A wtedy najwierniejszym powiernikiem ich sekretów, bolączek, towarzyszem w wieczornych szlochach, jest zazwyczaj kot. Taka przytulanka, która w dodatku się połasi, da się wygłaskać i z czułością przymruży oczy. Tylko on zostanie z nimi bez względu na okoliczności.
Tyle, że koty lubią drapać znienacka …