Milion dolarów na używanych kosmetykach
Start-up jest na dobrej drodze do osiągnięcia sprzedaży w wysokości miliona dolarów
To jeszcze nie jest historia z cyklu „od pucybuta do milionera”, ale wszystko wskazuje na to, że niewiele jej do takowej brakuje. Całkiem pokaźny kawałek tortu ze świata e-commerce przypadł twórczyni sklepu Glambot trudniącego się sprzedażą używanych kosmetyków.
Karen Horiuchi ma dyplomy z prawa i biotechnologii, ale oświecenia doznała dopiero podczas zagranicznej podróży. Jak to kobieta, miała przy sobie wiele rozpoczętych, ale nie do końca zużytych kosmetyków. Kiedy zdała sobie sprawę, że ma kilka niemal identycznych fioletowych cieni do powiek, postanowiła sprzedać je w internecie. Na jej szczęście, szybko przekonała się, że używanych kosmetyków nie akceptuje ani Amazon, ani eBay. Wówczas takich produktów można było się pozbyć, oczywiście zarabiając na tym, jedynie na forach internetowych i w serwisie Craigslist. Do czasu.
Dziś Karen Horiuchi znamy jako założycielkę start-upu Glambot. Platformę umożliwiającą sprzedaż i zakup używanych kosmetyków założyła w 2013 roku. Niewiele później, bo w ubiegłym roku, zespół Glambot liczył już 12 osób. Serwis, jak można się o tym przekonać na polskich forach internetowych, doceniły m.in. nasze rodaczki. Jako jedyny umożliwia bowiem bezpieczny zakup kosmetyków z drugiej ręki i to nie byle jakich, bo w jego ofercie znajdziemy m.in. produkty Chanel, Givenchy, Dior, Bobbi Brown czy Laury Mercier. Wśród dostępnych marek znajdziemy również lubiany przez gwiazdy Smashbox i polskiego Inglota.
Sukces platformy Glambot, zdaje się, tkwi w dbałości o szczegóły. Chęć sprzedaży kosmetyków można zgłosić po zebraniu minimalnej ilości produktów, ustalonej na 20 sztuk. W dużej mierze pozyskiwane są więc od osób związanych z branżą. Karen Horiuchi nie idzie jednak w ilość, a w jakość. Przyjmuje kosmetyki wyłącznie wskazanych marek, nie sprzedaje też resztek, przyjęła bowiem założenie, że każdy oferowany produkt musi stanowić co najmniej 50 proc. pełnowartościowego kosmetyku. Przed wprowadzeniem do sklepu jest on czyszczony i dezynfekowany. Pojemniki są sterylizowane, a warstwy produktu, które wskazują na użycie – usuwane.
Karen Horiuchi dba nie tylko o autentyczność kosmetyków, ale i bezpieczeństwo użytkowniczek, dlatego na Glambot nie prowadzi sprzedaży przedmiotów z aplikatorem wielokrotnego użytku – błyszczyków do ust, tuszów do rzęs i lakierów do paznokci, chyba że są to produkty zupełnie nowe. Bez problemu możemy tu kupić za to używane szminki, pudry, palety cieni do powiek, produkty do stylizacji brwi i pędzle do makijażu.
Jak podaje Business Insider, start-up jest na dobrej drodze do osiągnięcia sprzedaży w wysokości miliona dolarów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i kosmetyki z drugiej ręki zaczną popularnością chociaż w połowie dorównywać używanym ubraniom, Karen Horiuchi powinno udać się nie tylko przekroczyć próg pierwszego miliona dolarów, ale i zacząć mnożyć swój majątek. Jak widać, Glambot to pomysł prosty i genialny zarazem.