Niepodważalne zdanie Anny
Czy jest jeszcze ktoś, kto zainteresował się modą, a nie zna nazwiska Anny Wintour? Jej ciemnych okularów, jej grzywki i upodobania do beżowych sweterków? Oraz towarzyszącej jej, zwłaszcza od filmu „Diabeł ubiera się u Prady”, legendy?
Czy jest jeszcze ktoś, kto zainteresował się modą, a nie zna nazwiska Anny Wintour? Jej ciemnych okularów, jej grzywki i upodobania do beżowych sweterków? Oraz towarzyszącej jej, zwłaszcza od filmu „Diabeł ubiera się u Prady”, legendy?
Uberszefowa. Największy autorytet. Matryca dla innych redaktor naczelnych Vogue’ow na całym świecie. To o niej stworzono termin „editrix” - wariację słowa „dominatrix”. Podobno zaproszona w latach osiemdziesiątych na rozmowę o pracę do Vogue’a, od razu wypaliła, że chciałaby zastąpić naczelną. Być może nie byłoby problemu, gdyby nie to, że powiedziała to w twarz ówczesnej naczelnej…
O ile jej pracoholizm i przyzwyczajenia, które pokazywał głośny film na podstawie książki jej asystentki są znane (łącznie z tym, że najważniejsza, surowa naczelna zaczyna dzień od gry w tenisa, potem je tosty z jajecznicą, a w przerwie pomiędzy pracami zupę, lub stek) to jednak jej bujna przeszłość nie do końca. Kto bowiem wie, że na parę dni „zniknęła” z Bobem Marleyem lub że miała romans z jednym z Pythonów (z Ericem Idle, a w tym samym czasie spotykała się z francuskim producentem muzycznym)?
Faktycznie, jej całe życie usiane jest mężczyznami: mężami, kochankami, osobami o pokrewnych poglądach (z współproducentem zrzucała steki z okna swojego biura na działaczy PETA protestujących pod redakcją). Jej biografowie zauważają, że Anna od piętnastego roku życia miała skłonność do starszych mężczyzn (była wtedy związana z dwudziestoczterolatkiem, który wraz z nią podbijał swingujący Londyn) – co nie zmieniło się po latach. Brytyjka wychowana w Londynie nie miała bynajmniej brytyjskiej powściągliwości… Anna miała bardzo brytyjskie doświadczenia: rygorystyczną szkołę dla dziewcząt, gdzie podobno walczyła z brzydkimi mundurkami oraz staż w świecącym największe w owym czasie sukcesy sklepie Biby – Barbary Hulanicki, projektantki polskiego pochodzenia. To dzięki temu ostatniemu porzuciła szkołę i zaczęła powoli wchodzić do modowego świata. Jej pierwsza próbą w prasie modowej było asystowanie w przekształconym z „Harpers Bazaar” piśmie „Harpers & Queen”. Podobno to tam zrozumiała, że jej przeznaczeniem jest
Vogue… To że w międzyczasie musiała przewędrować trzy kraje i doprowadzić prawie do upadku parę tytułów, nie było ważne. Ważne było to, że od 1983 pracowała w swojej wymarzonej gazecie, a od 1988 jako jej naczelna.
Rzadko która sześćdziesięciojednolatka ma fryzurę taką, jaką nosiła w liceum. Rzadko która wygląda jak siostra swojej córki. Rzadko o której spekuluje się na taką skalę, zarówno jeśli chodzi o to, co dziś założy, jak i o to, kiedy straci pracę. Niedawnym pogłoskom, że zastąpi ją naczelna rosyjskiego Vogue’a, kres położyło odejście tej ostatniej. Wygląda na to, że o Annie Wintour ma szansę powstać jeszcze niejeden film…