Blisko ludziPacjent zero: Monika Lewinsky

Pacjent zero: Monika Lewinsky

"Zdzira", "szmata", "puszczalska" to jedne z najłagodniejszych epitetów, którymi publicznie ją obrzucono. Obliczyła, że obśmiano ją w 40 piosenkach, głównie hiphopowych, ale o aluzję do jej reputacji pokusiła się nawet Beyonce. Liczba żartów na jej temat w różnego typu talk showach jest niepoliczalna. Gdyby słowo "wstyd" miało się zmaterializować, zyskałoby postać Moniki Lewinsky.

Pacjent zero: Monika Lewinsky
Źródło zdjęć: © Youtube.com
Karolina Głogowska

- W wieku 41 lat byłam podrywana przez 27-latka – opowiada Lewinsky podczas wykładu o cyberprzemocy dla TED. – Wiecie, na czym polegał jego nieskuteczny podryw? Chciał sprawić, że znowu poczuję się, jakbym miała 22 lata.

A do tego uczucia Lewinsky nie chce wracać za żadne skarby. To właśnie wtedy, w ciągu jednego dnia, ze zwykłej dziewczyny stała się najbardziej upokorzoną osobą na świecie. Był to dzień, w którym koleżanka upubliczniła jej zwierzenia dotyczące romansu z Billem Clintonem. Już samo przesłuchanie przez FBI stanowiło traumę, ale prawdziwy koszmar miał dopiero nastąpić.

"Powiedziałam mu, że chyba się w nim zakochałam. Zapytał: Czy chcesz iść ze mną na zaplecze?". Zeznania Lewinsky dotyczace dziewięciu spotkań z prezydentem zapisano w raporcie obejmującym 3000 stron, a następnie upubliczniono.

- Bez kontekstu, a przede wszystkim bez litości - wspomina była stażystka. - Nikomu nie przyszło do głowy zastanowić się nad moimi uczuciami.

Jej nazwisko miesiącami nie schodziło z pierwszych stron gazet i z ust prezenterów telewizyjnych. Ale nie tylko. Jak wspomina Lewinsky był to również czas, w którym do gry wkroczył internet. Za pomocą jednego kliknięcia o najintymniejszych szczegółach jej znajomości z prezydentem USA, dowiadywali się ludzie w każdym zakątku ziemi.

- Byłam "pacjentem zero", który momentalnie stracił reputację na oczach całego świata – mówi Lewinsky.

Dla młodej, niedoświadczonej dziewczyny dodatkowym ciosem był fakt, że odwrócił się od niej również ten, którego wsparcia wówczas prawdopodobnie najbardziej potrzebowała – drugi bohater tego głośnego skandalu, jej kochanek, prezydent Stanów Zjednoczonych.

Bill Clinton, który sam omal nie stracił stanowiska w wyniku afery, początkowo wyparł się romansu, a jego zeznania zmieniły dopiero dowody przedstawione przez prokuraturę. Również to, co napisał o byłej kochance w swojej autobiografii, uznanie znajomości za błąd, bolało Monicę. O ile jednak postępowanie Clintona doczekało się rubasznych żartów, usprawiedliwianych specyfiką wieku średniego i męskiej natury w ogóle, o tyle na Lewinsky nie pozostawiano suchej nitki.

To ona stała się w opinii publicznej główną winowajczynią. Od teraz była nie tylko panienką o lekkim prowadzeniu, ale również przebiegłą karierowiczką, mściwą, nieznającą swojego miejsca histeryczką, naiwną małolatą, o jej zamiłowaniu do rozbijania małżeństw i rodzin nie wspominając.

Obraz
© Getty Images

- Czy znacie takie uczucie, jakby ktoś obcy podszedł do was na ulicy i z całej siły uderzył w brzuch? – pyta. – Dla mnie taki był każdy dzień 1998 roku.

Dziś przyznaje, że w tamtym czasie straciła wszystko. Godność, perspektywy, miłość i nieomal życie. Popadła w bulimię, przytyła 100 kilogramów, głośno mówiła o samobójstwie. Matka pilnowała Moniki nawet podczas kąpieli z obawy, że córka zrobi sobie krzywdę.

Pozytywnych opinii nie przysporzyły jej również późniejsze wybory. Przyjęła propozycję prowadzenia randkowego reality show, reklamowała środki odchudzające, zapowiedziała wydanie książki, w której dokładnie opisze romans z prezydentem i ujawni swoje listy miłosne. Ostatecznie ukazała się jej biografia, ale nawet opowiedzenie własnej wersji wydarzeń przyjęto z kpiną. „Lepiej milczeć i wydawać się głupim, niż otworzyć usta i rozwiać wszelkie wątpliwości”, pisano w recenzjach. Używały sobie na niej nawet zadeklarowane feministki. Betty Friedan (amerykańska psycholożka i działaczka społeczna) nazwała ją małą ciamajdą, a pisarka Erica Jong wygłaszała niewybredne żarciki o chodzeniu do tego samego dentysty i jego opowieści o stanie jamy ustnej panny Lewinsky. Nancy Friday (również pisarka i feministka) poradziła Monice w jednym z felietonów, aby zarabiała na wynajmowaniu ust.

- Nagle, cała ta znajomość zaczęła kręcić się wokół seksu oralnego, chociaż to była miłość, jak każda inna - mówi Lewinsky w jednym z wywiadów. - Jednego dnia jesteś anonimową dziewczyną, drugiego królową fellatio.

Choć wiele życiowych decyzji najsłynniejszej stażystki Białego Domu było wątpliwej jakości, co sama dziś przyznaje, co do jednego trzeba jej przyznać rację. To, co przydarzyło jej się w latach dziewięćdziesiątych ze strony opinii publicznej, wówczas nie miało nazwy. Powstała ona dopiero w dobie mediów społecznościowych. Takie zachowania w USA nazywa się dziś „bullyingiem”, co niezbyt udanie tłumaczy się na polski jako „prześladowanie, gnębienie, wyśmiewanie”. Niezależnie od definicji, w dobie mediów społecznościowych, to zachowanie, które w najlepszym przypadku kończy się wykluczeniem społecznym, ale aż nazbyt często samobójstwem ofiary. Tylko w USA rocznie odbiera sobie życie 4400 nastolatków. Jak twierdzą badacze tego zjawiska, nawet połowa przypadków to efekt tzw. „bullyingu”.

Dla Moniki ceną było 16 lat życia w niewyobrażalnym wstydzie. Sam fakt, że je przetrwała, jest godny podziwu. Niektórych może dziwić, że „ta” kobieta została poproszona do wygłoszenia mowy na jednej z konferencji TED (konferencja z jej udziałem odbyła się w marcu 2015). Tych, którzy ostatecznie jej wysłuchali, być może zdziwiło, że „ta” kobieta jest również inteligentna, zabawna i mówi niegłupie rzeczy. Swoje odczyty na temat cyberprzemocy prezentuje w całych Stanach Zjednoczonych już od kilku lat. Jak twierdzi, chce być wsparciem dla osób, które podobnie jak ją kiedyś, publicznie pozbawiono godności.

- Mam do was prośbę – zwraca się do publiczności. - Czy mogą podnieść rękę te osoby, które nie popełniły żadnego głupstwa ani błędu w wieku 22 lat?

Rąk w górze oczywiście nie widać, a w trakcie całej przemowy, trudno choć przez chwilę nie sympatyzować z Moniką. Być może opowieść o zwykłej dziewczynie, która po prostu zakochała się w swoim szefie ma tylko ocieplić jej nadwyrężony wizerunek. Być może jej wykłady to kolejny sposób na zrobienie kariery, dzięki chodliwemu tematowi. Jedno jest pewne: prawdopodobnie żadna osoba na świecie nie ma do powiedzenia więcej na temat mowy nienawiści i radzenia sobie z publicznym upokorzeniem niż Monica Lewinsky.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (44)