Uroda"Perfumy to kropka nad i"

"Perfumy to kropka nad i"

Fotograf, filmowiec, stylista, projektant mody, fryzjer – jednym słowem Serge Lutens. Co się stanie, kiedy tak wszechstronna osoba zacznie tworzyć perfumy?

"Perfumy to kropka nad i"
Źródło zdjęć: © materiały promocyjne

13.04.2010 | aktual.: 01.03.2012 15:44

Fotograf, filmowiec, stylista, projektant mody, fryzjer – jednym słowem Serge Lutens. Co się stanie, kiedy tak wszechstronna osoba zacznie tworzyć perfumy?

Zapachy przez niego sygnowane uwielbiają ci, których pociąga orient i zapach kadzidła. Sam Lutens- przez lata dyrektor artystyczny japońskiej firmy kosmetycznej Shiseido, która jako pierwsza zaproponowała mu stworzenie zapachu - jako swoją największą inspirację perfumiarską wymienia czas spędzony w Maroko.
– Bez Maroko nie byłoby perfum. Maroko nie było przypadkiem. Wierzę, że to było przeznaczenie – powiedział w jednym z wywiadów.

Wydaje się, że nic w życiu Lutensa nie było przypadkiem. Na przykład, dzięki temu, że w wieku lat czternastu został przyjęty jako terminator do zakładu fryzjerskiego w rodzinnym Lille, nauczył się postrzegania piękna w trzech wymiarach.

– Piękno to moment , w którym podnosisz głowę – zwykł mówić. Zdolny uczeń szybko zaczął z pięknem eksperymentować robiąc swoim znajomym makijaże i zdjęcia. Zaprowadziło go to do Paryża, gdzie „Vogue” zatrudnił go jako specjalistę od fryzur, make-up’u i biżuterii. Lata 60. zapisały się w jego biografii współpracą z takimi fotografami jak Richard Avedon, Bob Richardson czy Irving Penn, a w 1967 roku sam Christian Dior polecił mu wykreowanie linii kosmetyków.

Pięć lat później Lutens miał już na swoim koncie samodzielną wystawę w nowojorskim Guggenheim Museum, gdzie pokazano jego zdjęcia inspirowane twórczością słynnych malarzy: Moneta, Seurata, Modiglianiego czy Picassa. Później zdjęcia w tym stylu stanowiły reklamę firmy Shiseido oraz perfum samego Lutensa.
– Od momentu, kiedy zacząłem robić zdjęcia, wiedziałem jak je robić – wyznał twórca znany z niechęci do reklamy. W międzyczasie zdążył też rozwinąć się w innej dziedzinie: wyreżyserował dwa filmy, „Les Stars” (1974) i „Suaire” (1976); obydwa pokazano w Cannes.

Nic więc dziwnego, że na współpracę z tak wszechstronnym artystą zdecydowało się Shiseido, które chciało poprawić swój wizerunek. Wizja kobiecości zaproponowana przez Lutensa bardzo im odpowiadała. Smukłe figury, połączenie w makijażu tradycyjnych japońskich barw – bieli, czerni i czerwieni – z tego wszystkiego Lutens znany jest do dziś. W japońskiej firmie odpowiedzialny był właściwie za wszystko: projektował linie kosmetyków kolorowych, opakowania, tworzył także filmy i reklamy, które przyniosły mu największe wyróżnienia - Złote Lwy na festiwalu reklamy w Cannes. W roku 1982 japońska firma wpadła na świetny pomysł: podrzuciła Lutensowi do nadzorowania powstające perfumy „Nombre Noir”. To obecnie kultowy zapach.

Zafascynowany perfumami Lutens napisał wtedy: „Perfumy to forma pisarstwa, atrament, wybór zrobiony w pierwszej osobie, kropka nad ‘i’, broń, wykwintny gest, część chwili, konsekwencja”. W rok__u 1990 założył jedną ze współczesnych świątyń zapachu, „Les Salons du Palais Royal”, a dziesięć lat później „Parfums-Beaute Serge Lutens”. Od tej pory świat zyskał szereg osób uzależnionych od jego zapachów noszących kuszące nazwy: „Arabia”, „Herbatka z imbirem”, „Jej wysokość róża”, „Luwr”. A Lutens zaszył się w Maroko i wymyśla nowe zapachy…

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto ze swoich podróży nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…

Komentarze (5)