Beatę Tyszkiewicz nie od dziś nazywa się mianem "pierwszej damy polskiego kina". Na takie porównania zasłużyła sobie nie tylko przez aktorskie role, ale również przez osobowość. Na planie filmowym, jak i poza nim, moda nigdy nie odgrywała u niej roli drugoplanowej.
Jedni kształtują swój styl przez lata, inni mają go we krwi. W wielu przypadkach takie poszukiwania nie przynoszą żadnych rezultatów, choć są też tacy, u których nawet minimalne starania przynoszą imponujące efekty. Sprawiedliwości na tym polu nigdy nie było. Beatę Tyszkiewicz nie od dziś nazywa się mianem "pierwszej damy polskiego kina". Na takie porównania zasłużyła sobie nie tylko przez aktorskie role, ale również przez osobowość. Na planie filmowym, jak i poza nim, moda nigdy nie odgrywała u niej roli drugoplanowej.
Elegantka z domu
Elegancja i szyk znane był w jej rodzinie od pokoleń. Babka, Irena z Jezierskich Tyszkiewiczowa, nie stroniła od ekstrawaganckich falbanek i koronek oraz wyrazistych dodatków, takich jak kapelusze z szerokim rondem. Ojciec, Krzysztof Tyszkiewicz zadbany i starannie dopracowany wygląd traktował jak obowiązek nawet w czasie okupacji. W trakcie powstania warszawskiego walczył we flanelowym garniturze i łososiowych irchowych rękawiczkach.
Matka, Barbara z domu Rechowicz była stałą klientką firmy odzieżowej Telimena, a jej siostra Maryla odnalazła pasję w krawiectwie, szyjąc na miarę sukienki dla modnych klientek.
- Mama w trudnych czasach ratowała się stylem, nosiła się szykownie i nie dawała po sobie poznać, że czegoś jej brakuje. A przecież w latach pięćdziesiątych nie miała nawet płaszcza zimowego! - wyznała aktorka w książce Agnieszki Janas "Elegantki. Moda ulicy lat 50. i 60. XX wieku".
Gwiazda szybko przejęła rodzinne nawyki. Nawet w czasach studenckich, kiedy brakowało jej pieniędzy na ubrania, starała się wyglądać jak najlepiej.
- Raz udało mi się kupić sweter w sklepie na Krakowskim Przedmieściu, znajdującym się naprzeciwko "Dziekanki". Kosztował bajońską sumę 600 złotych! Spłacałam go przez cztery miesiące, zarabiając na rozmowach o książkach Wydawnictwa PIW w telewizji .
Hrabina wkracza na plan
Jak wyznała w "Elegantkach...", to właśnie podczas studiowania w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie zaczęła coraz bardziej interesować się modą. Pierwsze aktorskie role stały się doskonałą motywacją do tego, by dbać o swój wizerunek. A ten szczególnie ukształtowały role, z których przede wszystkim była kojarzona. Pochodząca z rodziny o arystokratycznych korzeniach aktorka często wcielała się na planie w wielkie damy i hrabiny. Była Klarą z "Zemsty" Bohdziewicza, Elżbietą Gintułtówną z "Popiołów" Wajdy , Marią Walewską z "Marysi i Napoleona" Buczkowskiego oraz Izabelą Łęcką z "Lalki" Hasa.
- Tak się po prostu złożyło, że przez wiele lat grałam damy. A jak w węgierskim filmie, dobrym zresztą, zagrałam sklepową, to nikt tego filmu do Polski nie sprowadził, bo kto chciałby Tyszkiewicz oglądać za kasą? - powiedziała w wywiadzie z Agnieszką Jastrzębską dla Fashion Apart.
Być jak BB
W książce Agnieszki Janas, jako modową inspirację swojej młodości aktorka nie podaje jednak chłodnej i dystyngowanej Catherine Deneuve, a wyzwoloną Brigitte Bardot. Wzorując się na jej wizerunku, Tyszkiewicz przyznaje, że nosiła wówczas podobnie zawiązane chustki na głowie, czarne czółenka oraz bluzki ze specjalnie wyciętym dekoltem, nieodłącznie kojarzone z Bardotką.
W starannie dobranej garderobie i dodatkach ważny był dla niej nie tylko styl, ale również wygoda - ta w końcu niekoniecznie musiała być przeciwieństwem szyku i elegancji.
Damą się jest, a nie bywa
W wywiadach często powtarza, że dystynkcji i klasy nie warunkuje grubość portfela. Tych cech nigdy nie brakowało polskiej aktorce, która od zawsze wyróżniała się manierami godnymi prawdziwej damy. I tak też właśnie była traktowana. Kiedy na planie serialu "Teraz albo nigdy" ekipa piła kawę z papierowych kubków, ona dostawała od obsługi porcelanową filiżankę.
Największa słabość? Buty
Uwielbia szykowne ubrania i drogą biżuterię, a eleganckie kolie potrafi nosić na co dzień, niezależnie od okazji i pory dnia. A jednak największą słabością, do której się przyznaje, są przede wszystkim buty.
- W czasie pierwszego pobytu w Paryżu kupiłam sobie piękne pantofle z przeznaczeniem na występy na festiwalu w San Sebastian - powiedziała w "Elegantkach...".
- Przez ten czas organizatorzy mojego wyjazdu wypłacili mi diety na hotel i jedzenie. Postanowiłam skrupulatnie robić rachunki, wszędzie chodzić piechotą i oszczędzać na jedzeniu, aby kupić sobie buty na festiwal! Tak też się stało i bardzo byłam zadowolona. Przez te dwa tygodnie poznałam Paryż: bogaty, bajecznie kolorowy. Siedziałam przy kawiarnianym stoliku i przeglądałam się wspaniale ubranym kobietom - dodała.
Entuzjastka czerni
Aktorka podkreśla, że nie znosi szpilek, bo liczą się dla niej przede wszystkim praktyczność i wygoda. Taki potencjał odnalazła w ulubionej przez siebie czerni, która jej zdaniem pasuje do wszystkiego.
- To zapewne dlatego, że już dość w swoim życiu namierzyłam się kostiumów filmowych - powiedziała autorce "Elegantek...".