Przed imprezą piguła. Potem wódka. Modne imprezy małolatów
Jest trzech didżejów, piwo, wódka i wiele wymalowanych dziewcząt w kusych sukienkach. Sala jest wynajęta. Wstęp biletowany. Imprezy pilnują ochroniarze. Dookoła bawi się ponad 150 osób. Średni wiek 14-16 lat.
03.02.2017 | aktual.: 03.02.2017 17:16
Tak w weekendy wyglądają w Polsce imprezy nastolatków. Czasami są nazywane „dużymi domówkami”. Od dwóch tygodni organizowane są pod hasłem ferii zimowych. Na portalach społecznościowych można znaleźć wiele wydarzeń reklamowanych jako „Epickie rozpoczęcie ferii zimowych” lub „Rozgrzewające zakończenie ferii zimowych”.
„Drugiego lutego, zaklepcie sobie tą datę w kalendarzu, bo czeka na was najlepszy melanż sezonu zimowego. Czego możecie się spodziewać? Zaje.... ekipa organizacyjna mająca doświadczenie w melanżach, opaski fluo wolny/zajęty, żeby niektórzy mieli spokój na imprezie, darmowe alko, jedzonko i zapitka, standardowo kilku ochroniarzy, pierwsze 20 wejściówek 20 złotych sztuka, kolejne w cenie 30 złotych sztuka ” – to zaproszenie na jedną z takich imprez.
Organizatorzy to osoby prywatne, najczęściej uczniowie ostatnich klas szkół średnich lub studenci. Wynajmują przystosowane sale. Opłacają DJ-ów, ochroniarzy, kupują swój alkohol. Wszystko dzieje się za zamkniętą bramą na terenie prywatnym.
Bilety na zabawę sprzedają organizatorzy. Pomagają im promotorzy w szkołach, sklepach z młodzieżowymi ciuchami , którzy udostępniają posty na Facebooku. Promotorzy bawią się potem za darmo.
„Chcesz dołączyć do dystrybucji biletów ? Masz sporo znajomych? Masz chęć działania? Napisz na mejla, w temacie proszę wpisać "dystrybucja biletów szkoły średnie" – to fragment (pisownia oryginalna) jednego z wielu ogłoszeń na portalach społecznościowych.
"Zarzygańce" za bramę
- Impreza? Rodzice nie wiedzą, co to naprawdę znaczy – śmieje się 21-letni Paweł, jeden z DJ-ów, który gra na takich piątkowych melanżach. – To tylko teoretycznie imprezy 16 plus. Tu o dowód nikt nie pyta. Tak naprawdę przychodzą 14- i 15-latki. Pewnie mówią w domu, że idą spać u koleżanki i kolegi. Na imprezę przyjeżdżają już zaćpani. Biorą wcześniej piguły. Nie stać ich na amfetaminę. Taki delikwent przychodzi naćpany, wypije dwa szoty za 5 złotych i jest już ugotowany. To widać po ich oczach, mają ogromne źrenice, wzrok zabójcy, ale z reguły są tacy mili, że ich do rany przyłóż. Nieliczni są agresywni, ale takimi to szybko zajmują się ochroniarze.
Ochroniarze pilnują także „zarzygańców”: – Jak tylko ktoś zaczyna mieć problemy, bo wypił za dużo, jest wyprowadzany za bramę i nie ma problemu. Wychodzi z nim kolega lub koleżanka. Zabiera z szatni kurtkę. Wzywa taksówkę albo dzwoni po kolegów – opowiada 22-letni Rafał, drugi DJ. - Ostatnio przez 40 minut wyprowadzili 10 osób. Pierwsza wyniesiona miała 14 lat. Godzina imprezy jej wystarczyła, żeby ją wyproszono. Siedziała potem półprzytomna na krawężniku. Koleżanka, która z nią przyszła, przestraszyła się jej stanem i zadzwoniła po rodziców. Przyjechał ojciec i dosłownie wkopywał córkę do samochodu. Groził, że zamknie ten klub, że przyjedzie razem z policją. Ale nic takiego się nie stało. Poza tym to prywatna impreza za zamkniętym terenie prywatnym. Innym razem – dziewczyna wzięła za dużo pigułek. Trzeba było wzywać pogotowie, bo straciła przytomność. Zanim przyjechała karetka, panna doszła do siebie. Tylko jej się ręce trzęsły. Nie przypominam sobie, żeby na naszych imprezach, jak mieliśmy po 16 lat, ludzie zachowywali się w ten sposób. Nie pamiętam takich imprez, że jak byłem 16-latkiem, to mi się film urywał. Owszem, zdarzało się wypić, ale to w tajemnicy, po cichu. Nikt się z tym specjalnie nie obnosił. A teraz? Żadnych oporów i to nie tylko, jeśli chodzi o używki – mówi Rafał.
Orgia na parkiecie
Na imprezach alkohol jest albo w cenie wejściówki, albo do kupienia na miejscu. Czasami można przynosić własny.
- Najczęściej organizatorzy wystawiają swój własny bar. Wtedy piwo lub 2 szoty i cola kosztują 4-5 złotych. To tanio. Nikt tu nikomu dowodu nie sprawdza – mówi Rafał. – A prawda jest taka, że małolatom dużo nie trzeba, żeby się upić.
Dziewczyny, które przychodzą na melanż, rzadko mają skończone 16 lat. – Stoją potem z piwem lub szotem w ręku, w towarzystwie kolegów. Mimo grubej warstwy tapety na twarzy i stroju nie wyglądają na pełnoletnie. Kiepsko jest z tymi dziewczynami. Nawet jak tańczą – nie tańczą normalnie. Takie tańce, które my tu oglądamy, to prawdziwa orgia. Chłopak bierze dziewczynę na parkiet. Ona odstawia jakieś dzikie węże i pląsy. Najczęściej mają spódniczki, które kończą się tuż nad bielizną. Jak taka panna wypije więcej, to kiecka podsuwa się do góry i widać pół tyłka w stringach. Potrafią się na parkiecie tak migdalić, że masakra. Dla nich dobra zabawa to pić, zatańczyć z byle kim, „przelizać się” i poszukać kolejnego do tego samego – opowiada Paweł. – Żeby jakaś grupka przyjechała się tylko pobawić, tak normalnie – to raz widziałem. Tańczyli w kółku. Naprawdę się dobrze bawili. Seksu w toaletach raczej nie ma, choć tydzień temu natknąłem się na parkę wychodzącą z kabiny.
„Jeżeli pamiętacie tak szalone imprezy jak tegoroczne, to już wiecie, kto rozpier…ał parkiet. Przedsprzedaż już wkrótce u naszych najlepszych promotorów! Do zobaczenia w klubie. Do wygrania 20 biletów na melanż! Jak je zdobyć? Zaproś znajomych (min. 300 osób), napisz, ile było osób przed i po. Udostępnij wydarzenie publicznie na swojej tablicy. Wbijasz jak Pan, wchodzisz jak Dama” – kolejne imprezy na zakończenie karnawału już wkrótce.
Zobacz także:
Dla mieszkańców większych miast wiejskie dyskoteki to najczęściej synonim obciachu. Jednak gdyby przyjrzeć się sposobowi zabawy ludzi z dużych miejscowości oraz tych z małych miasteczek i wsi, ich imprezy niewiele się różnią.