Różne oblicza kobiecej przyjemności
Dorosłe Polski są coraz bardziej wyedukowane seksualnie, świadome siebie, swojego ciała i potrzeb. W dużej mierze to za mediów, w których intymne tematy są szeroko poruszone. Seksuolodzy zauważają, że coraz więcej kobiet ma udany seks, którego finałem jest orgazm. Jak wynika z badań, aż 78 proc. Polek jest zadowolonych ze swojego życia seksualnego. Kobiece szczytowanie ma jednak różne odmiany.
02.02.2011 | aktual.: 02.02.2011 15:06
Dorosłe Polski są coraz bardziej wyedukowane seksualnie, świadome siebie, swojego ciała i potrzeb. W dużej mierze to za mediów, w których intymne tematy są szeroko poruszone. Seksuolodzy zauważają, że coraz więcej kobiet ma udany seks, którego finałem jest orgazm. Jak wynika z badań, aż 78 proc. Polek jest zadowolonych ze swojego życia seksualnego. Kobiece szczytowanie ma jednak różne odmiany.
Kobieca rozkosz to prawdziwa tajemnica. Nie ma jednej, uniwersalnej definicji orgazmu. Nie istnieje też żaden szablon według którego on się odbywa. Bardzo ogólnie rzecz ujmując orgazm można określić jako kulminacyjny punkt rozkoszy, stan występujący w momencie najwyższego podniecenia seksualnego. Łączony jest z odczuciem intensywnej, gwałtownej wręcz przyjemności. Fizjologicznie można go opisać jako serię skurczów, która może trwać od kilku sekund do kilkunastu nawet minut.
Orgazm ma duże znaczenie zarówno dla ciała, jak i duszy. Następuje po nim przyjemne uczucie błogości i ulgi, rozładowuje bowiem napięcie seksualne. Spełnia też dużą rolę emocjonalną – spaja związek, pomaga zaspokoić naturalną potrzebę więzi i bliskości. Dla kobiet duże znaczenie ma zażyłość z partnerem, jego umiejętności, miejsce i atmosfera. Kiedy te warunki zostaną spełnione, mogą przeżywać orgazm na wiele sposobów, w zależności od miejsca występowania, jego przyczyn, czy przebiegu. Co ciekawe taka gama doznań erotycznych jest charakterystyczna tylko dla płci piękniej. Oto przegląd rodzajów kobiecego orgazmu.
Orgazm łechtaczkowy. Zdecydowana większość kobiet szczytuje pod wpływem stymulacji łechtaczki, która jest bardzo mocno unerwiona. To najłatwiejszy do osiągnięcia orgazm, zarówno na wskutek stymulacji w czasie stosunku, jak i masturbacji. Część kobiet jest w stanie przeżyć orgazm tylko przez stymulację zewnętrznej części łechtaczki.
Orgazm pochwowy. Łechtaczka ma zakończenia nerwowe wewnątrz pochwy i ostatnie badania dowodzą, że jest narządem o wiele większym niż się pierwotnie wydawało. Orgazm pochwowy jest efektem stymulowania od wewnątrz. Ten rodzaj szczytowania po raz pierwszy opisał Zygmunta Freud w 1905 roku. Uważał, że orgazm pochwowy jest wynikiem łechtaczkowego. Dziś mówi się raczej, że łechtaczkowy i pochwowy następuje po tych samych etapach pobudzenia. Część seksuologów jest zdania, że rozróżnianie orgazmów łechtaczkowych i pochwowych jest dyskusyjne.
Orgazm punktu G. Mityczne miejsce w ciele kobiety odpowiedzialne za niesamowite doznania, którego pieszczoty mają zapewnić wyjątkowe rozkosze. Niestety, do dzisiaj naukowcy spierają się o to, czy w ogóle istnieje i w którym miejscu narządów płciowych kobiety. Podobno też część pań w ogóle go nie posiada, co nie jest oczywiście jednoznaczne z tym, że nie są w stanie przeżywać orgazmu.
Orgazm punktu C, czyli cewki moczowej. Osiągany jest przez stymulację niewielkiego, bardzo wrażliwego obszaru wokół ujścia cewki moczowej palcami, penisem lub językiem. Niektórym kobietom sprawia to dużą przyjemność. Występujący najczęściej tuż po orgazmie łechtaczkowym. Wymaga wiele delikatności i współpracy ze strony partnera, ponieważ nieumiejętne pieszczoty mogą być dla kobiety nieprzyjemne.
Orgazm analny. Osiąga się go pod wpływem stymulacji odbytu. Dla kobiety dość trudny do osiągnięcia, bowiem najbardziej unerwionym miejscem jest łechtaczka i pochwa. Poza tym, nie każda z pań lubi seks analny. Badania pokazują, że przekonało się do niego około 20 proc. Polaków. Orgazm sutkowy. Osiągają go tylko kobiety, które lubią pieszczoty piersi, a więc te, które nie mają na ich punkcie kompleksów. Pole do popisu dla partnera jest duże, osiąga się go dzięki ssaniu, lizaniu, ugniataniu – wszelkie techniki dozwolone.
Orgazm strefowy. Zdecydowanie rzadszy rodzaj szczytowania. I każdy osiąga go w nieco inny sposób, wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji kobiety. Niektóre mogą doświadczyć silnych wrażeń np. podczas pieszczot karku, pleców, szyi, małżowiny usznej, ud, pachwiny, czy stóp. Wymaga znajomości własnego ciała, otwartości i zażyłości z partnerem.
Orgazm wielokrotny. Przynosi szczególnie silne doznania, dlatego jest bardzo pożądany. To kilka orgazmów występujących po sobie w krótkim czasie. Teoretycznie dostępny dla każdej z nas. Dość trudny jednak do osiągnięcia, wymaga sporych umiejętności partnera. Wyniki badań mówią jednak, że przeżywa go 1/3 kobiet.
Orgazm równoczesny. Bardzo romantyczny rodzaj orgazmu, polegający na równoczesnym szczytowaniu partnerów. Wymaga od nich dobrej znajomości i wprawy w pieszczotach.
Orgazm częściowy. Określany również jako "dochodzę", to moment w którym narządy płciowe są już rozbudzone, czujemy przyjemne ciepło i mrowienie, ale nie dochodzi do finalnych skurczów pochwy i macicy. Może się tak dziać, kiedy kobieta jest zmęczona i nie jest w stanie wykonać tego wysiłku, jakim jest orgazm, ale też jak mężczyzna przedwcześnie kończy miłosne igraszki.
Orgazm bez stosunku. Choć brzmi dziwnie, to jest dość częsty. Do orgazmu bez stosunku możemy dojść dzięki głaskaniu i pieszczeniu stref erogennych czy używaniu sex-gadżetów do stymulacji, np. podczas masturbacji.
Orgazm wyobrażeniowy. Dochodzi do niego najczęściej bez udziału świadomości, podczas erotycznych snów, które wprawiają w silne podniecenie. W ten sposób organizm radzi sobie z narastającym w nim napięciem seksualnym. Rzadziej można go osiągnąć na jawie, wyłącznie pod wpływem fantazji i wyobrażeń, bez udziału dotyku.
Orgazm udawany. To nic innego jak brak orgazmu, a jedynie gra aktorska kobiety. Do historii przeszła scena z filmu "Kiedy Harry poznał Sally", kiedy grana przez Meg Ryan Sally postanowiła w kawiarni udowodnić, że kobiety mogą bardzo wiarygodnie udawać orgazm. Spektakl najczęściej urządzają panie, które nie przeżywają autentycznych rozkoszy, ale nie chcą tym robić przykrości partnerowi. To jednak droga donikąd, bo nie rozwiązuje problemów, 92 proc. kobiet przyznaje, że przynajmniej raz w życiu udawała orgazm.