Ruszcie pupy
Jak tylko osobnik płci męskiej spionizuje się (wyborne określenie pediatrów), należy posyłać go po różne rzeczy. Mężczyzna w wieku półtora roku swobodnie może już przynieść nam gazetę, gąbkę, szczotkę, plastikowy talerzyk, łyżeczkę i inne lekkie, niedrogie przedmioty.
Jak tylko osobnik płci męskiej spionizuje się (wyborne określenie pediatrów), należy posyłać go po różne rzeczy. Mężczyzna w wieku półtora roku swobodnie może już przynieść nam gazetę, gąbkę, szczotkę, plastikowy talerzyk, łyżeczkę i inne lekkie, niedrogie przedmioty. Lepiej na pewno nie posyłać go po wazon cudem ocalały z epoki biedermaier, nowy telefon czy cieniutką bransoletkę z szafirami, gdyż mały mężczyzna może je stłuc, pogryźć czy dla hecy wyrzucić przez lufcik.
Wypadki z cennymi przedmiotami zdarzają się co prawda również dorosłym. Parę dni temu moja przyjaciółka upuściła JEDYNE kluczyki do sędziwego volkswagena na ziemię, która to ziemia okazała się kratką, pod którą płynęły ścieki...
Mężczyzna powinien być od dziecięctwa przyzwyczajony do tej prostej czynności, że jeśli ma na coś ochotę (np. kanapka) czy jeśli czegoś w danej chwili potrzebuje (np. łyżeczka do herbaty) to... Alleluja... nie musi czekać godzinami, aż służąca w postaci matki mu takowe przedmioty poda. Mężczyzna taki, no cóż, jest obrotny. Wychowany w duchu „obrotności“ facet potrafi ruszyć pupę, wstać i takowe rzeczy sam sobie przynieść. A nawet podanie kanapki zaproponować innym. Lecz banalne metody wychowawcze zdają się być piorunująco trudne w implementacji.
Setki kobiet nieświadomie, machinalnie i bezustannie kręcą się wokół synków i mężów, wciąż reagując na ich komendy. Większość pań, w odróżnieniu od psów czy koni, nawet nie potrzebuje komend. Kobiety same wiedzą, kiedy ich synuś czy mężuś potrzebuje dostać obrane jabłuszko, sałatę czy zimne piwo.
Ostatnio siedziałam w parku przy placu zabaw. Obok bawiła się rodzina: mąż, żona i dwójka malutkich dzieci. Jak tylko rodzinka przyszła na plac zabaw, mąż zasiadł na ławce, a matka cały czas uwijała się przy dzieciach. A to jednemu pomogała wdrapać się na huśtawkę, a to drugiemu wysypywała piach z butów, a to podawała im kanapki, a to wycierała rączki, itd. Mąż cały czas siedział i podziwiał, uśmiechał się i raz czy drugi zrobił zdjęcia dużym aparatem. W nagrodę żona na koniec i jemu podała kanapkę.
Drogie panie, męskie pupy to nie są głazy z granitu. A nawet jeśli niektóre z nich mają sporą nadwagę, to ruszajcie te bryły z posad świata! Następnym razem, gdy synek czy partner niewinnie spyta znad stołu: „A łyżka?“, zróbcie wielkie oczy i podpowiedzcie: „w górnej szufladzie. Przynieś sobie, kochanie“.