Skośnookie piękno
Chinki nie opalają się, nie stosują diet, obsesyjnie dbają o włosy i są jedną z najpiękniejszych nacji na świecie.
Ziyi Zhang
Chinki nie opalają się, nie stosują diet, obsesyjnie dbają o włosy i są jedną z najpiękniejszych nacji na świecie.
Włosy to chińska obsesja: w przeciętnej drogerii w Szanghaju, Pekinie lub Guanghzhou regały z produktami do pielęgnacji włosów ciągną się metrami. Biorąc pod uwagę, że większość z nich przeznaczona jest do ciemnych włosów, ilość ta jest doprawdy imponująca.
Oprócz szamponów, odżywek, balsamów w sklepach znaleźć można takie cuda jak rosa do nawilżania rozdwojonych końcówek, serum do prostowania grzywki czy tonik nadający ciemnym włosom złotą poświatę. Ceny produktów są mniejsze niż w Europie, niższe są też stawki u przeciętnego fryzjera.
Bai Ling
Zakłady fryzjerskie, zwłaszcza w piątkowe wieczory, są w Chinach oblegane: młodzi mieszkańcy dużych miast za punkt honoru mają, pojawienie się na weekendowej imprezie z nową fryzurą, wypieszczoną przez stylistę.
Zabieg fryzjerski to nie tylko umycie włosów, podcięcie ich lub wymodelowanie suszarką. Usługę poprzedza masaż głowy spienionym szamponem, który wykonywany jest na siedząco – klientowi nie ma prawa pocieknąć za kołnierz strużka wody czy kapnąć kropla do oka.
Zabieg, wykonywany czy to w skromnym salonie, czy w najmodniejszym atelier w centrum handlowym jest całą skomplikowaną operacją, która zawsze ma na celu zadowolenie klienta. Potężna konkurencja w branży nie pozwala, by fryzura wyszła nie po myśli zainteresowanego.
Ming-Na Wen
Kolejna mania to paznokcie: przeciętna Chinka w dużym mieście ma doskonały manicure oraz pedicure i nie zawraca sobie głowy, aby samodzielnie wykonać zabiegi, za wykonanie których można komuś zapłacić. Salonów wyspecjalizowanych w pielęgnacji dłoni i paznokci jest tak wiele, że odpada problem umawiania się na konkretny dzień tygodnia i na określoną godzinę.
Na manicure dobrze też wziąć chłopaka: kiedy ręce są zajęte, usłużny towarzysz poda, wprost do ust, przekąskę, lub przewróci stronę w kolorowym magazynie. To, co w zachodnim społeczeństwie, mimo wysokiego stopnia emancypacji, wydaje się nie do pomyślenia, w Chinach jest całkiem naturalne i na miejscu.
Tang Wei
Masaż? Oferty licznych salonów SPA, mnożących się w chińskich metropoliach, nastawione są głównie na turystów i biznesmenów, łaknących egzotycznego relaksu. Przeciętna Chinka nie chodzi na masaż, mimo, iż to właśnie azjatycka kultura, wyniosła go na piedestał zabiegów pielęgnacyjnych.
W chińskiej kulturze pojęcie stresu i odstresowania dalekie jest od zachodnich stereotypów. Problem gromadzenia napięć, które kumulowane, dają bolesny odczyn, wydaje się być Chinkom obcy. Poza tym przeciętna Chinka wie, jak może sama sobie pomóc. Albo wie, to na przykład jej matka lub babka.
Maggie Cheung
Napięcie przedmiesiączkowe – pomoże rytmiczne ostukiwanie przedramion ściśniętą pięścią, objawy przeziębienia – to wynik złego bilansu wody w organizmie, więc należy jak najszybciej ten bilans przywrócić, pijąc określone napary z ziół, albo jedząc owoce, zawierające dużo wody: arbuz czy melon.
Pojedyncza krosta czy niechciany wyprysk jest dla dorosłej Chinki czymś niezwykłym. Nie usprawiedliwia go hormonalna burza czy żywieniowy błąd. Nieskazitelna cera jest wymogiem i oczywistością, której podporządkowują się kolejne pokolenia.
Ziyi Zhang
Mimo potężnych wpływów Zachodu, także w kwestiach mody i urody, kanon nieopalonej, porcelanowo bladej skóry jest wzorcem, do którego należy dążyć za wszelką cenę. I żadne środki nie są śmieszne czy niewygodne w tej walce: przed słońcem, wyzierającym spoza smogu, należy okrywać się parasolką, przed zanieczyszczeniami zewnętrznymi można osłonić twarz chirurgiczną maseczką.
Kosmetycznych produktów wybielających: kremów, mleczek, toników jest na rynku chińskim ogromny wybór. Natomiast w żadnej drogerii nie znajdzie się balsamu brązującego czy kremu koloryzującego: opalona, ogorzała skóra jest znakiem przynależności do niższej klasy społecznej.
Li Gong
Chinki są niezwykle uprzywilejowane jeśli chodzi o budowę ciała – przeciętna Chinka, o ile nie pochodzi z północy kraju, gdzie mieszkańcy są krępi, jest niezwykle szczupła i bardzo proporcjonalnie zbudowana. Duży biust czy rozłożyste biodra są tu niespotykane.
Filigranowe mieszkanki Szanghaju czy Pekinu, zwykle, po ukończeniu szkoły, nie uprawiają sportu i nie stosują żadnej drakońskiej diety, w walce o doskonałą sylwetkę, gdyż po prostu nie muszą o nią walczyć. Doskonała przemiana materii pozwala im jeść dowolne ilości przysmaków.
Legendy o stosowaniu diety Pięciu Przemian czy zdrowotnych właściwościach kuchni chińskiej można włożyć do lamusa. Chinka nie odmówi Big Mac`a, przepada za białym, watowatym pieczywem, nie pogardzi czekoladą i uwielbia coca-colę. W języku mandaryńskim słowo coca-cola, oznacza łyk szczęścia. Chinki piją więc bez wyrzutów sumienia słodki, brunatny napój, bo skoro ma on dać szczęście, to czemu nie...
Tekst: Zuzanna Menkes