Solidarność jajników
Normą jest, że któraś z moich koleżanek raz w miesiącu...no dobrze, raz na 2 tygodnie, dzwoni i zrzędzi na swojego faceta. A to, że zbyt mało lub zbyt dużo, za szeroko albo tak głośno i bezczelnie, zbyt wcześnie, za późno albo w ogóle...
27.04.2010 | aktual.: 01.06.2010 12:09
Normą jest, że któraś z moich koleżanek raz w miesiącu...no dobrze, raz na 2 tygodnie, dzwoni i zrzędzi na swojego faceta. A to, że zbyt mało lub zbyt dużo, za szeroko albo tak głośno i bezczelnie, zbyt wcześnie, za późno albo w ogóle... Za każdym z tych określeń należy umieścić dogodne słowo spośród: wraca do domu, rozmawia, mlaska, klaszcze, gada, głaszcze, odkurza, wyrzuca śmieci i obligatoryjnie kocha- fizycznie i psychicznie oczywiście. A że w naszym gronie "Sexu w wielkim mieście" utarło się, że "na depresję Minge" to pełnię od lat rolę dyżurnego psychoterapeuty.
Tym razem jednak do grona określeń dołączyło zupełnie nowe słowo - wolny. Okazuje się, że faceci w wieloletnich związkach - zgodnie z modą ostatnich lat - luźnych, czyli bez papierka, umocowani często ze swoimi partnerkami skarpetkami we wspólnym koszu na bieliznę, telewizorem lub nawet całym domem - chcą być WOLNI. Na hasło: -Kochanie, może urządzimy w maju jakiś ślub lub choćby zaręczyny, kobiety słyszą, że "w maju to pechowo". - Ok! - słyszą w odpowiedzi - może być czerwiec! - W czerwcu mam szkolenie. - To może lipiec? - Jadę z kolegami na windsurfing. - A sierpień? - Obiecałem naszemu synowi ryby. - No właśnie, nasz syn, może warto, żeby miał prawdziwą rodzinę?. - No ma przecież!; - odpowiada samiec ze wspólnym pilotem w ręku!
I co dalej? Na poziomie grudnia zaczynają się łzy, wrzaski, pakowanie walizek i przeprowadzka na tydzień do mamy. Grudzień jest ostatnim miesiącem w roku, który się właśnie kończy i kolejnym, o który rozbija się nadzieja, że nasz samczyk zechce sprawić radość swojej samiczce i usankcjonować ich miłość urzędowo lub kościelnie. Bo co? Niemodnie? Papier? Staroświecko? Poza prawami emancypacji? Obciachowo? A jeżeli osoba, którą kochamy (podobno) ma takie marzenia? Jeżeli da jej to poczucie szczęścia? Spełnienia? Jeżeli jest to dla niej prawdziwym (umówmy się, po latach próby we dwoje) przemyślanym aktem miłości? To jaki jest powód, żeby jej tego nie ofiarować? Naiwnie myślałam, że strach. I żeby nie trzaskać po sercu panów, w części przypadków ta diagnoza pewnie jest właściwa. Choć odpowiedź na pytanie "przed czym?", jest już dość skomplikowana i wielopoziomowa. Myślę, że na końcu łączy się z drugą diagnozą, która mi po wysłuchaniu kilku rozpaczliwych monologów przyszła do głowy - przed utratą wolności. Do czego
mężczyźnie potrzebna jest "wolność"? Jedna z moich przyjaciółek daje swojemu facetowi pełną wolność i tolerancję, ba wspiera go tam, gdzie inne dawno by udusiły!! Aksjomatem jest u tej pary z kilkuletnim stażem, że ślub tej "wolności" nie zmieni, bo dziewczyna nie ma czasu na działania detektywistyczne czy cenzurę związku. Sama ceni sobie swój świat niezależności i pasje, Wydawałoby się, że taka kobieta ani ceremonii, ani słów "aż do śmierci" nie potrzebuje, a jednak... była pierwszą, która zadzwoniła. I choć jej samczyk, w odróżnieniu od reszty, po "ślubnej rozmowie" nie udawał rozłamu w związku i niedopasowania charakterów, to w tym roku do grudnia nie znalazł się także w jego kalendarzu wolny termin.
Kiedy jak przystało na "serialowe przyjaciółki" spotkałyśmy się kilkakrotnie w wielkim mieście, ustaliłyśmy wspólnie kształt i formę męskiej wolności. Zamiast szukać intelektualnych odniesień, weszłyśmy do świata zwierząt. Bo kto jak kto, ale samczyki moich koleżanek z całą pewnością od małpy pochodzą. W domowych pieleszach rozciągnięty t-shirt, spodnie z siedmioma plamami nie-spranymi od siedmiu lat i tłuste włosy. Przed wyjściem z domu i widnokręgu "ich" samicy piorą futerko, stroszą piórka, wrzucają garniturki, lakierki i jedwabne koszule. Po co? Bo mają wrodzoną elegancję i poczucie piękna? Bo w domu brakuje im siły na higienę i ładny wygląd dla swojego stada? Niestety nie moje panie, bo to nie jest ich stado, a nawet jeżeli, to nie do końca zapełnione. Bo oni, drogie koleżanki, jako ludzie "wolni" polują, szukają, przyciągają, oszałamiają nowe samice. Budują swoją męskość, wkładając kolejne zdobycze pod nogi, co z każdą upolowaną ofiarą dodaje im 5 cm więcej. A nam? Nam, drogie panie, zabiera 5-10 lat i
szansę na fajnego faceta. Taki facet z reguły jest bardzo wysoki i nie ma ta cecha nic wspólnego z wzrostem rzeczywistym.
A tak na marginesie, plaga ta będzie trwała tak długo, jak długo my będziemy na to pozwalały i te, które czekają na fazę wzrostową i te, które, nie rozumiejąc solidarności jajników, mieszając się na obiekty zajęte i udomowione, choćby bez wyraźnego znaku złotego krążka. Pamiętajcie panie, los przekornie może za czas jakiś postawić nas po drugiej stronie barykady.