Straszny dziadek i „dziadzia”

Straszny dziadek i „dziadzia”

Straszny dziadek i „dziadzia”
15.12.2008 16:39

Dziadków ma Jadźka dwóch. Tak więc dziadków dwóch, a w nich wszystkiego po trochu. Najważniejsze, że dużo miłości fruwa w powietrzu. Dziadkowej miłości.

Dziadków ma Jadźka dwóch. Z jednym widuje się dość często, w związku z czym stosunki między nimi są dość bliskie. Drugi zaś dziadek jest dziadkiem mniej znanym, w związku z czym trochę strasznym, trochę intrygującym. A co najważniejsze - ma takie dziwne wąsy!

Dziadek Roland kocha Jadźkę ponad życie, to pewne. Za samo imię, które jej nadaliśmy w rodzinnym obiegu gotowy jest dla niej zrobić wszystko. Jego mama bowiem była najprawdziwszą Jadwigą, a właściwie Hedwigą, bo Prusaczką. Jego miłość jednak na razie czai się gdzieś dookoła, nie jest podana wprost, na tacy. Powściągliwy w uczuciach i emocjach dziadek Roland nie potrafi tak po prostu pobawić się z Jadźką klockami, mówić do niej językiem dwulatki i biegać na czworaka po pokoju. Dziadek czeka. Czeka, aż nasza córka podrośnie i będzie ją uczył grać w tenisa, jeździć na rowerze i oglądać z nią piłkarską Ligę Mistrzów. Bo dziadek właśnie taki jest i koniec. I nikt nie próbuje na razie tego zmienić.

Ma to jednak swoje konsekwencje. Na rodzinnych rautach i nieformalnych spędach dziadek Roland plus Jadźka to mieszkanka wybuchowa, a zarazem doskonałe pole do obserwacji. Iga podchodzi do dziadka zawsze z wielką rezerwą, żeby nie powiedzieć ze strachem. Przez pierwsze pół godziny nie ma mowy o podejściu do dziadka na mniej niż dwa kroki. Dziadek ma wąsy i srogą minę, a przynajmniej Jadźce się tak właśnie zdaje. I jeszcze ten niski głos i dziwne siwe włosy! Jadwiga zbiera się długo, aby wreszcie powoli, powoli, dać się posadzić dziadkowi na kolana i ewentualnie przeczytać sobie książeczkę. Jednak od wejścia na familijną imprezę, dziadek ją korci, intryguje i przyciąga. Znów, pewnie to te wąsy… Od wejścia Iga z daleka uśmiecha się nieśmiało i zdaje się go lekko, po dziecinnemu kokietować. To spojrzy na niego, to szybko odwróci wzrok. To podejdzie na odległość miotły, aby zaraz szybko schować się za zasłoną. Dziadek nie jest jej dłużny, bo pomimo swojej dziadkowej powściągliwości, chce kontaktu z wnuczką
rozwijać. Ściąga ją wzrokiem, woła, zachęca do podejścia. No tak właśnie sobie ze sobą nawzajem pogrywają.

Dziadek ma jednak pewną magiczną moc. Po pierwszym strachu, następnie poczynionych podchodach, a następnie fazie ponownego zaprzyjaźnienia się (każde spotkanie, ten sam scenariusz) nadchodzi czas jadźkowej drzemki. Tak się więc składa, że nakłada się ona na fazę pojednania z dziadkiem Rolandem. I na niego przypada kolej, aby uśpić małe czupiradło. Kiedy zasypia na jego kolanach, wiadomo, że czuje się bezpieczna. Mimo zgrzytów między nimi, mimo płaczu na początki, że „nie, nie, nie” tylko nie do dziadka na ręce.

Wreszcie, mimo strasznych wąsów. Dziadek okazuje się super przytulanką i super kumplem. I w ogóle jest aja, aja. Ale bez zbędnych wylewności, proszę, zdaje się mówić moja córka. A dziadkowi to chyba odpowiada. Bo mimo, że dziadek taki wysportowany i niezależny, to jednak starej daty. Że jak urośnie, to on jej opowie czym jest życie, pokaże stare zdjęcia, pójdzie na spacer nad morzem i na obiad na rybkę. Ta przyjaźń Jadwigi i „strasznego dziadka” ma duży potencjał!

Drugi dziadek jest zupełnie inny. Od początku zaangażowany w życie Jadźki niejako z konieczności. Często bowiem mała odwiedza moich rodziców i zostaje u nich na całe dnie, a nawet noce. Mimo, że również introwertyczny i z natury nieśmiały, wychował w końcu trzy córki i wie, jak postępować z małymi dziewczynkami. Jadźka uwielbia spać u babci i dziadka, bo rano odbywa się u nich prawdziwa gimnastyka. Dziadek codziennie po przebudzeniu ćwiczy, skacze, kręci głową i biodrami, a Jadźka mu w tym wtóruje. To prawie jak taniec wygibaniec! „Dziadzia” potrafi też grać na zębach, co, bądźmy szczerzy, dzieciom w wieku Igi niesamowicie imponuje. No i dziadek jest panem i władcą pilota od telewizora! Taki człowiek musi budzić sympatię, szczególnie kiedy włącza wnuczce jej ulubioną bajkę.

Tak więc dziadków dwóch, a w nich wszystkiego po trochu. Najważniejsze, że dużo miłości fruwa w powietrzu. Dziadkowej miłości.