Ta pierwsza randka...
17.06.2011 10:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszą randkę pamięta się równie dobrze jak pierwszy pocałunek. Nie zawsze jest wybitnie udana, czasem nie prowadzi do niczego, ale zazwyczaj jest dużym przeżyciem. Do dziś jestem w stanie wygrzebać z pamięci swojego pierwszego „prawdziwego” chłopaka. Kiedy zaprosił mnie do kina w sobotę, od środy zastanawiałam się, co na siebie założę. Te spodnie źle leżą, sukienka za krótka, buty za niskie.
Pierwszą randkę pamięta się równie dobrze jak pierwszy pocałunek. Nie zawsze jest wybitnie udana, czasem nie prowadzi do niczego, ale zazwyczaj jest dużym przeżyciem. Do dziś jestem w stanie wygrzebać z pamięci swojego pierwszego „prawdziwego” chłopaka. Kiedy zaprosił mnie do kina w sobotę, od środy zastanawiałam się, co na siebie założę. Te spodnie źle leżą, sukienka za krótka, buty za niskie.
Do wanny z pachnącymi olejkami weszłam jakieś cztery godziny przed wyznaczonym czasem, bo trzeba było przecież zostawić sobie czas na ułożenie włosów czy makijaż. To było prawie piętnaście lat temu. A jak jest dzisiaj? Zaraz stuknie mi trzydziestka, patrzę na swoje koleżanki, nawet na samą siebie i widzę, że niewiele się zmieniło... Wciąż czekamy na to, by olśnić księcia z bajki? Niewiarygodne!
Piosenkarka Ramona Rey śmieje się, że nie ma prównania, bo dzisiaj nikt nie zaprasza ją na randki. Tę pierwszą jednak pamięta całkiem dobrze: „Miałam 11 lat. Nie pamiętam, jak długo trwały przygotowania mojego wyglądu, być może w ogóle nie był on wtedy istotny. Paraliżował mnie strach przed pierwszym pocałunkiem, przed trzymaniem się za rękę i przed tym, że ktokolwiek mógłby nas zobaczyć. Spotkanie w parku na zielonym mostku. Kilka dni wielkiej miłości, a po nich jakaś plotka oświadczyła nam, że nie jesteśmy już razem” wspomina. Jakby to wyglądało dzisiaj?
Sukienka czy błyszczyk – shopping musi być
„Masz jeszcze chwilę?” – zapytała mnie Agnieszka, kiedy skończyłyśmy koktajl w jednej z kawiarni w Złotych Tarasach. „Pokażę ci sukienkę, którą chcę założyć w tę sobotę” – nie czekając na moją odpowiedź chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do jednego ze sklepów. „Co o tym myślisz?” – pokazała mi kusą sukienkę. Ciekawa, seksowna. „Masz taką?” – zapytałam. „Nie, chcę ją kupić. Przymierzę, co?” – rzuciła i zniknęła w przymierzalni. „Chcesz kupić tę sukienkę specjalnie na randkę?” – byłam zaskoczona. Szybko przypomniałam sobie, że jakiś miesiąc temu zrobiłam to samo. Zapłacilam tyle samo, co Agnieszka za sukienkę i za błyszczyk, który miał sprawić, by moje usta krzyczały „Całuj mnie!”. Na szczęście randka się udała, choć myślę, że wymyślny produkt Diora miał tutaj małe znaczenie.
„Pierwsza randka z nowym facetem jest fantastycznym przeżyciem. Przez tę jedną noc czuję się znowu jak nastolatka” – mówi Agnieszka. „Całe zamieszanie z wybieraniem odpowiedniego stroju, fryzury czy nawet lakieru do włosów jest raczej dla mnie, nie dla faceta. Nie zna mnie, mała szansa, że odbierze to jako coś nietypowego. Tutaj chodzi o moje samopoczucie. Jeśli poświęcę na przygotowania więcej czasu niż zwykle, wezmę pachnącą kąpiel, w skórę wetrę nowy balsam, wskoczę w sukienkę, w której się sobie podobam, będę bardziej pewna siebie, a co za tym idzie, atrakcyjniejsza” – dodaje. „W sytuacji, kiedy spotyka się mężczyznę po raz piewszy sam na sam, to ma bardzo duże znaczenie”.
Nie tylko kobiety
Okazuje się, że mężyczyźni też podchodzą do tego tematu na poważnie. Przynajmniej czasami. „Moja historia zaczęła się mało romantycznie. Lucynę poznałem dwa lata temu w klubie. Wiadomo jak zazwyczaj się kończą tego typu znajomości. Ale ona była wyjątkowa. Jak tylko ją zobaczyłem, wiedziałem, że nie wyjdę, jeśli przynajmniej nie spróbuję jej poznać” – opowiada 25-letni Michał, który pracuje w branży finansowej.
Plan się powiódł. Lucyna okazała się miłą, starszą o trzy lata dziewczyną. Dała mu szansę i... swój numer telefonu. „Następnego dnia dzwoniłem do brata, kolegi, dwóch koleżanek, żeby pomogli mi wybrać miejsce, do którego powininem ją zabrać. Pamiętam, że przed samym wyjściem trzy razy zmieniałem koszulę” – śmieje się Michał. Opłacało się, Lucyna od dwóch miesięcy jest jego narzeczoną.
28-letni Bartek przeszedł nawet na dietę na kilka dni przed pierwszą randką z Radkiem. „Podobał mi się od dawna. Kiedy wreszcie zdobyłem się na ten krok i zaprosiłem go na kolację, chciałem, żeby wszystko było perfekcyjne. Zacząłem biegać i zdrowo się odżywiać po to, żeby samemu lepiej się poczuć we własnej skórze” – wyjaśnia.
Wygląd to nie wszystko
Wizyta u fryzjera czy nowa torebka mogą poprawić samopoczucie, ale nie zapewnią nam tematów do ciekawej rozmowy. Magda podeszła do sprawy bardzo poważnie. „Kilka lat temu podkochiwałam się w chłopaku z zupełnie innej bajki. Ja – modna dziewczyna z dobrego domu, on - zbuntowany nastolatek, który sam sobie obcinał włosy. Wiedziałam, że stojem czy makijażem niewiele tutaj wskóram. Obydwoje dużo czytaliśmy. Zajrzałam kiedyś do jego torby i wypożyczyłam te same książki. Wiedziałam, że interesuje się fotografią. Zabrałam kolegę, który miał podobna pasję, na spacer i wyciągnęłam od niego tyle, ile się da. Był taki szczęśliwy, że wreszcie pytam go o zdjęcia” – śmieje się Magda. „Na jakimś grillu usiadłam obok niego i zaczęłam coś mówić na temat Umberto Eco. Od jednej książki, do drugiej. Potem przyszedł czas na głębię ostrości. Po dwóch godzinach usłyszałam tylko: „Magda, ja zawsze uważałem ciebie za nudną burżujkę, a ty jesteś świetną dziewczyną”. Tego wieczoru wycałowaliśmy się za wszystkie czasy”.
Zaczynamy się zdrowo odżywiać, biegać, czesać, a nawet czytać i interesować fotografią czy golfem. Czy może być coś lepszego niż pierwsza randka?
(asz/sr)