Termin przydatności kosmetyków
Uwielbiamy kosmetyki. Dlatego nowy puder czy krem często pojawia się na naszej półce, zanim skończy się stary. Używamy jednocześnie wielu produktów, często nie zastanawiając się, czy przypadkiem któryś z nich nie jest już przeterminowany.
03.04.2013 | aktual.: 03.04.2013 17:23
Uwielbiamy kosmetyki. Dlatego nowy puder czy krem często pojawia się na naszej półce, zanim skończy się stary. Używamy jednocześnie wielu produktów, często nie zastanawiając się, czy przypadkiem któryś z nich nie jest już przeterminowany.
Nie każdy kosmetyk ma określony termin ważności na opakowaniu. Takiej daty nie zobaczymy na przykład na wodach toaletowych, dezodorantach w sprayu, lakierach, piankach do włosów czy jednorazowych maseczkach do twarzy. Według prawa producent nie musi jej podawać, bo opakowania tych kosmetyków zaprojektowane są tak, że ryzyko wniknięcia do nich zanieczyszczeń, bakterii albo powietrza są niewielkie. Czasami wydaje nam się, że kosmetyki do makijażu w kamieniu lub proszku – w przeciwieństwie do kremów czy balsamów do ciała – mają nieograniczony czas przydatności do użycia.
Puder na czas określony
Niestety, róż czy puder w kamieniu też mogą się zepsuć. Kiedy zaczynają zmieniać swoją konsystencję, pojawia się na nich osad, rozwarstwiają czy zmieniają zapach, powinny być wyrzucone. Oznaką, że puder sypki nie spełnia już swoich funkcji, jest osiadanie na wieczku jego drobinek lub tworzenie się grudek. Przeterminowany róż zdobywa tłusty osad na powierzchni, zmienia kolor na ciemniejszy i tworzy smugi podczas jego rozprowadzania na twarzy. Natomiast oznaką, że należy wyrzucić cienie do powiek jest ich twardnienie i kruszenie się – w przypadku cieni w kamieniu oraz jełczenie i rozdzielanie warstwy pigmentów od wypełniaczy – w przypadku tych w kremie.
Przy okazji kosmetyków do makijażu warto pamiętać, że na opakowaniach tych produktów data przydatności do użycia raczej nie jest podawana, a informacja, którą powinnyśmy znaleźć, to czas zużycia kosmetyku od momentu jego otwarcia. Należy poszukać na opakowaniu znaku z uchylonym wieczkiem, na którym podana jest liczba miesięcy. Cienie, róże jak i pudry w formie prasowanej lub wypiekanej „żyją” od dwóch do trzech lat. Żywotność cieni i róży w kremie to około 6 miesięcy.
Sztuka właściwego przechowywania
Data ważności podana na opakowaniu pokazuje, do jakiego roku i miesiąca kosmetyk będzie upiększał zgodnie z deklaracjami, jeżeli – uwaga – będzie trzymany w odpowiednich warunkach. Dlatego przed zakupem, warto sprawdzić, czy nie leżał on na słońcu w wysokiej temperaturze lub na mocno oświetlonej sklepowej półce. Jeżeli tak było, to nawet pomimo zamknięcia, jego czas przydatności do użycia będzie krótszy, niż wskazuje to data na opakowaniu.
Podobnie jest w przypadku, jeśli puder trzymamy w łazience, gdzie zazwyczaj panuje duża wilgotność. Złym rozwiązaniem jest też trzymanie naszych kosmetycznych skarbów w okolicach lamp halogenowych, np. na podświetlonych półkach. Jeśli natomiast chowamy je w suchym, chłodnym i zacienionym miejscu, z dobrze dokręconymi zakrętkami, unikając przedostawania się do opakowania bakterii, to przedłużamy ich trwałość. Ważną wskazówką jest też to, by kosmetyki kolorowe zamiast bezpośrednio dotykać palcami, nabierać specjalnymi aplikatorami, pędzelkami i gąbkami, aby zmniejszyć ilość zanieczyszczeń podczas nakładania. Co pewien czas warto zrobić przegląd otwartych kosmetyków. Jeżeli zauważymy zmianę wyglądu, konsystencji, zapachu, może to oznaczać, że produkt nie nadaje się do użycia, nawet, jeżeli jego data przydatności jeszcze nie upłynęła.
Najwięksi wrażliwcy – kremy
Na większości opakowań polskich kremów do twarzy znajdziemy datę przydatności do wykorzystania (końcowej daty przydatności producent nie musi umieszczać wtedy, gdy trwałość preparatu jest dłuższa niż 30 miesięcy) oraz symbol PAO. Ten ostatni – z ang. "period after opening" – oznacza czas po otwarciu kosmetyku, w czasie którego zachowuje on pełnię swych pielęgnacyjnych właściwości. Najczęściej będzie to pół roku, rok, albo 2 lata. Te dwie informacje zestawione razem są o tyle wygodne, że możemy konfrontować dwie daty: otworzenia przez nas kremu i jego końcowego terminu ważności.
Może się bowiem zdarzyć, że mamy nieotworzony co prawda kosmetyk (schowany głęboko w szafie w oczekiwaniu na idealny moment jego zastosowania), ale jego data przydatności już się kończy (lub właśnie skończyła) – bo za długo stał albo na półce w drogerii, albo w naszej łazience. Co wtedy zrobić? Najbezpieczniej będzie go wyrzucić. Oczywiście, przekroczenie terminu przydatności o dwa tygodnie nie spowoduje spustoszenia w stanie naszej cery, ale – szczególnie jeśli mamy cerę wrażliwą, skłonną do alergii – lepiej nie ryzykować. Jeśli natomiast preparat zmienił kolor, zapach czy konsystencję – bezwzględnie trzeba się z nim rozstać. Nie tylko nie zadziała już pielęgnacyjnie, ale może podrażnić skórę.
Tajemnicze daty
Daty przydatności do użycia nie znajdziemy również na większości preparatów zagranicznych. Na etykiecie przeczytamy albo datę produkcji kosmetyku (tak jest na przykład w przypadku kosmetyków "Avon"), albo ciąg cyfr składający się na numer partii, w którym zakodowane są informacje o dacie produkcji. Każdy producent ma tutaj swój sposób oznaczania (jedno jest pewne: raczej nie jest to data zapisana wprost) i czasami potrzeba trochę wysiłku, by dojść do tego, kiedy kosmetyk zszedł z taśmy produkcyjnej. Rozwiązanie pierwsze: dopytywać się u sprzedawców w renomowanych drogeriach i perfumeriach. Drugie – zadzwonić na infolinię, której numer najczęściej podany jest na etykiecie. Sposób kolejny – poszukać informacji w internecie, np. wchodząc na stronę producenta.
Paraben free
Umieszczając na opakowaniu kosmetyku deklarację „paraben free”, producent zapewnia, że do naszych rąk trafia produkt, który nie zawiera parabenów, czyli środków konserwujących. Dla niektórych z nas jest to istotna informacja, choć należy pamiętać, że deklaracja taka nie wiąże się w żaden sposób z bezpieczeństwem produktu, bo – niezależnie od naszych indywidualnych preferencji i przekonań – kosmetyk zawierający parabeny jest kosmetykiem bezpiecznym dla konsumenta. Krem nie zawierający parabenów najczęściej ma krótszy termin przydatności do użycia, ale także musi zawierać substancje, które pozwalają na utrzymanie czystości mikrobiologicznej produktu. Taki rozwój mikroorganizmów mogą w istotny sposób ograniczać dodawane do kremów, np. olejki eteryczne. Helena Maj (hm/mtr), kobieta.wp.pl