Wakacyjne ściemki
Środek wakacji. Zgroza, ale jeszcze sporo zostało i trzeba zagospodarować. Zwracam się szczególnie do dziewczyn, które są wolne i potrzebują odmiany, czyli być mniej wolne. Nie wiem czy warto, choć od razu ostrzegam. Singielki są zakałą wakacji znudzonych par i porządnych rodzin. Zagrożeniem dla opasłych mamusiek wlokących dzieci na plażę, dla nieciekawych wnuczkożonek i wreszcie dla innych polujących singielek.
Środek wakacji. Zgroza, ale jeszcze sporo zostało i trzeba zagospodarować. Zwracam się szczególnie do dziewczyn, które są wolne i potrzebują odmiany, czyli być mniej wolne. Nie wiem czy warto, choć od razu ostrzegam. Singielki są zakałą wakacji znudzonych par i porządnych rodzin. Zagrożeniem dla opasłych mamusiek wlokących dzieci na plażę, dla nieciekawych wnuczkożonek i wreszcie dla innych polujących singielek.
Jadąc solo na wakacje, nawet do znajomych mających duży dom, musimy się liczyć ze słuszną niechęcią do nas. Szczególnie gdy jesteśmy ładne, wesołe i - nie daj Boże - inteligentne. Już podejrzane. Taka fajna laska, a sama. Coś kombinuje.
Przyjaciółka zauważa, że mąż się na nas gapi i chce koniecznie razem pływać kajakiem, choć nienawidzi wody i ma skoczność foki po katastrofie ekologicznej. Patrzy na nas uważnie, czy też lubimy kajaki? Lepiej nie płynąć.
Inne żony przybyłe z wizytą, wlokące za sobą używane materace dmuchane, w postaci spaślaków w japonkach, migających żółta piętą, też są zaniepokojone. Wiadomo, że zaraz się na nich rzuci cud laseczka i będzie im masowała przepuklinę. Przeważnie jest się nie do pary, a jak się pojawi jakiś chwilowo wolny przyjaciel państwa domu, to lojalne żonki wydzwaniają jego „drugą połowę”, która albo wpadnie, a jak nie może, to zachoruje i mąż będzie musiał pojechać, bo ją boli głowa i chyba ma nowotwór.
O ile dorosły syn gospodarzy zaprosił kolegów, nawet nie wolno na nich zerknąć, bo wtedy nastąpi opowieść o różnicy wieku, z której wyniknie, że jesteśmy starsze od babci młodzieńca, choć to nieprawda. Znam wypadki, że pary zrywały bliższe stosunki z singielką, bo była za bardzo konkurencyjna dla zdeformowanych pań domu. Dopiero przy niej widać było, do czego doprowadza rutynowy związek.
Chodziła w mini, nosiła czerwone pazury, upijała się na wesoło. Wyrywała facetów do tańca, rozpłaszczała biustem i proponowała kontynuowanie wieczoru u niej. Nie chodziło o strasznych piwnych brzuchaczy z nalanymi, purpurowo buziami, zawiedzionych niemowlaków. Chodziło o radość życia, którą daje wolność. Z kolei może lepiej znaleźć sobie na wakacje jakiegoś chwilowo wolnego kolegę, który będzie udawał, że zaraz ślub. To pozwoli na wzajemne naganianie zwierzyny.
My zaprzyjaźniamy się z panną Bożenką, która mu się podoba, a on z Piotrusiem, który na nas łypie i nam go wystawi. Podmianka na dyskotece. Element ryzyka, witaj przygodo! W naszej kulturze ciągle wolna kobieta postrzegana jest jako kaleka, ale niebezpieczna. Musi mieć jakiś defekt, a jednak ma powodzenie. Mieszka sama, każdy by chciał, ale wygodniej się przecież żyje we dwoje w jednym łóżku, z jedną toaletą i wspólną szafą. Trzeba się opowiadać kiedy się wróci, oglądać mecze w TV i jeść obiady u teściowej.
To wszystko po to, żeby ktoś chrapał w wakacyjnej przyczepie i miał pretensje, że mamy powodzenie. Czekam z niecierpliwością na powiew cywilizacji amerykańskiej i europejskiej, gdzie singlostwo jest taką samą normą jak niewolnictwo małżeńskie.
Hanna Bakuła/(hb)/(kg), kobieta.wp.pl