Wnuczkożonka
To ostatni model młodej żonki wyliniałego brzuchacza popisującego się akrobacjami na grubym portfelu. Powinien być minimum 3 razy starszy, bo atrakcyjna laska ma maksimum tyle lat, co jego wnuczka. Znudziły się już bogaczom koleżanki córki z liceum.
10.12.2013 15:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To ostatni model młodej żonki wyliniałego brzuchacza popisującego się akrobacjami na grubym portfelu. Powinien być minimum 3 razy starszy, bo atrakcyjna laska ma maksimum tyle lat, co jego wnuczka. Znudziły się już bogaczom koleżanki córki z liceum. Koniec ze staruszkami po trzydziestce. Samiec wie, czym kaczka wodę pije, zdaje sobie sprawę z niszczącej kobiety siły czasu, który tylko jego omija, nie tykając strzelistych udek i przysłowiowego kaloryfera na brzuchu. Z lustra patrzy uwodzicielski brunet, choć przed lustrem stoi łysy grubas.
Posiadanie mega kasy odmładza każdego dziadziędzidzię o minimum 40 lat. O dziwo gosposie zza wschodniej granicy, nianie z prowincji i sprzedawczynie w sklepach z markową odzieżą też nie widzą różnicy między swoim młodziutkim ciałkiem a posiadaczem ciąży spożywczej, w którego łysinie mogą się przejrzeć, bo jest niziołkiem.
Po wstępnych zachwytach nad intelektem i potencją narzeczonego wnuczkożonki przechodzą do drugiej części planu. Robią sobie dzidziusia. Niektóre nawet ze swoim starowiną, ale większość ma poczucie smaku i bierze reproduktora z zewnątrz. Mądrzejsze szukają kandydata podobnego do męża sprzed kilkudziesięciu lat, żeby dzidziuś był wykapanym tatusiem. Ryzyko testu DNA jest małe, bo Viagruszkowi zależy na popisywaniu się potencja przed kolegami.
Strasznie w tej materii narozrabiał nasz czołowy amant z połowy lat 50. XX wieku, który poślubił Prawnuczkożonkę i pozorował ostrą jazdę seksualną. Wszyscy faceci po sześćdziesiątce zatarli łapy, poszli do solarium, kupili stringi, ufarbowali resztki włosów na zielono i siup! Z całą pewnością moda na wnuczkożonki zaczęła się od tego słynnego wydarzenia para-erotycznego.
Dwa miesiące temu, po promocji mojej książki „Wnuczkożonka czyli jak utrzymać laskę”, która po tygodniu znalazła się na liście bestsellerów, stałam się bożyszczem kobiet w każdym wieku. Przede wszystkim pięćdziesięcioletnich staruszek wyrzuconych na złom, po 30 latach małżeństwa. Zawsze powód jest ten sam - młoda analfabetka na szpilkach z łatwym dostępem do starego jelenia. Występują te same symptomy: chudnięcie grubasa napychającego się golonką, zmiana diety na wegeteriańską i zakup obcisłych spodni, bluzy z kapturkiem oraz nowego auta na kredyt podżyrowany przez naiwną żonę. Częste są też nocne tenisy z kolegą oraz wyjazdy integracyjne.
Kijem tego, co nie pilnuje swego. Kłaniają mi się zamężne, szczęśliwie trzydziestolatki, opędzające się od obleśnych szefów i młode dziewczyny muszące słuchać niewybrednych komplementów kolegów tatusia albo dziadka. Im radzę, żeby w młodości spały z młodymi, bo potem będą na starych skazane.
Moja książka to poradnik, jak uniknąć niespodzianek związanych z skłonnością do prokreacji, która u mężczyzn silniejsza jest od rozumu i poczucia dobrego smaku. Chyba tym razem udało mi się napisać coś dla każdej z nas.